W końcu robią się warunki zimowe, obserwujuemy prognozy, ale czy o u nas, czy w Szwajcarii pada. Dobrze, bo będzie jazda. W międzyczasie odwiedzamy Beskidy i Tatry. W końcu luty, meteorolg dostrzegł okno pogodowe, więc ruszamy. W większej ekipie, rezerwujemy nocleg 6-cio osobowy w znanym pensjonacie. Piątek poświęcamy na dojazd, niedziala, ruszamy w góry.
13-02-2021 Egghorn - pasmo Silvretty.
Ruszamy długą, łagodną doliną z Klosters. Miesiąc wcześniej już tędy zjeżdżaliśmy, więc nie było zaskoczenia, że podejście będzie długie i nużące.
Ruszamy na wschód, w kierunku Silvrettahorn. Chodziaż ten jak i inne np. Piz Buin są w zasięgu ręki, tym razem popatrzymy na nie z oddali. Przyjdzie czas. Tymczasem planowaliśmy na rozgrzewkę dotrzeć w okolice schroniska Silvretta i wrócić tą samą drogą. Łażenia dużo, jazdy mało. Dzięki temu, że zdecydowaliśmy się wejść w dolinę Galturtalli - odnogę głównej doliny, w okolicy południa byliśmy ponad schroniskiem. Część ekipy decyduje się wrócić, po dotarciu na wys. ok. 2450m
Część idzie dalej, ale bez wyraźnego celu. Słynne słowa, "chodzmy, zobaczymy jak będzie". Tym oto sposobem, najpierw na lodowiec, potem na kolejne piętro lodowca Silvretta, no i finalnie znaleźliśmy się na Egghronie. Po lewej stronie Silvrettahorn, po prawej Torwache i Verstanclahorn. Jak na rozgrzewkę trochę dużo, ale pogoda dopisuje, poza tym w następnej części będzie już tylko przyjemność zjazdowa.
Lodowiec Silvretta nie jest stromy, jazda jest miła i niewymagająca. Śnieg częściowo przewiany, częściowo nawiany, warunki zmienne zależnie od tego, jaką część lodowca się wybierze. Czasem nawet kijami trzeba się odpychać, bo za płasko
Prawdziwą radość sprawiły nam stoki bezpośrednio do doliny, poniżej schorniska. Wystwione na północny-zachód, puchowe stromizny to megafun.
Zachodzik a my dalej w dolinie.
14-02-2021 - Ducan Gletscher
Zwiedzamy południową część regionu Davos. Jedziemy do Sertig Dorf. Jeśli ktoś się będzie tu wybierał, należy mieć gotówkę, aby zapłacić za parking. Karta nie działa. Nieuchornna kara za brak bilecika nastąpi tuż po zakończeniu tury.
Celem ma być szczyt z pasma Ducan. Dzielimy się na dwie ekipy, jedna wybiera jednak bardziej słoneczne stoki. Nam na słońce przyjdzie trochę poczekać. Idziemy za śladami w kierunku DUcantal. Tym razem praktycznie od razu w górę. Od początku nabieramy wysokości.
W końcu wychodzimy z cienia.
Trawersujemy zbocza i wchodzimy na kolejne piętra doliny.
Po drugiej stronie doliny Alplihorn. Również popularny szczyt skiturowy.
Pasmo DUcana przed nami.
Końcówka na przełęcz jest bardzo stroma. Decydujemy się podejść pod skały i wejść na butach. Nie jest to zbyt wygodne, ponieważ jest dużo śniegu i miejscami brodzimy po pas.
W końcu szczyt. Pogoda piękna, widoki odległe.
Jeden kolega zjechał wcześniej, nie pchając się na przełęcz. Potem poleciał już wzdłuż śladów do doliny. Nasza dwójka zjecahła ze szczytu, potem trawers zbocza Ducana, aby przedostać się do kolejnej przełęczy Ducanfurgga. Stąd dopiero kierujemy się do doliny.
Jeszcze trochę kluczenia, trochę odpychania kijami i jesteśmy w dolinie.
15-02-2021 Alplihorn i Chrachenhorn
Rano jeszcze pogoda jest piękna, ale niedługo ma się to zmienić. Na zdjęciach widać, że Alplihorn jest bardzo uczęszczany.
Na szczyt można wejść z tej lub drugiej strony grani widocznej na zdjęciu
Na podejściu widoki przepiękne.
Końcówka, to w miarę szeroka grań, z kilkoma niespodziankami. Grań zwęża się i samo podejście na szczyt robimy bez nart.
Pogoda bardzo szybko się zmienia. Po dotarciu do depo, Prawie całe niebo zasnuło się chmurami. Znów we dwójkę planujemy jeszcze podejść na kolejny szczyt. Więc już teraz ruszamy w dół. Podczas, gdy reszta ekipy radośnie sunie w kierunku parkingu, my podążamy ku słońcu.
Widok ze szczytu Chrachenhorna. Na szczęcie niebo nie zasnuło się całkowicie. Coś tam było widać na horyzoncie.
Trochę było widać, więc przemieściliśmy się do sąsiedniej doliny. Na dole mamy nadzieję dotrzeć do "naszego" parkingu.
Na podejściu mieliśmy szreń, tutaj wygląda to zdecydowanie lepiej. Ciśniemy w dół.
Nie było źle, na koniec niewielkie podejście i parking osiągnięty.
16-02-2021 Büelenhorn
Większość ekipy zbiera się do wyjazdu, my planujemy jeszcze przedłużyć pobyt. właściwie, tego dnia mogło by nie być. Startujemy z parkingu z poprzedniego dnia i wchodzimy do doliny, którą wczoraj zjeżdzaliśmy. Büelenhorn to szczyt po drugiej stronie doliny, niewysoki, w sam raz na zakończenie obecnego etapu. Jest ciepło i śnieg jest mokry. Przezornie nasmarowaliśmy foki, ale po chwili okazuje się, że to niewiele daje. Przed nami ślady pokazują, że wcześniej nie mieli lepiej. Gdy ich doganiamy, zarówno oni jak i my mamy kowadła pod nartami. Śnieg lepi się nieznośnie i nie pomaga wosk, świeczka, smar czy szuranie. Po kilku krokach chodzimy na grubej warstwie przylepionego śniegu.
Na szczycie jest trochę zimniej i szura się trochę lepiej. Zjazd też jest w miarę dobry. Dopiero poniżej 200-300m śnieg staje się tępy, że trudno się jedzie. Najlepij po wcześniejszym śladzie. Gdy odbijasz na świeży, narty hamują momentalnie i możne zrobić fikołka.
Jest sporo na plusie, ciężko się jedzie. Dziś kończymy przygodę w okolicy Davos. Pakujemy się i przenosimy do schroniska.
Byliśmy przygotowani na winterraum, ale okazało się, że Chamanna Tuoi - schronisko po drugiej stronie tunelu Vereina i Piz Buina - jest już czynne więc wieczorem parkujemy w miejscowośći Guarda i ruszamy do tego schroniska.
Kończymy dzień po 2 godzianch w prawie pustym schronisku z nocnym widokiem na Piz Buin. Wita nas pewien człowiek, a w nocy prognozują opady śniegu.
17-02-2021 Jamspitze z wizytą u Austriaków
Planowaliśmy Piz Buin i to rynną od strony południowej na przełęcz Fuorcla Buin. Jednak nocny wiatr, opady i niemrawa pogoda rano, odwiodły nas od tego zamierzenia. Wczoraj wieczorem powitał nas pewien chłopak i zapytał skąd my. Na to on: "No, k...de, to trzeba było od razu tak
" W schronisku 7 osób, czterech polaków i trójka szwajcarów. Postanowiliśmy razem podejść na Jamspitze. Szwajcarzy tymczasem rano założyli narty i pojechali do doliny.
Stopniowo w ciągu dnia wypogodziło się i na podejściu mieliśmy juz piękną pogodę. Jedynie mocny wiatr na szczycie trochę przeszkadzał.
Piz Linard wyłania się zza grani.
Właściwie, to wchodzimy na Hinter Jamspitze. Pomiędzy Vorder a Hinter jest łagodna przełęcz, do której potem zjedziemy. Od strony południowej nie ma bezpośredniego wejścia na szczyt. Docieramy ok 100 pod szczyt, trawers na przełęcz w lewo, potem cały szczyt obchodzi się z lewej strony i wchodzimy od północy, od przełęczy Jamjoch. Całość nie jest stroma, wszystko weszliśmy na nartach.
Na szczycie oczywiście krzyż.
Nasze ślady podejściowe poniżej widoczne.
Piz Linard
Zjazd na północ kusi. Ruszamy na razie na przełęcz Jamjoch. Śnieg jest wyśmienity.
Z przełęczy jeszcze trochę dalej. Jeszcze lepiej to wygląda.
Ponieważ nie było to w planach, sprawdzamy, którędy można bezpiecznie przejechać. Łapie nas już austriacka sieć, więc można buszować w internecie. Puszczamy się lodowcem. Jazda pierwszy sort. Ilość śniegu odpowiednia, konsystencja odpowiednia, pogoda odpowiednia:)
Zadowoleni docieramy na dno lodowca. Chwila przerwy dla zrelcjonowania naszych poczynań, po czym ruszamy w górę. Trzeba teraz podejściem zapłacić za tą przyjemność. Mamy 600m w pionie.
po drodze, otwierają się kolejne boczne doliny, kolejne możliwości do turowania
Nasze ślady sprzed 2-ch godzin.
Po dotarciu na przełęcz pod Hinter Jamspitze, czeka nas kolejny zjazd. Zimny wiatr nie pozwolił zmięknąć świeżemu śniegowi, więc po tej stronie góry jazda jest również przyjemna. Ślad naszego rannego podejścia ciągle jest widoczny.
Cały stok dla nas:)
Chłopaki z Monachium zostają dłużej, my zjeżdżamy do parkingu. Piz Buin ciągle czeka. Rynna także czeka. Do następnego razu.