Wiedziony moim instynktem
anty-zdrowo-rozsądkowym postanowiłem zobaczyć fragment Granii Musialskiej – czyli ścieżkę
jakiegoś-kogoś-tam kto pracował na Musale i po raz pierwszy nią się wybrał.
Grań z dołu:
Dół z Grani
Skusiły mnie gwiazdki których było pięć w przewodniku z lat 80-tych aż pięć (pomyślałem, że to jak z hotelami – klima, wanna pełna bąbelków, masaż erotyczny i drinki z palemkami). Galicja wyczytała również, że ginie tam kilka osób rocznie (no chyba z rozkoszy).
Więc w długą. Przede mną szczyt – cel mojej drogi – Małka Musała 2900 i coś tam jeszcze w górę.
Początkowo jak jaki pop… lazłem granią a na trawersiki schodziłem na północną stronę i to w zasadzie tak dla picu, bo konieczności na razie takowej nie było. Pomyślałem, że to chyba nie z rozkoszy oni giną… Na zdjęciu w jakuzi z prześliczną Bułgarką:
Po którymś tam wystawieniu głowy ponad grań ujrzałem biżuterię… Piękna, zardzewiała stalówka zawinięta wokół skały próbowała mówić do mnie:
„Idioto… od południa…”
Wysłuchałem tych szeptów… wróciłem jeszcze po aparat i ściechą… pięknie… jak na Grani Krupówek walę prosto do celu. Droga jak ceporstrada do moka: Karocą da się przejechać

:
Kilka wybojów, które napotkałem po drodze:
Trochę karocę popodbijało na powyższych wybojach i z piskiem opon szczytowałem
No i co się okazało????? Przede mną inny szczyt cel naszej drogi: „curig i bonwłajaż” (jak nam tłumaczył drogę pewien Serb) na Musałę 2924 lub 2925 metrów wystającej ponad morze…
A to zdjęcie miało być najstraszniejszym zdjęciem w mojej historii… ale nie wyszło…
Dawaj więc w długą do wyczekujących mnie na Musale
Galicji, Ellsenilli i Pinia – musieli się już martwić, oczywiście ścieżkę zgubiłem i ni w pięć, ni w dziesięć wylazłem na całkiem niezłą ekspozycję – której nie zamawiałem… Obszedłem więc skałę na której wyhamowałem, spojrzałem w twarz diabłu, cyknąłem mu fotę i poszedłem w dół szukać ściechy…
„Od południa… Idioto…”
Tak jak sobie myślałem… wszyscy bardzo się martwili o mnie (a zwłaszcza
Pinio…):
Strasssssssssssssssssssszzzzzzzzzzzznie napaliłem się na kolejne pozaszlakowe wycieczki
Z wrażenia skóra mi zaczęła schodzić z rąk...
Polecam tą ścieżkę każdemu, kto się tam wybiera, a wiem, że jeszcze kilka osób w tym roku z naszego grona obskoczy Musałę
