Po trzynastej decydujemy się ruszyć ze schroniska, celem jest szczyt w bliskiej okolicy schroniska, Piramide Vincent 4215 m. O osiemnastej ma się popsuć pogoda, ale wystarczy nam, że na wejściu będzie w miarę dobra, zakładamy że do osiemnastej i tak będziemy już w schronisku. Pomimo, że jesteśmy na ponad 3600m czuję się bardzo dobrze, nie ma porównania do zeszłego roku, gdzie zgon po dojściu do schroniska był całkowity, tutaj żarełko weszło bez problemu, żadnych bólów głowy, nic tylko cisnąć. Jako drogę wejściową obieramy
South West Ridge, zejście drogą normalną, która nie licząc tego, że idziemy po lodowcu i jesteśmy na ponad 4k jest łatwiejsza niż wejście na Babią zimą
Po zejściu na lodowiec, troszkę trzeba nim podejść do góry po czym przetrawersować do prawej w kierunku skalnego zbocza. Idziemy nie związani, także dość czujnie bo ścieżki nie ma w tym miejscu, musimy zrobić własną.
Początkowo grań jest szeroka, ze wzrostem wysokości robi się wąsko, idzie się bardzo dobrze po dużych blokach skalnych. Gdy grań robi się mało zjadliwa wchodzimy na ścianę i trawersujemy ją cały czas w górę, trawers już nie jest taki miły jak grań, straszna kruszyzna.
Na trawersie pojawia się śnieg, dość stromy więc ubieramy raki. Po drodze jeszcze parę zalodzonych miejsc po czym wychodzimy na śnieżną grańkę, którą wchodzimy w kolejny trawers, tutaj już cały czas śnieg.
Idziemy na lekko i nie związani, ja mam do uprzęży dopiętą puchówkę i butelkę z izo, szpej lodowcowy, Michał z Bogdanem mają małe plecaki, Michał dodatkowo ma linę, by się związać na zejściu. Po trawersie kierujemy się do stromego i wąskiego żlebu, nim wychodzimy na kopułę szczytową. Po drodze trzy razy przywala nam krupą śnieżną a tak to palemka
Po niecałych trzech godzinach jesteśmy na szczycie.
Pogoda jest dynamiczna, ale chmury robią niezły spektakl.
Bogdan dociera ostatni, chwilę siedzimy za zaspą bo troszkę wieje, widoki nie są rozległe. Widać Naso i początek grani Liskamma, Balmenhorn i południową grań Parottspitze.
Wiążemy się sznurkiem i zaczynamy schodzić bo pogoda wyraźnie się pogarsza.
Zejście strasznie się dłuży, śnieg jest brejowaty a w połowie zejścia zaczyna padać śnieg. W schronie próbujemy wcisnąć jeszcze jedną pizze, bo browara nie trzeba wciskać, wchodzi bez problemu
Trzeba wcześnie iść spać bo kolejny dzień będzie mega ciężki, od jutra przez trzy dni nie zejdziemy poniżej 4k