Petra – część I czyli wąwóz o dźwięcznej acz krótkiej nazwie Siq
Jeżeli ta nazwa się komuś źle kojarzy to nie moja wina. Proszę mi jednak uwierzyć, że jest to jedno z najdziwniejszych, ale i najpiękniejszych miejsc na świecie. No i wydawać by się mogło, że najbardziej znanych, bo kto nie widział w rozlicznych wydawnictwach tych i podobnych obrazków:
Akurat jednak one, mimo, że tak znane tworzą zupełnie nieprawdziwe pojęcie o tym miejscu, ot budynek Świątyni zwanej też Skarbcem Nabatejczyków (tak naprawdę jest to prawdopodobnie grobowiec).
Kim byli ci Nabatejczycy? Bliżej niewiadomo, prawdopodobnie lud ten przybył tutaj w VI albo VII wieku przed na14szą erą z północnej części półwyspu arabskiego. Był to lud i wojowniczy, ale przede wszystkim bardzo dobrze zorganizowany i sprawny do wszelakiego rodzaju handlu a okolice dzisiejszej Petry, jako leżące przy pradawnym trakcie karawanowej znakomicie się do celu nadawały.
Królestwo Nabatejskie rozwijało się szybko i już wkrótce podporządkowało sobie znaczną część obszaru obecnej Jordanii jednocześnie sprawując nadzór nad całym handlem między Egiptem i Syrią a także Arabią i portami Morza Śródziemnego. Sąsiedzi próbowali podporządkować sobie bogaty kraj jednakowoż bez powodzenia, mimo, że próbowały to zrobić takie potęgi jak Egipt Ptolomeuszów i Syria Seleucydów.
Stolica państwa nabatejskiego mieściła się od samego początku w tym miejscu, jednak okres największego rozwoju miasta nastąpił dopiero na początku I wieku p.n.e. i wtedy wzniesiono większość wspaniałych świątyń świątyń grobowców na terenie rozległej doliny pomiędzy dość nieprzystępnymi pasmami wysokich gór wznoszących się ponad dolinę na wysokość niekiedy 500 metrów. Było to miejsce znakomite do obrony bowiem od otoczenia oddzielają je wspomniane już góry a dotarcie do niego prowadzi głównie przez niedostępne skalne wąwozy, z których najważniejszy, właśnie ów Siq ma 1200 metrów długości, wznoszą się nad nim skalne ściany dochodzące do 300 metrów i jest tak wąski, że miejscami mieści się w nim tylko wąska jednoosiowa bryczka.
Znaczenie królestwa nabatejskiego stopniowo spadało i pod koniec I wieku n.e. legiony rzymskie cesarza Krajana zajęły je właściwie bez walki. Wielkie trzęsienie ziemi w 363 roku n.e. spowodowało znaczne zniszczenia, po których Petra nie wróciła już do dawnego znaczenia. W IV wieku większość świątyń pozamieniano na kościoły i nawet rezydował tu biskup. Ludzie zamieszkiwali tu do VIII wieku, potem miasto opustoszało. W XII wieku krzyżowcy docenili jego walory i wznieśli tu fort. W późniejszym okresie trafiali tu już tylko koczownicy. Ponownie dla świata odkrył Petrę w 1812 roku szwajcarski podróżnik Joann Burkhardt, potem coraz liczniej trafiali tu naukowcy i turyści.
Większość obiektów nie tyle zbudowano, co wyryto w miękkim piaskowcu nubijskim o przedziwnych barwach. Niektóre zachowały się znakomicie jak ów Skarbiec Nabatejczyków, inne znacznie gorzej, jeszcze z innymi upływ czasu obszedł się tak, że niekiedy ich istnienia można się prawie tylko domyślać, zastanawiając się przy tym nad tym, czy to, co widzimy jest dziełem natury czy też ręki człowieka. Jedno zadziwia, niektóre z tych robót prowadzono na sporych wysokościach w skalnych ścianach dość niedostępnych. W jaki sposób? Nie wiem, jakoś musieli sobie poradzić, „produkując” przy okazji mnóstwo budulca.
Pierwsza część relacji dotyczy tylko przejścia wąwozem Siq poczynając od obiektów Visitors Centrum a kończąc przy skarbcu. Odległość tą można przebyć pieszo, ale i również skorzystać z konia lub bryczek. Nie skorzystałem.
Fotografowania Siq-u jest zajęciem pasjonującym, lecz nadzwyczaj trudnym. Aby w ciasnym wąwozie objąć całą wysokość ścian trzeba dysponować obiektywem szerokokątnym o bardzo krótkiej ogniskowej (nie miałem). Druga trudność to światło. Na ogół tak się składa, że część ścian tonie w głębokim cieniu a część na odmianę w oślepiającym świetle – kompromis jest trudny. Efekty Państwo ocenią.
Zaczyna się dość „normalnie”. Ot, skalno – piaskowe wzgórza:
i kopulaste pagórki:
Wąwóz zaczyna się w tym miejscu, pozostały jeszcze resztki łuku bramy wejściowej:
A dalej istny kalejdoskop, co 20 lub trzydzieści metrów widzimy inny widoki:
Tutaj jest dość szeroko:
Natura czy ręka ludzka? Nieważne, za to te kolorki
Prawdziwe „firanki” skalne. Natura czy też?
Niektóre boczne odgałęzienia wąwozu zostały w ten sposób „uwolnione” od turystów
No i za chwilę jeszcze tylko parę kroków i zobaczymy to co na początku relacji czyli słynny Skarbiec:
Zerkam do Exif-ów aby sprawdzić czas przejścia. Od przekroczenia bramy do ujrzenia Skarbca minęło ok. 59 minut. Nie robiąc zdjęć pewnie bym szedł ok. 20 minut.
A teraz tradycyjnie zapraszam do obejrzenia albumu na Picasie, tam są większe zdjęcia, znacznie lepiej obrazujące klimat tego niezwykłego miejsca:
http://picasaweb.google.pl/japko175/PetraISiq#
i do dalszej części relacji z Petry.