Hello my friends
Kolejnym moim celem po Orlej Perci była Góra Strachu. Dużo się naczytałem o tymże szczycie i muszę przyznać, że nie został aż tak zdemonizowany, jak drabinka prowadząca na Kozią Przełęcz.
Ale zacznijmy od Kuźnic chociaż, bo gdzież tam stamtąd na Kościelec
Do Zakopanego wyjechaliśmy samochodem tuż przed 15:00 w piątek 19. sierpnia - warto zaznaczyć, iż była to dokładnie pierwsza rocznica mojego poprzedniego wyjazdu w Taterki Wink W stolicy naszych pięknych i cudownych szczytów zameldowaliśmy się nieco po 19 (nie tak źle, zważywszy na to, iż mieszkamy 200 km od Zakopca, a korki nas nie oszczędzały), szybkie zakupy i ruszyliśmy w stronę Kuźnic. Moim partnerem wysokogórskim był mój sąsiad, którego po raz pierwszy zabrałem w góry. Tak gwoli ścisłości Wink Parking płatny i nocleg rzutem na taśmę udało nam się znaleźć u bardzo miłego Pana (pozdrawiam go z tego oto forum). Jak się później dowiedzieliśmy, właściciel parkingu jest aktualnym v-ce mistrzem Polski - w wyciskaniu sztangi
Szybki prysznic, przepakowanie plecaków, budzik nastawiony na 5:30 i do spania...Podekscytowany wyprawą dnia następnego nie mogłem szybko zasnąć, Janek spał jak suseł, dobrze, że chociaż nie chrapał. Pozazdrościć... Wstałem nieco po 5, byłem szybszy niż budzik. Śniadanko, sprawdzenie zawartości plecaka i ponowne przepakowanie (tak, tak, zbyt dużo tego chciałem zabrać) i tuż po 6 z mimo wszystko obładowanymi plecakami ruszyliśmy w stronę Kuźnic. Pogoda nie zachwycała, strasznie dużo mgły, widoczność niezbyt daleka. Ale nie podłamujemy się - z upływem godzin powinno się rozpogodzić. Nieco zdziwiony byłem opinią niektórych, że mamy strasznie przeładowane plecaki, jakieś 15 kg na plecach to chyba nie tak wiele, a najlepszy był tekst pewnej pary, która szła praktycznie na pusto, iż nie mogą za nami nadążyć :O Faktycznie czas mieliśmy bardzo dobry, więc dopiero na rozstaju szlaków (Dolina Jaworzynki lub Boczań) porobiliśmy kilka fotek... 10 minut przerwy i naparzamy w stronę Murowańca. W międzyczasie dzwoni do mnie kolega z sąsiedniej miejscowości i dowiaduję się, że za dwie godziny również będą w Murowańcu! Cóż za spotkanie
Docierając do schroniska możemy rozkoszować się cudownymi widokami na Kozi Wierch, Świnicę, czy nasz główny cel podróży, Kościelec...pogoda nie zawiodła Wink W schronisku dłuższa przerwa, czekamy na resztę ekipy. Po ich przybyciu już wiem, że na Kościelec będziemy szli jednak we dwóch. Paweł z dwoma pozostałymi kolegami decydują się na Zawrat-Kozi Wierch, a później do Piątki...Zabieramy się z nimi pod CSG, kilka zdjęć samego stawu, otoczenia i Kościelca, który stąd nie wydaje się aż taki groźny... W tym oto miejscu żegnamy się z Pawłem, Michałem i Kubą (tak mieli na imie jak się okazało po poznaniu w Murowańcu:) i kierujemy się w stronę Przełęczy Karb. Droga strasznie monotonna, jednak po jakiejś godzinie dostajemy się na Przełęcz. Dłuższy odpoczynek, drugie śniadanie i uzupełnienie płynów. Tutaj właśnie zobaczyłem to, czego się spodziewałem. Mityczny szczyt nie zawiódł, wyglądał groźnie. Na żadnym zdjęciu nie udało mi się zobaczyć prawdziwej twarzy Kościelca, dopiero na żywo tego doświadczyłem. Jednak im bliżej góry, tym Kościelec wydawał się bardziej przyjazny. Pierwsza półka skalna nie okazała się trudna do pokonania, później długie i monotonne podejście, gdzieniegdzie szliśmy z boku szlaku ze względu na korki, jednak im wyżej, tym korek mniejszy Wink Najbardziej trudnym momentem moim zdaniem okazał się malutki kominek niedaleko od szczytu, którym wspinamy się z lewej strony szczytu, a w momencie niefortunnego złapania skały i braku absolutnie minimum szczęścia, można polecieć aż chyba pod CSG - to miejsce odzwierciedla doskonale, jaką trudną górą do zdobycia jest Kościelec, nie doświadczyłem tego na szczęście, ponieważ pogodę mieliśmy idealną i skały były suche. Pod sczczytem jeszcze mała wspinaczka i po chwili znaleźliśmy się już na wierzchołku. Ludzi dosyć dużo, mało miejsca na usytuowaniu czterech liter, jednak jakoś udało się nam wcisnąć, przeca nikogo strącić nie mogłem
Po parunastu minutach telefon do Pawła, który jak się okazało zczaił mnie z Małego Koziego
trochę focenia i pasowało by zejść po niespełna godzinie przesiadywania Big Grin Widok w stronę szlaku prowadzącego w dół przyprawia o dreszcze, jednak nie taki diabeł straszny Wink Parędziesiąt metrów pod szczytem spotkamy dwie sympatyczne Panie, które jednak Kościelec zwyciężył :/ Życzymy im powodzenia przy następnym razie i po paru minutach robimy przerwę, coś tam znowu napstrykałem, Janek nawet mnie złapał na jednym ze zdjęć w bardzo aktywnej pozie
Po zejściu na Przełęcz Karb nadchodzi chwila na pierwsze niesnaski - sąsiad chce schodzić tym samym szlakiem co weszliśmy, ja decyduję się na zwiedzenie Hali Gąsienicowej i pozostałych stawów. Po kilku minutach wywodów na temat odległości do przebycia i tym, że pewnie pójdziemy osobno, jednak go przekonałem i jak się później okazało nie żałował. W drodze do Murowańca udało mi się uchwycić potęgę Kościelca, moje ulubione zdjęcie, które gości na tapecie laptopa W Murowańcu jak się okazało miejsc na nocleg nie było i dosyć późno, bo o 19 (szkoda się było rozstawać z tym pięknym miejscem) ruszyliśmy w stronę Kuźnic. I znów problem z latarką Big Grin Po drodze dogoniliśmy parę z Poznania, która również obawiała się drogi przez las. Latarkę miałem w plecaku, wszystko pięknie. Problem w tym, że baterie miałem w aparacie, a aparat upchałem aż tak, że nie mogłem go znaleźć przy tak słabym świetle, powtórka z rozrywki, niczym w zeszłym roku, z tym, że teraz widać lekką poprawę
na szczęście dogoniła nas pewna grupka z czołówkami i z ich pomocą (najdziwniejsze było to, że mimo czołówek nas - ludzi całkowicie praktycznie ogarniętych mrokiem - pytali się, czy dobrze idą) około 22 docieramy do Kuźnic i później o dziwo zbłądziliśmy w drodze do naszego noclegu - godzina błądzenia, po drodze wstąpiliśmy po browarka i o dziwo po jego wypiciu oświeciło mnie i znaleźliśmy się nagle przy bramie wjazdowej do naszego parkingu
Takim oto akcentem zakończyliśmy jakże długą, męczącą, atrakcyjną widokowo i pouczającą wyprawę na Kościelca Wink Jak to napisał pewien osobnik z tego forum - ludzie Kościelca powracają już nieco inni...
PS. Za rok? MPpCh i Czerwone Wierchy...