Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Pt gru 20, 2024 8:38 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 37 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: Wt lip 17, 2012 9:15 pm 
Weteran
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 12:59 pm
Posty: 123
Lokalizacja: Płock/Warszawa
W czerwcu udało mi się ponownie wyjechać w Dolomity, po prawie dwóch latach od poprzedniego wyjazdu. Pojechałem z Michałem, kolegą z pracy mojej dziewczyny, którego właściwie prawie nie znałem. W momencie decyzji o wyjeździe i kupna biletu lotniczego byliśmy tylko po kilku rozmowach telefonicznych, wiedziałem tyle, że był m.in. na Mont Blanc, chodził już wcześniej Dolomitach i nie straszne mu są trekingi z namiotem i ciężkim plecakiem. To wystarczyło, a decyzja okazała się jak najbardziej słuszna:)

Zdecydowaliśmy się na podróż samolotem do Wenecji i stamtąd pociągiem w góry. Bilet lotniczy w Alitalii w dwie strony kosztował tylko ok. 380 zł. - w tym bagaż 20kg plus podręczny - więc wydawało się to fajną opcją, zważywszy na ceny benzyny i obawy co do niezawodności mojego auta. Wyjazd z założenia miał być budżetowy – zabieramy więc namiot, kuchenkę turystyczną i sporo jedzenia z Polski. I tak w czwartek wieczorem, 21 czerwca lądujemy w Wenecji, podziwiając wcześniej Alpy i to magiczne miasto z lotu ptaka. Niestety samolot z okęcia ma spore opóźnienie i nie zdążamy na pociąg którym planowaliśmy jechać do położonego już w górach Calalzo di Cadore. Zaowocowało to nocnym zwiedzaniem Wenecji w oczekiwaniu na kolejny pociąg, który odjeżdżał po piątej rano.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I tu niespodzianka. Nad ranem dowiadujemy się o strajku włoskich kolei. Jakiś konduktor zamyka wenecki dworzec na łańcuchy i kłódki :-/. Ostatecznie akurat nasz pociąg odjeżdża jednak, tyle że z 15 minutowym opóźnieniem. Niby nic ale w Treviso czekała nas przesiadka w inny pociąg na który oczywiście się spóźniamy. Następny pociąg niby jest za dwie godziny ale ze względu na strajk nikt nie potrafi powiedzieć czy przyjedzie.:-/ Na szczęście jeżdżą jeszcze autobusy do Cortiny d’Ampezzo. Michał załatwia, że oddają nam kasę za bilety kolejowe i wsiadamy w autobus. Po drodze padam ze znużenia i przysypiam co chwilę. Budzą mnie dopiero wspaniałe widoki na Monte Pelmo i Antelao w okolicach San Vito di Cadore (widokowo to miasteczko jest moim zdaniem lepsze od Cortiny d’Ampezzo). Od razu odzyskuję dobry humor ;)

Obrazek
Monte Pelmo

Obrazek
Antelao

Obrazek
gdzieś pomiędzy Cortiną i Misuriną

W Cortinie jesteśmy ok. 11 w południe. No cóż, podróż okazała się kilkukrotnie dłuższa niż planowaliśmy. I to w zasadzie jedyna niemiła niespodzianka podczas tych wakacji. Później było już tylko lepiej;) W markecie Cooperativa w centrum Cortiny kupujemy jeszcze trochę jedzenia i gaz campingowy do kuchenki turystycznej (jest zakaz przewożenia gazu samolotem). Autobusem linii Dolomiti Bus dojeżdżamy aż do schroniska Auronzo pod Trzema Szczytami Lavaredo. Kilkaset metrów na zachód od schroniska rozkładamy namiot. Miejsce jest poza granicami parku narodowego więc można się tu rozbić legalnie. Niedaleko naszego miejsca widzieliśmy też inny, większy namiot. Tego dnia schodzimy jedynie po wodę do potoku, płynącego ok. 200 m poniżej naszego namiotu i udajemy się na zasłużony sen. Nie spaliśmy w końcu od ok. 35 godzin…

Obrazek
“pokój” z widokiem na góry :)

Następnego dnia rano budzi nas deszcz, jest pretekst aby spać dalej;-) Na szczęście ok. 10 tej przestaje padać. Pakujemy się i idziemy w stronę przełęczy Forcella Lavaredo. Po drodze wchodzimy do schroniska Auronzo. Jest tu ogólnie dostępny prysznic za „jedyne” 5 euro.

Obrazek
Cadini di Misurina w chmurach, pogoda „tatrzańska” ;-)

Obrazek
pod Trzema Szczytami Lavaredo

Obrazek
w drodze na forc. Passaporto

Obrazek
na forc. Passaporto

Obrazek

Tego dnia wchodzimy na przełęcz Passaporto i przechodzimy łatwą i przyjemną ferratę Forcelle. Prowadzi ona głównie półkami pod granią ciągnącą się od szczytu Monte Paterno w stronę schroniska Pian di Cengia. Głęboką szczelinę w grani przechodzi się po wiszącym mostku. Mylący jest środek ferraty, gdzie grań przechodzi w zwykły grzbiet górski. Okazuje się jednak że zejście z ferraty jest również ubezpieczone stalówką i to jest najtrudniejszy fragment drogi. Na ferracie spotykamy jedynie nielicznych turystów. Relaksuje się zupełnie i wpadam w świetny nastrój, którego nie psują nawet kilkukrotne tego dnia przelotne deszcze i chmury ograniczające widoki.

Obrazek

Obrazek
Monte Paterno, pod granią po prawej biegnie nasza droga Forcelle

Obrazek
Croda de Toni, odsłona pierwsza :-)

Obrazek
w słońcu i w deszczu

Po przejściu ferraty schodzimy do malutkiego riffugio Pian di Cengia. W środku panuje wesoła, kameralna atmosfera. Pijemy piwko pszeniczne gawędząc z gospodarzami schroniska. Rifugio ma tylko 13 miejsc noclegowych, które trzeba rezerwować wcześniej, nocleg bez żarcia kosztuje tu 22 euro. Gospodarze nie mają nic przeciwko rozbiciu namiotu przy schronisku, idziemy jednak dalej szlakiem w kierunku schroniska Comici. Śpimy niedaleko niego na polance nad strumieniem pod przepiękną ścianą szczytu Croda de Toni. Okolica jest zupełnie pusta. Poza kozicą w pobliżu przebiega jedynie (przypuszczam że zawodowy) biegacz. Szybkim tempem wbiega kilkaset metrów cholernie stromym piargiem ponad nami. To dopiero kondycja:).

Obrazek

Obrazek
Croda de Toni

Obrazek
rif. Comici

Mimo sporej wysokości (ok. 2200 m n.p.m.) w namiocie nawet nad ranem jest całkiem ciepło.
Następnego dnia wita nas bezchmurne niebo. W planie mamy ferratę Strada degli Alpini, która trawersuje zachodnie zbocze Cima Undici. Wiemy, że ostatni odcinek ferraty, łączący przełęcz forcella Undici z przełęczą Sentinella prowadzący północnymi ścianami może być problematyczny ze względu na wczesne lato i zalegającym po zimie śnieg. Spróbować jednak trzeba. Początkowo wchodzimy łatwym, lecz stromym szlakiem w górne piętro doliny. Otoczenie jest bardzo wysokogórskie. Szczyty Poper i Cima Undici tworzą olbrzymi mur skalny. Mijamy malutkie jeziorko, a potem fajny wodospad u podnóża olbrzymiego kotła skalnego Busa di Dentro. Potem zaczyna się właściwa ferrata, która w sumie ma jedynie ok. 800 metrów długości. Początkowo prowadzi ona bardzo niskim okapem skalnym (idziemy prawie na czworakach z naszymi prawie 20 kg plecakami, ciężko jak cholera), który przecina głęboką rozpadlinę w grani, wypełnioną bardzo stromym śniegiem (najtrudniejszy moment). Potem ferrata prowadzi nad uroczym wodospadzikiem. Ekspozycja jest spora ale półka którą prowadzi ścieżka jest szeroka i w większości miejsc można tu iść bez przypinania lonżą do stalówki. Tego dnia mijamy jedynie trójkę innych turystów:) Mimo że to koniec czerwca, nie spodziewałem się że góry będą aż tak puste.

Obrazek
zerwy Cima Undici

Obrazek
Busa di Dentro

Przebieg ferraty wygląda mniej więcej tak:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dalej z drogi Strada degli Alpini otwierają się świetne widoki na dymiącą Crodę de Toni…. Obrazek

...i Tre Cime di Lavaredo.
Obrazek

Tkaczyk w swoim przewodniku opisuje ferratę Strada degli Alpini jako dosyć trudną i bardzo atrakcyjną. Potwierdziło się właściwie jedynie to drugie, choć ostatni odcinek z przełęczy Undici na przełęcz Sentinella odpuściliśmy ze względu na bardzo strome i szerokie płaty śniegu, którymi musielibyśmy przejść (a raczej z nich spaść:-). Wyglądało na to, że nikt w tym roku nie przechodził tego śniegu (brak śladów), pozatym nie mieliśmy czekanów. Wycofujemy się więc z ferraty i schodzimy potwornie niewygodnym piargiem z forcella Undici na dno doliny Val Fiscalina (ponad 1000 m przewyższenia). Nocujemy w lesie w pobliżu schroniska Al Fondo. Tego wieczoru gotujemy kolację i rozbijamy namiot w ulewnym deszczu. Pogoda mogłaby być bardziej łaskawa…

Kolejnego dnia podeszliśmy doliną Val Sassovecchio do schroniska Tre Cime Locatelli. Mimo, iż to ponad 900 m przewyższenia, polecam tę drogę każdemu ze względu na widoki, mijane po drodze wodospady i malownicze jeziorka Laghi dei Piani pod samą przełęczą na której stoi schronisko.

Obrazek
północne zbocza doliny Sassovecchio

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Laghi dei Piani

Po zostawieniu naszych ciężkich plecaków w schronisku Locateli spróbowaliśmy wejść ferratą na szczycik Torre Toblin. Widoki z tej trudnej ferraty były kapitalne (niestety brak zdjęć, gdyż lustrzanka została w schronisku), natomiast sama ferrata prowadzi nieciekawie głównie bardzo eksponowanymi drabinami. Moim zdaniem to zaprzeczenie sensu ferraty i wspinaczki. Mniej więcej w połowie drogi podjeliśmy decyzję o odwrocie. Jak dla mnie było tam zbyt powietrznie, choć możliwe że po prostu miałem gorszy moment (tak, przyjmijmy tę wersję:-).

Obrazek
pod Torre Toblin

Obrazek
dolomitowa klasyka:-) widok spod schroniska Locateli

Obrazek

Tego dnia kończymy nasz pobyt w Dolomitach Sesto. Zjeżdżamy autobusem do Misuriny, gdzie czeka nas camping i upragniony prysznic (na marginesie, warunki sanitarne na campingu w Misurinie są bardzo średnie). Uzupełniamy też zapasy jedzenia w tamtejszym markecie. Zamiast makaronu z sosem tego wieczoru gotujemy jajecznicę - co za luksus ;-).

Obrazek
Lago Misurina

Kolejne dni spędzamy w okolicach masywów Fanis i Tofan. Dalsza część tej, mam nadzieję choć trochę ciekawej relacji, za kilka dni.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 17, 2012 9:25 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 24, 2011 7:54 pm
Posty: 2482
Uwielbiam ten kawałek świata.
Czekam na ciąg dalszy.

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 17, 2012 9:28 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 28, 2011 9:09 am
Posty: 5463
Lokalizacja: Białystok
Świetne zdjęcia - czekam na więcej!

W sierpniu też jadę w okolice Cortiny - wprawdzie jak przystało na żółtodzioba będzie bez ferrat i innych hardcorów ale od czegoś trzeba zacząć ;)

_________________
Wiem, że nic nie wiem


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 17, 2012 10:12 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 12, 2011 8:15 am
Posty: 386
Lokalizacja: Włocławek
Dolomity to jedne z najpiękniejszych gór jakie widziałam w życiu. A ferraty to po prostu bajka!!
Pokłon za zdjęcia :bowdown:
Następnym razem jak będziesz miał taki włoski "idea" możesz do mnie napisać - już liznęłam ferratowania a i dodatkowo mieszkam w najbliższym mieście :D

Brawo :oklaski:

_________________
"Głos wciąż mnie pogania: Ustaw - unieś - oprzyj - hop... Ruszaj się. Spójrz, ile przeszedłeś! Byle tak dalej. Idź, nie medytuj."


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 17, 2012 11:39 pm 
Weteran
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 20, 2010 4:58 pm
Posty: 126
Cortina to jeden z ulubionych moich terenów do szusowania na nartach
piękna relacja i superowe zdjęcia, dzięki za odświeżenie moich białych wspomnień
tak krok po kroczku po tych ferratach z ciężkim plecakiem z pewnością wrażenia na długo pozostaną w Twojej pamięci
zdjęcie z namiotem ..perełeczka :)
bardzo ciekawa relacja , czekam na dalszą część

_________________
jaka impreza? nic o tym nie wiem ..


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lip 18, 2012 1:04 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N paź 24, 2010 1:01 pm
Posty: 1069
Lokalizacja: Wałkowa & Milicz & Wakefield
kaarcia84 napisał(a):
Pokłon za zdjęcia


To prawda. Zdjęcia świetne. Jakoś nie dopuszczam do siebie myśli o Dolomitach póki co gdyż zwyczajnie czasu brak, ale widząc i czytając Twoją relację oraz inne z tych gór nie sposób ich zwyczajnie odłożyć na dalszy plan. Czas pokarze... 8)

_________________
''Video meliora proboque deteriora sequor.''

PIJ ZANIM POCZUJESZ PRAGNIENIE !


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lip 18, 2012 6:56 am 
Weteran
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 12:59 pm
Posty: 123
Lokalizacja: Płock/Warszawa
Dzięki za miłe słowa. Skoro jest tyle chętnych w Dolomity to może udałoby się zebrać forumową ekipę żeby tam jechać ;-) Mój następny wyjazd najwcześniej niestety dopiero za rok, dwa...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lip 18, 2012 7:25 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 12, 2011 8:15 am
Posty: 386
Lokalizacja: Włocławek
rambler napisał(a):
Mój następny wyjazd najwcześniej niestety dopiero za rok, dwa...



Pewnie że są tacy, nawet sporo :D Takie są już plany... Zapewne skrzykniemy się jeszcze w tym roku ;)

_________________
"Głos wciąż mnie pogania: Ustaw - unieś - oprzyj - hop... Ruszaj się. Spójrz, ile przeszedłeś! Byle tak dalej. Idź, nie medytuj."


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lip 18, 2012 7:28 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 12:43 pm
Posty: 3533
Lokalizacja: Węgierska Górka
cudne widoki i świetne zdjęcia :!:. Dolomity chodzą mi po głowie od dłuższego czasu ale jakoś nigdy nie mogę się tam wybrać bo coś innego jest w planie. Może za rok się uda :wink:. Czekam niecierpliwie na dalszą część relacji :).

_________________
Galeria zdjęć


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lip 18, 2012 10:06 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Śr sty 24, 2007 7:07 am
Posty: 708
Lokalizacja: Bielsko - Biała
Piękne.... obowiązkowy mój pkt... ale jeszcze będzie musiał poczekać

Graty za ładną akcję i nie byle jakie foty :wink:

_________________
http://kt-livetheadventure.blogspot.com/
http://picasaweb.google.com/KrzysiekTalik


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lip 18, 2012 10:17 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pt wrz 02, 2011 8:03 am
Posty: 1748
Lokalizacja: Podkarpacie
o kierwa, ale widoki :O

_________________
Najlepszy reset tylko w górach


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lip 18, 2012 1:49 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): N sty 20, 2008 10:17 pm
Posty: 1253
Lokalizacja: Zdolny Śląsk
Madness napisał(a):
Uwielbiam ten kawałek świata.
Czekam na ciąg dalszy.


ja też :wink:

jak raz w roku nie pojadę choć na chwilę w Dolomity to jestem chora :wink:

_________________
a do piekła zabiorę wspomnienia.....


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lip 18, 2012 1:54 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn paź 29, 2007 8:31 pm
Posty: 3202
Lokalizacja: Nowy Sącz
Po twoich fotach zapewne wiele osób bajdzie ochota na Dolomity. Są to na pewno góry, w których porządny górołaz powinien być przynajmniej raz w życiu.

_________________
http://naszczytach.cba.pl/ Aktualizacja 2023 - nowe: Góry Skandynawskie, Taurus w Turscji, Alpy Julijskie, Kamnickie, Ennstalskie, Tatry Bielskie, Murańska Planina, Haligowskie Skały i wiele innych. Zapraszam


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lip 18, 2012 4:26 pm 
Weteran
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 12:59 pm
Posty: 123
Lokalizacja: Płock/Warszawa
gouter napisał(a):
Po twoich fotach zapewne wiele osób bajdzie ochota na Dolomity. Są to na pewno góry, w których porządny górołaz powinien być przynajmniej raz w życiu.


a najlepiej przynajmniej raz w roku ;)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lip 18, 2012 6:28 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn paź 29, 2007 8:31 pm
Posty: 3202
Lokalizacja: Nowy Sącz
rambler napisał(a):
a najlepiej przynajmniej raz w roku

Aż takim fanem Dolomitów nie jestem, byłem kilka razy, piękne, ale lubię za każdym razem poznawać nowe grupy górskie.
Chociaż rejon Odle jest na którymś tam miejscu miejsc do odwiedzenia

_________________
http://naszczytach.cba.pl/ Aktualizacja 2023 - nowe: Góry Skandynawskie, Taurus w Turscji, Alpy Julijskie, Kamnickie, Ennstalskie, Tatry Bielskie, Murańska Planina, Haligowskie Skały i wiele innych. Zapraszam


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lip 18, 2012 7:52 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): N sty 20, 2008 10:17 pm
Posty: 1253
Lokalizacja: Zdolny Śląsk
rambler napisał(a):
a najlepiej przynajmniej raz w roku ;)


przynajmniej na jeden malutki weekendzik :wink:

_________________
a do piekła zabiorę wspomnienia.....


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz lip 19, 2012 1:47 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pn lip 10, 2006 7:11 pm
Posty: 907
Lokalizacja: Białystok
gratulacje za realizację wyjazdu i zdjęcia
również planowałem Dolomity z namiotem, lecz wygrał Glockner...
rambler napisał(a):
Kolejne dni spędzamy w okolicach masywów Fanis i Tofan

czekam na relację... również w planach było przejście całych Tofan górą i powrót do punktu wyjścia doliną, w Fanes ferrata Tomaselli, Civetta...
być może za rok... :?: :D

_________________
Marek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz lip 19, 2012 3:24 pm 
Nowy

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 5:47 pm
Posty: 29
Tylko pogratulować fajnej wycieczki i pięknych widoków. Wybieram się w Dolomity już od kilku lat i zawsze coś staje na przeszkodzie (w zeszłym roku wygrały słoweńskie Alpy Julijskie i Kamnickie, a w tym austriacki Dachstein). Trzeba będzie się postarać jakoś i znaleźć trochę czasu (i funduszy) na mały wypad w ten rejon.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz lip 19, 2012 4:34 pm 
Weteran
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 12:59 pm
Posty: 123
Lokalizacja: Płock/Warszawa
rambler napisał(a):
Kolejne dni spędzamy w okolicach masywów Fanis i Tofan

marek_2112 napisał(a):
czekam na relację... również w planach było przejście całych Tofan górą i powrót do punktu wyjścia doliną, w Fanes ferrata Tomaselli, Civetta...
być może za rok... :?: :D


Na Civettę też mieliśmy ochotę, ale dosyć trudno byłoby nam się dostać w jej okolice bo nie mieliśmy samochodu. Ferrata Tomaselli to póki co dla mnie za wysokie progi. Ale weszliśmy na Tofanę di Roses :D Niedługo dalsza część relacji


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz lip 19, 2012 9:14 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): N sty 20, 2008 10:17 pm
Posty: 1253
Lokalizacja: Zdolny Śląsk
_Sokrates_ napisał(a):
Świetne zdjęcia - czekam na więcej!

W sierpniu też jadę w okolice Cortiny - wprawdzie jak przystało na żółtodzioba będzie bez ferrat i innych hardcorów ale od czegoś trzeba zacząć ;)


ciężko będzie znaleźć w okolicach Cortiny jakiś szlak bez poręczy, ale da się :wink:
a ferraty warto liznąć-to naprawdę nie boli i nie jest takie straszne, natomiast wciąga na pewno :wink:
choćby można zacząć od łatwych ferratek w okolicy Tre Cime-a te trzeba zobaczyć koniecznie :wink:

_________________
a do piekła zabiorę wspomnienia.....


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz lip 19, 2012 9:37 pm 
Weteran
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 12:59 pm
Posty: 123
Lokalizacja: Płock/Warszawa
Po noclegu na campingu w Misurinie przemieszczamy się dolomitibusem na Passo Falzarego. Głównym celem kolejnych dni jest Ferrata Lipella na Tofanie di Roses. O zdobyciu tego szczytu myślałem od przynajmniej dwóch lat. Miał być celem podczas poprzedniego wyjazdu ale w końcu wtedy nawet nie spróbowaliśmy na niego wejść. Tym razem musi być inaczej. Wymyślamy, że przez następne dni przejdziemy przez góry do miejscowości Fiames (na północ od Cortiny), gdzie przenocujemy w sprawdzonym już przeze mnie campingu Olimpia, w tym jeden dzień poświęcimy na zdobycie Tofany.
Z Passo Falzarego wchodzimy na górujący nad tą przełęczą szczyt Lagazuoi. Wybieramy drogę prowadzącą przez sztolnię wykutą na potrzeby wojska podczas walk które toczyły się tu podczas pierwszej wojny światowej. Początkowo droga jest bardzo atrakcyjna, dojście do tunelu to krótka i łatwa ferrata. W tunelu często są wykute okna w skałach, z których można podziwiać widoki na góry. Jednak tunel pnie się stromo do góry i okazuje się cholernie długi. Pod koniec mam go szczerze dość i marzę o wyjściu na otwartą przestrzeń. Droga jest na pewno ciekawa pod względem historycznym (stanowiska strzelnicze, tabliczki informacyjnie o walczących tu w pierwszej wojnie) ale gdybym wiedział o długości tunelu, wybrałbym raczej normalną drogę wiodącą na Lagazuoi. W końcu tunel się kończy właściwie pod samym szczytem. Widoki zapierają dech w piersiach, choć pogoda nie jest zbyt słoneczna.

Obrazek
sielankowo – trochę powyżej Passo Falzarego

Obrazek
Tofany widziane ze stanowiska strzelniczego z okresu I wojny

Obrazek
Cima Fanis Sud, Cima Scotoni – tam biegnie ferrata Tomaselli

Obrazek
fragment grani Fanis

Obrazek
widok ze szczytu Lagazuoi (2752 n.p.m.) na zachód


Wchodzimy do usytuowanego na szczycie schroniska. Jednym ze stałych mieszkańców jest tu owczarek niemiecki, którego buda znajduje się w przedsionku. Schronisko – jak większość w Dolomitach – jest eleganckie – obrusy, kelnerzy i takie tam. Zamawiamy spaghetti i kawę. Smakuje wyśmienicie, zwłaszcza po kilku dniach gotowania samemu na kuchence turystycznej ;-) Po obiedzie schodzimy na przelęcz Forcella Travenanzes. Widok na dolinę o tej samej nazwie jest zachwycający. Jest to jedno z najpiękniejszych miejsc jakie w ogóle widziałem (oczywiście obok Moka i Doliny Kaczej w Tatrach ;-). Dalej idziemy drogą prowadzącą u podnóża północnej ściany Tofany di Roses. Widokowo to absolutna rewelacja.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Schodzimy w okolice riffugio Dibona, gdzie niepokoją nas tabliczki z zakazami biwakowania. Dlatego też w ogóle nie zatrzymujemy się w schronisku, by nie zwracać uwagi przytroczonym na zewnątrz plecaka namiotem. Nieco poniżej schroniska odbijamy z drogi jezdnej w las i po kilku minutach znajdujemy piękną polanę, gdzie rozbijamy namiot i nocujemy. Tu jesteśmy już poza granicami parku narodowego więc powinno być okej, pozatym prawdopodobieństwo że znajdzie nas tu jakiś strażnik przyrody jest naprawdę minimalne. Jedynym minusem tego miejsca był brak wody, gdyż w pobliżu nie ma żadnego strumienia. Następnego dnia chcemy zostawić jak najwięcej naszego ciężkiego bagażu w schronisku Dibona, gdyż duże i ciężkie plecaki byłyby pewnie sporym utrudnieniem w przejściu ferraty Lipella. Po przeczytaniu w przewodniku Tkaczyka, że schronisko ma charakter pensjonatu, jesteśmy jednak coraz bardziej sceptyczni co do możliwości zostawienia tam jakiegokolwiek bagażu. Co za ulga, gdy następnego dnia rano kelnerka w schronisku bez problemu pokazuje nam pomieszczenie na buty narciarskie, gdzie możemy zostawić nasze zbędne na ferracie rzeczy. Zadowoleni pijemy jeszcze w schronisku piwko i pyszne cappucino (tylko jeden euro za kawę, za to piwo 0,4 po 4 eur). W schronisku leci fajna muzyka m. in. Nirvana unplugged. Rozleniwiamy się i na szlak wychodzimy dopiero po 10-tej. Mamy teraz tylko jeden lekki plecak, który nosimy na zmianę.

Idąc w odwrotnym kierunku naszym wczorajszym szlakiem dochodzimy do początku Lipelli, która zaczyna się kilkuset metrową sztolnią wykutą w północnej ścianie Tofany di Roses. Przechodzimy ją szybko i wychodzimy na otwartą przestrzeń na południowo-zachodniej flance góry. Razem z nami przejście ferraty zaczyna dwójka młodych Austriaków, z którymi mijamy się tego dnia kilkakrotnie. Z rozmowy z nimi wynika, że też nocowali w namiocie, niedaleko naszego miejsca. Większość rzeczy tak jak my zostawili w schronisku Dibona.

Obrazek
Tofana di Roses o poranku - nasz cel widziany z polanki gdzie spaliśmy.

Obrazek
Przy początku ferraty pod Michałem załamałamy się schody ;-)

Ferrata Lipella prowadzi zachodnią ścianą Tofany di Roses poziomymi półkami pomiędzy którymi następują strome, miejscami prawie pionowe przejścia (i chyba jedna mała przewieszka). Przejście z pierwszej półki na wyższą jest łatwe, ale kolejne są trudniejsze. Staram się iść po skałach i jak najmniej dotykać stalowej liny, ale nie wszędzie tak potrafię. Zwłaszcza w bardzo eskponowanych miejscach poręczówka jest pomocna. Wydaje mi się że radzimy sobie tam całkiem sprawnie, mimo to czas przejścia ferraty mamy dużo dłuższy niż podaje przewodnik (wg Tkaczyka czas przejścia całości to 3 godziny, wg mnie taki czas jest zupełnie nierealny dla przeciętnego górołaza).

Kilka fotek z ferraty:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dopiero po 15-tej docieramy do miejsca o nazwie Tre Dita, z którego możliwe jest wcześniejsze wycofanie się z ferraty. Przed nami przejście jeszcze ostatniego, trudnego odcinka ferraty - tzw. amfiteatru Tofany di Roses, a potem jeszcze ponad 200 m podejścia po piargu na szczyt. Nasi nowi austriaccy znajomi twierdzą, że jest za późno żeby wejść na szczyt. Sam zaczynam mieć wątpliwości i jestem coraz bardziej zły na nasze siedzenie przy piwie rano w schronisku. Na szczęście Michał mówi zdecydowanie że wejdziemy na szczyt. To dodaje sił. Amfiteatr pokonujemy więc ekspresowo, mam wrażenie że chwilami nawet niezbyt ostrożnie. Na szczęście jest całkiem sucho i ciepło. Nie mam więc mowy o oblodzeniach o których ostrzegają w przewodnikach. Austriacy zostają daleko w tyle. Ok. 16:30 jesteśmy na końcu ferraty. Szczyt wydaje się na wyciągnięcie ręki. Nie chce się wierzyć że to aż 200 m licząc w pionie. Niestety chmurzy się mocno. Wchodzimy szybko po piargu i śniegu, niecałe pół godzinki i jesteśmy na szczycie. Dla mnie jest to nowy rekord wysokości w górach :-) Początkowo na szczycie jest prawie kompletna mgła. Na szczęście po 10 minutach pojawiają się okna w chmurach i odsłania się Marmolada i Civetta. Pobliskie Tofany di Mezzo i Dentro widoczne są w całości. Jest wspaniale. Na północy za Dolomitami widać też inne, ośnieżone pasma Alp. Robimy fotki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
w amfiteatrze

Obrazek
na szczycie

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Marmolada

Obrazek
Tofany di Dentro i di Mezzo

Obrazek
arrivederci Tofane

Jest poźno więc niestety musimy schodzić. Zejście odbywa się po wschodniej stronie góry, drogą po piargu i miejscami po śniegu. Jest uciążliwe, ale tracimy wysokość bardzo szybko. Mijamy schronisko Giusani i wyglądające jak z horroru ruiny dawnego schroniska Cantore, zastanawiając się co właściwe się z nim stało. Po drodze spotykamy kozice. W schronisku Dibona jesteśmy już po dwóch godzinach. Zamawiamy spaghetti z grzybami leśnymi i boczkiem (najlepszy makaron jaki w życiu jadłem:-). Nocujemy w tym samym miejscu co poprzedniej nocy. Tego dnia zrobiliśmy naprawdę piękną drogę. Polecam ją każdemu. Nie ma jak satysfakcja ze zdobycia wymarzonego szczytu 8)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz lip 19, 2012 10:06 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): N sty 20, 2008 10:17 pm
Posty: 1253
Lokalizacja: Zdolny Śląsk
tak, droga na Tofanę di Roses to jedna z piękniejszych dróg jakie robiłam :wink:

gratrulacje :mrgreen:

_________________
a do piekła zabiorę wspomnienia.....


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz lip 19, 2012 10:52 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Cz wrz 24, 2009 4:46 pm
Posty: 1711
Przepiękne foty! Tak jak pisał gouter- reklame zrobiłeś! :)

tylko ta kruszyzna..brr

_________________
"Sukces-jeśli go osiągamy-to tylko pewien dar.Ostatecznym celem jest poczucie pełni i samoświadomość"
Steve House


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt lip 20, 2012 9:26 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 12:43 pm
Posty: 3533
Lokalizacja: Węgierska Górka
zdjęcia cudne :shock:. Mnie się bardzo podobają te góry no ale właśnie ta kruszyzna mnie od nich trochę odstrasza. Jak mam iść kruchą ścieżką a pod nią jest duża lufa to zaczynają mi się kłębić jakieś dziwne myśli w głowie. Wnioskuję, że będzie jeszcze dalszy ciąg relacji :D

_________________
Galeria zdjęć


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt lip 20, 2012 11:52 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pn lip 10, 2006 7:11 pm
Posty: 907
Lokalizacja: Białystok
rambler napisał(a):
Ferrata Lipella prowadzi zachodnią ścianą Tofany di Roses

fajnie przypomnieć sobie ten szlak, zwłaszcza przy tak dobrych zdjęciach...
my rok temu pod koniec czerwca mieliśmy na szlaku zdecydowanie więcej śniegu http://plfoto.com/zdjecie,krajobraz,sam ... 24831.html
a półka dojściowa pod amfiteatr była naprawdę ryzykowna z powodu zalegającego śniegu i braku zabezpieczeń... :)

rambler napisał(a):
Ferrata Tomaselli to póki co dla mnie za wysokie progi

zawsze trzeba próbować... nas burzowa pogoda nie wpuściła...
do bivacco della Chiesa zaglądneliście :?:
jeszcze raz gratki za akcję :)

_________________
Marek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt lip 20, 2012 11:56 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pn lip 10, 2006 7:11 pm
Posty: 907
Lokalizacja: Białystok
zephyr napisał(a):
ale właśnie ta kruszyzna mnie od nich trochę odstrasza

nie jest aż tak źle jak wygląda, przy ferracie jest dużo pewnych chwytów, i raczej rzadko coś zostaje w ręce....
uwierz :))

_________________
Marek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt lip 20, 2012 12:25 pm 
Weteran
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 12:59 pm
Posty: 123
Lokalizacja: Płock/Warszawa
marek_2112 napisał(a):
do bivacco della Chiesa zaglądneliście :?:


Nie, i to był błąd bo grań Fanis wygląda przepięknie. Choć gdzieś czytałem że ten biwak jest nieczynny. Nawet na mapie mam "ex bivacco Chiesa"

marek_2112 napisał(a):
zephyr napisał:
ale właśnie ta kruszyzna mnie od nich trochę odstrasza

nie jest aż tak źle jak wygląda, przy ferracie jest dużo pewnych chwytów, i raczej rzadko coś zostaje w ręce....
uwierz )


Potwierdzam, rzadko, ale jednak czasem zostaje :D Moim zdaniem najgorsza kruszyzna jest w okolicach Trzech Szczytów Lavaredo.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt lip 20, 2012 1:01 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pn lip 10, 2006 7:11 pm
Posty: 907
Lokalizacja: Białystok
rambler napisał(a):
gdzieś czytałem że ten biwak jest nieczynny

przeczekiwaliśmy tam burzę, typowa kapsuła biwakowa, co prawda sufit miejscami przeciekał;
ściany, podłoga, drzwi nieuszkodzone; prycz nie ma, zostały pozostałości koców, jest stół; myślę, że śmiało można tam przenocować...
zresztą nasz pierwotny plan zakładał tam nocleg, a następnie wykorzystanie go jako punktu wypadowego na Tomaselli... :)

_________________
Marek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N lip 22, 2012 10:26 pm 
Weteran
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 12:59 pm
Posty: 123
Lokalizacja: Płock/Warszawa
Na zakończenie opisuję ostatnie dwa dni pobytu w tych wspaniałych górach.
Przedostatniego dnia przeszliśmy przez góry z okolic schroniska Dibona na camping Olimpia zlokalizowany kilka kilometrów na północ od Cortiny d’Ampezzo. Podeszliśmy do schroniska Pomedes, które dopiero szykowało się do otwarcia. Jedyną osoba którą spotkaliśmy była pracująca tam sympatyczna Polka. Dalej nasza trasa prowadziła szlakiem Sentiero Olivieri, który przecina grań boczną wychodzącą z grani między Punta Anna i Tofaną di Mezzo (fragment szlaku prowadzi łatwą ferratą). Na Sentiero Olivieri spotykamy spore stadko kozic, które wbiegają na strome skały prowadzące nad szlakiem i strącają przy tym mnóstwo kamieni. Jeden z nich wielkości wielkości pięści lecąc z dużą prędkością ociera się o nogawkę Michała. Lepiej nie myśleć co by było gdyby trafił go w piszczel…
Dochodzimy potem do Riffugio ra Valles, gdzie mieści się jednocześnie pośrednia stacja kolejki linowej na Tofanę. Budynki które tu stoją są stare i brzydkie. Schronisko jest zamknięte, a kolejkę przygotowują dopiero do otwarcia. Wygląda na to, że końcówka czerwca w Dolomitach to jeszcze okres przed sezonem. W okolicach stacji kolejki mijamy trzy osoby. I to jedyni turyści, których spotykamy tego dnia w górach. Dalej nasza droga prowadzi przez Forcella de Ra Valles i mało wybitny szczyt Ra Zestes. Trasa jest interesująca widoko, po lewej mamy Tofany, na wprost piękny szczyt Croda Rossa, a w dole po prawej Cortinę. Wygląda na to, że mało kto tędy chodzi, bo ścieżka chwilami ginie zupełnie i zastanawiamy się którędy iść. Na szczęście zejście z do campingu przez kosówkę nie jest zarośnięte i droga zejściowa nie nastręcza trudności (poza ostatnim odcinkiem, który idziemy na przełaj przez las).

Widoki z tego dnia:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na Olimpii spędzamy dwie ostatnie noce. Ten camping szczerze polecam każdemu. Jest pięknie położony w lesie nad samym strumieniem Boite, z widokiem na potężną ścianę Pomagagnon. Sanitariaty są nowe i całkiem czyste, rano na campingu otwarty jest sklepik z jedzeniem, jest też automat z bardzo dobrą i tanią kawą.

Kolejnego dnia przechodzimy niedługą ferratę Strobel w grani Pomagagnon, prowadzącą na szczyt Punta Fiames. Wybieramy ją przede wszystkim ze względu na jej bliskość od campingu. Miała to być po prostu krótka trasa na zapełnienie ostatniego dnia bez konieczności przemieszczania się nigdzie dalej autobusami. Podejście do ferraty zaczyna się zaledwie kilkaset metrów od naszego campingu. Od rana jest strasznie upalnie i chwilami mam ochotę zawrócić i spędzić ten dzień leżąc do góry brzuchem :-) Na szczęście daję radę i idziemy dzielnie dalej dochodząc w końcu do upragnionego cienia pod ścianą Pomagagnon. Tu zaczyna się ferrata. Okazuje się, że przejście jej daje zaskakująco dużo satysfakcji :-) Generalnie przebieg ferraty jest raczej pionowy, co powoduje że ekspozycja jest spora. Skała dobrze urzeźbiona, daje dużo radości ze wspinaczki. Trudności techniczne są podobne jak na Lipelli. Najtrudniejszą, zupełnie pionową ściankę pokonuje się po zamocowanych w skale klamrach. Widoki są bardzo ciekawe i rozległe, zwłaszcza z kończącego ferratę szczytu Punta Fiames. Ferrata Strobel okazała się więc bardzo miłym akcentem na zakończenie pobytu, zwłaszcza że w ogóle nie planowaliśmy wcześniej jej przejścia.

Natępnego dnia rano dostajemy się bardzo sprawnie na lotnisko Marco Polo. Nauczeni doświadczeniem z naszej podróży w Dolomity z Wenecji, tym razem nawet nie myślimy o podróży koleją i od razu kupujemy bilet na autobus pospieszny jadący z Cortiny bezpośrednio na lotnisko. Kosztował sporo bo 22 euro, ale było warto. Bezstresowo, w ciągu dwóch godzin dotarliśmy na miejsce.
Wyjazd zaliczam do bardzo udanych. Z pewnymi modyfikacjami, udało nam się zrealizować prawie cały plan wycieczek. Michał okazał się świetnym kompanem w góry ;-) Od powrotu do Polski minęły już trzy tygodnie i z perspektywy czasu oczywiście zaczynam odczuwać znów niedosyt Dolomitów, zwłaszcza wejść szczytowych na wysokie szczyty, jak Civetta czy Tofany di Mezzo i Dentro. Może innym razem, choć raczej nieprędko…

Obrazek
widok na szczyt Col Rosa z ferraty Strobel

Obrazek

Obrazek

na ferracie Strobel:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
tu dopiero była lufa:)

Obrazek
szczytowe partie grani Pomagagnon

Obrazek
na szczycie Punta Fiames

Obrazek
zejście z ferraty
8)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lip 23, 2012 7:58 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 12:43 pm
Posty: 3533
Lokalizacja: Węgierska Górka
szkoda, że to już koniec relacji. Fajnie się czytało i z ochotą oglądało piękne widoki :). Graty za super wyjazd :)

_________________
Galeria zdjęć


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 37 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL