Tomto napisał(a):
Nieźle, w końcu nie samym wspinaniem człowiek żyje
Idzie się co powspinać na tym żeberku ? Z tego co widzę to przeważa teren około III.
Teren prosty, ale o wiele bardziej urozmaicony niż dotychczas z jakim miałem styczność. Nie idziesz jak na Mnichu, po linie haków. Czułem się bardziej górsko i przede wszystkim jesteś sam jeśli coś by się działo (burza, latające telewizory), a nie jak na Mnichu. Mimo, że było ładnie to fajnie przygodowo i sporo nauczyłem się z tych 3 wyciągów. Przede wszystkim jak spieprzyć prowadzenie żył połówkowych
krank1 napisał(a):
No to ładnie
gratuluję
Jaki czas? Ile przewyzszen jest na Rzezniku? Dlaczego po zrobieniu Rzeźnika dawałeś sobie 2% szans tylko? Kwestia przygotowania czy mimo dwukrotnie mniejszego dystansu Marduła jest trudniejszy np ze względu na przewyzszenia czy limity czasowe?
Na Mardule 5h02min, na Rzeźniku można powiedzieć, że ukończyłem 15h30min.
Z tymi 2% to wyglądało to tak, że strasznie gęste/ciężkie powietrze było od samego startu. Do podejścia w dolinie Jaworzynki umierałem. Dopiero od Murowańca jak dowiedziałem się, że jestem 30 minut przed limitem to dostałem gazu.
Ponadto przed Rzeźnikiem trenowałem ostro, byłem 2 miesiące wcześniej po maratonie, który pobiegłem na 3h42min, miałem moc. Teraz od pół roku biegałem z przymusu i każdy trening traktowałem jako nużący obowiązek. Przeszła mi satysfakcja z biegania.
Trudno te biegi porównać, tam gdzie Marduła kończy się to tam zaczyna Rzeźnik, od Cisnej.
Z Rzeźnikiem sprawa, moim zdaniem, wygląda tak że musisz mieć mocną psyche. Nogi, brzuch bolą Cię od 40km a masz przed sobą prawie 2 tyle. Finiszujesz głową.