Tym razem nie była to jednodniówka tylko weekend w Tatrach. Plany były ambitne (Wrota Chałubińskiego i przejście granią na Szpiglasowy – tak jak zrobiła to ostatnio Ania – Kamzik), ale spało się tak dobrze, że plany trzeba było zmienić. A co fajnego można zaliczyć z Kuźnic w stosunkowo krótkim czasie ? Tak, oczywiście – Kościelec. Z Kuźnic wyszliśmy z dziewczyną o bardzo nieprzyzwoitej jak na drugą połowę października porze – czyli parę minut po 11. Zachowanie godne typowych ceprów
. Ale co tam, czasem sobie można pozwolić na odrobinę szaleństwa. Pogoda w sobotę była doskonała, choć chmury od rana ewidentnie upatrzyły sobie 2 szczyty i były to jak na nieszczęście Świnica i ... Kościelec. Ale to nas nie zraziło. O nadziei mówią różne dziwne rzeczy, ale my ją do końca mieliśmy, że chmurki w końcu odpuszczą Kościelcowi i jak się później okazało niebiosa były dla nas łaskawe. Ruszyliśmy zatem przez Boczań, bo nie było już na co czekać. Niestety moja towarzyszka miała tego dnia pewne kłopoty zdrowotne, wiec mniej więcej w połowie drogi do Murowańca rozdzieliliśmy się. Ja poszedłem odrobinę szybciej, a ona ustaliła swój nowy plan na Czarny Staw Gąsiennicowy. Może szarmanckie to z mojej strony nie było... – niech żyją wyrozumiałe kobiety !
. Pora na konkrety czyli foty
.
Tutaj usiłowałem sfotografować Gorce i prawie mi się udało a na kolejnym zdjęciu Kopieniec Wielki. Górka ta ma 1328 m. n.p.m. czyli jest wyższa niż Turbacz, ale w Tatrach respektu nie budzi...choć dla oka jest całkiem przyjemna. Zwłaszcza jesienią.
Po prawej stronie piękny widok na Giewont
I mój cel po raz pierwszy. Widać, że chmury walczą z promieniami słońca...
Fotka 4
Murowaniec omijam i ruszam początkowo żółtym szlakiem prowadzącym
na Kasprowy. Wkrótce szlak żółty zmieniam na czarny na Świnicką Przełęcz
Kościelec i Zadni Kościelec widzę już w pełnej krasie
Dochodzę do kolejnego rozwidlenia szlaków i udaję się na przełęcz Karb
Teraz obowiązkowa fotka przy tablicy ostrzegającej o trudnościach szlaku (chyba postawionej tu nieco na wyrost), ale przy oblodzeniach i mokrej skale ta przesada aż tak wielka nie jest. Jak starzy wyjadacze i pewnie nie tylko dobrze wiedzą na szlaku na Kościelec nie ma ani grama żelastwa i owe trudności na tym właśnie polegają. Musimy zaufać wyłącznie swoim kończynom. Zwłaszcza przy schodzeniu przy mokrej skale, czego właśnie ostatnio doświadczyłem w niektórych miejscach bardzo się przydają przysłowiowe „cztery litery”. Zatem znalazłem kolejne zastosowanie tej zacnej części ciała
)).
Zaczynam najciekawszy odcinek szlaku na Kościelec. Po krótkiej wędrówce docieram do progu skalnego, którego bez pomocy łapek się nie pokona. Fragment niezbyt trudny, ale co jakiś czas ktoś się tam zaklinowywuje. Na szczęście jest to bardziej zabawne niż niebezpieczne, ale uważać trzeba wszędzie.
Jeszcze 2 fotki z dalszego odcinka szlaku
I już delektuję się widokiem ze szczytu. Kolejno na Świnicę, Granaty, Żółtą Turnię i Czarne Ściany. Chmurki jednak się zlitowały. Wiara czyni cuda
.
Rzut oka na Zmarzły Staw. Widać, że faktycznie jest zmarzły, a jego otoczenie o tej porze roku wygląda jak z bajki.
Na szczycie spotkałem trzech sympatycznych jegomościów, którzy poczęstowali mnie whiskaczem. Jak na tą porę roku to chyba lepsze to od piwa, które o zgrozo wypiłem dopiero w drodze z Kuźnic na kwaterę. Chyba się starzeję
.
Po sesji zdjęciowej pora w dół, bo czasu nie ma za dużo a czołówki brak.
Po drodze uwieczniam jeszcze Zielony Staw i Czarny Staw
I ... spotykam moje dzielne dziewczę, które mimo przeciwności losu zdobyło Mały Kościelec, Karb i śmiało podąża w stronę szczytu Kościelca. Dziś nie udało się wejść na szczyt, ale będą z niej ludzie (zauważyłem tą sportową złość)
.
Już powoli schodząc – tym razem Dolinką Jaworzynki robimy jeszcze kilka fotek na otoczenie Doliny Gąsienicowej. Wszystko jak na dłoni. Nawet Świnica, Kozi i Kozie Czuby, które zwykle chowają się w chmurach. Przecież widziałem ten widok już chyba dziesiątki razy , a wciąż nie mam dość i nie mogę nasycić oczu. Cała magia gór. Jak to powiedział ktoś mądrzejszy ode mnie: „w górach jest wszystko to co kocham”. Do następnego razu – oby jak najszybciej.
Dziękuję za pozornosc
))
Wojtek (Carcass)