Agawa napisał(a):
Hahaha, ale wnioski.... Sorry, ale skąd przyszło Ci to do głowy?!? Ja tego nie powiedziałam, tylko Ty...
No tak, ale z Twojego posta wynikało, że tylko chodzenie po górach jest wartościowe. No dobra, nadinterpretacja
Ale wszystkich chodzących na dyskoteki nie wrzucałbym do jednego worka. Nie cierpię dyskotek (za sprawą muzyki, bo towarzystwa dyskotekowego nie znam), ale do klubów studenckich, gdzie grali muzyke "dla mnie" chadzałem. I wcale nie uważam się przez to za wyjałowiony intelektualnie
Agawa napisał(a):
I jak już mieszamy wiele wątków - od wychowywania nie są tylko rodzice . A szczególnie odnośnie chodzenia po górach
Widzisz. Wolę, żebym to ja wychowywał moje dzieci, a nie szkoła. Szkoła, czy inne instytucje "wychowawcze" mogą co najwyżej w pewnym stopniu wspomagać ten proces, ale nie uwierzę, że szkoła jest w stanie wychować dziecko. Nawet (a może przede wszystkim) Elżbietanki nie są w stanie tego zrobić.
Spędziłem kilka lat w szkole - jak chyba większość tutaj
- i wiem, że gdyby to szkoła miała mnie wychowywać, to byłbym zupełnie kimś innym. niekoniecznie lepszym
A wychowanie przez góry? Jeśli moim dzieciom spodoba się w górach, to sie będę cieszył. Ale nie będę ich zabierał tam tylko po to, żeby ułatwić sobie wychowywanie potomstwa
Moim zdaniem mocno upraszczasz. idea może jest i piękna, ale daleka od praktyki i rzeczywistości. Masz dzieci?
Agawa napisał(a):
Turystyka to przyszłość wielu biednych regionów. Przy tym nie ma wcale konieczności dokonywania wyboru między "biedną" młodzieżą, a "bogatymi" dorosłymi. Chodzi o zachęcanie, czyli niejako wychowywanie sobie przyszłego "pełnowartościowego" turysty. Banki już to wiedzą . Uczmy się od biznesu . Ten sam komentarz do tematu schronisk. I nie mogę się powstrzymać - kto w największym stopniu niszczy sprzęt? Czy czasem nie uczestnicy dzikich balang dla "bogaczy" w schroniskach?
Zacznę od końca.
Tak się składa, że ci, co sami zarobili pieniądze są świadomi ich wartości. Dlatego dorośli raczej nie skaczą po łóżkach, nie piją na umór, nie rzucają koszami na śmieci. Tak się dzieje raczej na szkolnych wycieczkach (nawiązując do wychowania przez szkołę). Tak przynajmniej to widziałem przez kilkanaście lat bywania w górach i schroniskach.
Turystyka to przyszłość wielu regionów. To slogan! Chyba, że nie myślisz o typowej turystyce górskiej. To jest szansa dla kilku gospodarzy, którzy zrobią porządne gospodarstwa agroturystyczne, ale nie dla regionów. Turystyka (w szerokim pojęciu) będzie się koncentrowała wokół większych ośrodków. porównaj na przykład Krynicę i beskidzkie miejscowości które nie są uzdrowiskowe. Choćby moje ulubione Rytro, w którym i tak sporo się dzieje, ale to dlatego, że jeżdżą tam bezpośrednie pociągi z dużych miast. Albo lepiej: Zawoję, gdzie zimą przyjeżdża dużo osób na narty i trochę osób latem i okoliczne miejscowości: Czatoża, Wełcza... kto tam przyjeżdża? Nikt lub prawie nikt. Bo taka wieś nie jest w stanie zapewnić atrakcji dla większej ilości osób, a zamiast płacić za dojazd do Zawoi lepiej tam zamieszkać.
Porównanie banków do małych gmin podgórskich jest co najmniej nie trafione.
Agawa napisał(a):
Kasa samorządowa. To jednak coś innego, bo to środki społeczności lokalnej, która wie (a przynajmniej powinna), po co się te pieniądze wydaje. Dobre inwestycje wracają do tej samej kasy i do tej społeczności.
I Ty wierzysz, że środki z podatków wiejska gmina gdzieś na podbeskidziu zainwestuje w turystykę? Po pierwsze - wyda je na pieżące potrzeby. Po drugie - nie skorzysta ze środków unijnych, bo nikt nie będzie potrafił stworzyć prawidłowego planu rozwoju.
Jaki sobie wyobrażasz iwestycje, które mają przyciągnąć turystę do wsi, gdzi enie ma nic atrakcyjnego dla gości? Co to ma być? Rzuć pomysł, pomyślimy nad tym i podeślemu samorządom lokalnym. Niech korzystają.
Agawa napisał(a):
Bylebym - po pierwsze - usłyszała, że coś takiego fajnego, innego jest, że można tam robić to, a to, zobaczyć to, a tamto, że mogę się przespać tu albo tam, że mogę...
Właśnie - co możesz? Jeśli w okolicy jest jezioro, czy zalew - da się jakoś przyciągnąć ludzi. Zamek też ktoś zwiedzi, zostawi kilka złotych za wiejście, może zje obiad, zrobi zdjęcie za 5 złotych z misiem na tle zamku i zapłaci za parking. Ale co można zrobić we wsi, czy miasteczku, w którym nie ma nawet kościoła z XIX wieku (ile można zarobić na zwiedzaniu kościoła w małej miejscowości?)? Rzuć pomysł.
Agawa napisał(a):
Jasne, niewidzialna ręka rynku . Nie apeluję wcale o ucięcie tej łapy, ale zgrzytać zębami mi wolno! Ja zarabiam w złotówkach (jeszcze).
Oczywiście, że Ci wolno. Ale gdyby nie ta niewidzialna ręka rynku, nasza turystka stałaby na poziomie Białorusi.
Choć w związku ze stałym podgryzaniem tej ręki przez określone kręgi i tak niedługo nic nie będzie można zrobić bez przyzwolenia państwa. A państwo przyklaśnie, da pieniądze (z naszych podatków) i będą kwitły inwestycje, a wszystkim będzie się żyło lepiej i szczęśliwiej.
PS. Czuję się młodo