Kluczem do problemu tego wątku jest jest uogólnianie. Sam mam do tego skłonności więc nie będę potępiał innych gdy im się to przytrafia.
Na stronie TOPR jest taka lista wszystkich ratowników.
http://www.topr.pl/index.php?str=5,2
Ta lista ma circa about 607 pozycji.
Czy stać Was aby tym 607 ludziom prosto w oczy powiedzieć, że są, bądź byli, świętymi krowami ?
Ja nie przeczę, że wśród tych 607 ludzi byli pewnie i tacy, którzy na takie miano zasługują.
Nie chcę polemizować z faktami z książki, której nie czytałem. Pokładam wiarę w bezstronność wymiaru sprawiedliwości. Chciałbym tylko się dowiedzieć czy sąd skazał organizację tych 607 ludzi na potępienie za to co się wydarzyło pod Przełęczą Szpiglasową ? Może mi ktoś na to odpowie bo jestem ciekaw. Razi mnie tytuł bo jest i prowokujący (może to i dobrze bo wzbudza zainteresowanie kupującego) i potencjanie mylący.
Mógłbym wymysleć mnóstwo innych tytułów równie atrakcyjnych ale i bardziej precyzyjnych, które nie podważałyby dorobku tej organizacji, tych 607 ludzi.
Nawiasem mówiąc jak się przegląda tą listę ratowników to od razu widać kto się naprawdę udzielał a kto podchodził do członkowstwa mniej poważnie. Jest na tej liście nazwisko znajomego górala, który faktycznie przelotnie w GOPRze był ale który tak naprawdę nic tam ciekawego nie zrobił i się specjalnie nie przysłużył. I ja o tym wiem, i ja mu tego za złe nie mam bo do takiej roboty trzeba mieć powołanie.
Ten młody ratownik, który zginąl, takie powołanie chyba miał. Tak wynika z opisu z okładki książki a opis ten przeczytałem. Ten młody człowiek, jak i jego ojciec, doskonale musieli wiedzieć z jakim ryzykiem połączona jest służba w TOPRze. Ktoś, być może, popełnił błąd wtedy gdy doszło do wypadku i powinien ponieść za to jakieś konsekwencje (a jakie to już zupełnie odrębny temat). Ale mówimy tu o jednej, może kilku osobach a nie o tych 607 z listy na stronie TOPRu. Tytuł książki sugeruje coś innego i to mnie osobiście, jak i wielu innych, boli. Uważam też, że jeśli ktoś faktycznie popełnił jakiś błąd i ma za grosz sumienia, to na pewno będzie z tym ciężarem żyć do końca życia. Podobnie myślałem o ojcu, któremu wyślizgnął się z rąk malec, spadł z Kasprowego Żlebem pod Palcem i zmarł od obrażeń. Niektórzy ludzie na różnych forach chcieli tego ojca ukrzyżować a ja, też ojciec, myślałem wtedy, że ten człowiek pewnie nie chce już żyć, że najchętniej to sam by się w ten zleb rzucił. Pójdę nawet za tą myślą dalej. Uważam, że autor książki musi podobnie się czuć. Wychował syna na porządnego człowieka, zaraził go miłością do gór a teraz go starcił w górach. Czy to była czyjaś wina czy też nie, to i tak musiał przez chwilę chociaż pomyśleć czy to on sam nie zawinił ciągnąc syna w góry. Ja bym na pewno tak pomyślał gdyby moją córkę spotkało coś podobnego.
Jak przeczytam kiedyś tą książkę to może coś więcej jeszcze napiszę. Na tym etapie znajomości sprawy nie mam śmiałości napisać nic więcej. Starałem się być precyzyjny w wyrażaniu myśli tak by uniknąć insynuacji, zbędnych osądów i wycieczek personalnych.