Plan wymyśliłem jakiś czas temu i trzeba było tylko wcielić go w życie.
Mieliśmy wyjechać w środę o 20 ,a wyjazd..odwołaliśmy 15 min przed godzina ,,0,,
Rezygnacja i wkur w był spory. Powodem rezygnacji był plan wprowadzenia godziny policyjnej w Serbii oraz zamieszki w Belgradzie.
Na drugi dzień okazało się że prezydent zrezygnował z tego planu. Znowu jesteśmy w grze. Nerwowe telefony do interesujących nas ambasad i pada decyzja ze jedziemy w piątek po pracy.
Wyjazd o 17 na obwodnicy Krk korki ,a przed samym Chyżne nieoznakowane BMW wręcza Michałowi bon na 100zł i nabija 4 pkt na prawo jazdy...
Droga długa ale w zasadzie szło dobrze,widzimy kometę a na granicy Serbsko Bułgarskiej wypełniamy bzdurne ankiety.
O 12 w sobotę jesteśmy w Borowcu i rozpakowujemy się w pokoju ,by trzydzieści minut potem być na parkingu gdzie zaczyna się szlak na Musałę
Podejście lasem jest strome i długie,ale szliśmy tam chyba ogłuszeni podróżą i upałem.
Wreszcie coś widać ,po drodze zatapiamy buty po kostki w błocie.
Nogi idą same ,jakbym w schronie piwo wypił to pewnie zasnąłbym w parę chwil.
Podchodzimy coraz wyżej..
Klimat jak w Tatrach ,nawet zobaczyłem Doline Furkotna i Hruby..
Wreszcie po 4h od auta jest szczyt -trochę fotek ,nawet fajne widoki i zasypiamy na ławkach przy obserwatorium
Z Krakowa na Musałę są 22 godziny
Sen jest dobry ,zrobił swoje i zaczynamy po 18 schodzić, idziemy szybko ,ale już w okolicy lasu odpalamy automat i nogi bolą, mokre buty robię swoje. Zastanawiamy się jak to możliwe że taką stromizną wchodziliśmy tu po południu.
o 21:30 jesteśmy w pokojach ,odpalam browary
wchodzą jak złoto ,a sen przyszedł szybko.
W niedzielę budzimy się o 8 dziś ma być luźnej
Jedziemy ponad godzinę do jednego z najważniejszych miejsc w Bułgarii
Monastyr robi wrażenie przy wszechobecnym syfie jest tam wszystko wycacane.
Wracając zahaczamy i tzw piramidy skalne,30 min w pełnym słońcu by tam dojść....
Zaliczamy obiad w knajpie i jedziemy do kolejki ,która wwozi w okolicę słynnych Siedmiu Jezior (takie nasze pięć stawów)
Tu 500m przed parkingiem kolejki jest szlaban (i zakret ze nic nie widać) niepotrzebnie pytamy ciecia czy to tu...
kazał zawrócić w inna drogę. Generalnie trochę szlakiem trochę na pałę po godzinie doszliśmy do dolnej stacji kolejki .
Jest 17 ostatni zjazd o 19 na dojście do pierwszego stawu potrzeba godzine...
Uwijamy się i w godzinę tam i z powrotem zaliczamy trzy stawy
było biegane.
W nagrodę piwkujemy.
Wracamy do pokoju już na noc gdzie dostajemy info że we wtorek w nocy Węgry wprowadzają kwarantanne dla jadących z Serbii..
No to super mamy 1 dzień i brak opcji na wtopę czyli np dwa kapcie w aucie czy inne tego typu sytuację.
Nastawiamy budzik na 3 i rano wyjazd do Serbii ,tam też mamy się ochotę zatrzymać...