tomek.l napisał(a):
Nie jadą.
grubyilysy napisał(a):
W tym sezonie.
Pawel1988 napisał(a):
Przez koronawirusa
I nie tylko.
Janusz Gołąb dorzucił do pieca, tak jakby się za słabo paliło.
Cytuj:
To prawda, że nie do końca podobało się panu, jak przebiegała ostatnia zimowa wyprawa na K2?
W pewnym momencie nie chciało mi się już w ogóle wspinać. Chciałem wracać do Polski i napisałem do ludzi z Polskiego Związku Alpinizmu, żeby zabrali mnie stamtąd. Uważam, tak zostałem ukształtowany, że w górach, przy tego typu dużych wyprawach, trzeba grać zespołowo. Pod K2 tego nie było. Jest wiele kulisów tej wyprawy, których nie pokazuje film, jaki został nakręcony przez Dariusza Załuskiego. Gdyby Darek pokazał wszystko, co tam się działo, mocno by zawrzało.
(...)
Chodzi o zachowania Denisa Urubki?
Przede wszystkim. Tego człowieka można lubić albo nie. Piotr Tomala, który był na wyprawie na K2, a dziś jest szefem programu Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 im. Artura Hajzera, powiedział panu ostatnio w wywiadzie, że nie wierzy, by Denis mógł się źle wypowiedzieć o Polakach. Że to raczej nie były jego prawdziwe słowa. Cóż, ja byłem pod K2 świadkiem takich rzeczy, że z powodu zachowań Denisa o mało nie doszło do mordobicia. On potrafił powiedzieć człowiekowi w oczy coś, co nie miało pokrycia z faktami. I można tu podać wiele przykładów.
Poproszę o jeden.
Gdy Urubko nas opuścił i zszedł z bazy, niedługo później opublikował w serwisie Russianclimb informacje, że schodził ze ślepymi tragarzami i spotkał, jakichś Polaków, których musiał ratować. Twierdził też, że nie chcieliśmy mu użyczyć helikoptera. To były kłamstwa. Krzysiek Wielicki (kierownik tamtej wyprawy – red.) wkurzył się i poprosił Denisa o wyjaśnienia. Urubko stwierdził: „To nie ja. To ludzie z tego portalu tak napisali”. Tak się składa, że naczelną tego serwisu jest koleżanka Denisa, którą mam w znajomych na Facebooku. Napisałem do niej. Mogę panu pokazać, co mi odpisała. Stwierdziła: „Denis jest trudnym człowiekiem. Bardzo przepraszam, już kasuję ten tekst. Przeproś też Krzyśka”. Dla mnie dziwna jest już sama historia, jak Urubko znalazł się na naszej wyprawie.
Właśnie – jak to wyglądało z pana perspektywy?
Kilka lat temu przeczytałem w "Rzeczpospolitej” artykuł, w którym wypowiadał się Wielicki. Powiedział: "Mamy człowieka, który wejdzie dla nas na K2”. Tak to mniej więcej ujął. Właśnie wtedy załatwiono mu polskie obywatelstwo. Zrobił to Janusz Onyszkiewicz, który jako polityk miał swój udział we wprowadzeniu Polski do NATO, a później przez kilkanaście lat był prezesem Polskiego Związku Alpinizmu. Urubko tak naprawdę mieszka we Włoszech, a nie u nas i jemu właśnie po to było obywatelstwo. Uznał, że łatwiej będzie zdobyć je w Polsce niż w Italii. Słowa Wielickiego z tamtego wywiadu mocno mnie zdziwiły. Zresztą nie tylko mnie. Dwa lata przed ekspedycją, na festiwalu górskim w Lądku-Zdroju, podchodzi do mnie Marek Chmielarski, jeden z uczestników. „O co w tym chodzi? Denis niby ma z nami jechać, a my nic o tym nie wiemy” - pytał.
Byłem już wówczas odpowiedzialny za złożenie zespołu, a mi też nikt o Denisie nie powiedział. Po festiwalu zadzwoniłem do Wielickiego i spytałem go wprost, jak to jest, że nagle tylnymi drzwiami wprowadza do mnie człowieka. Musi pan w tym miejscu wiedzieć, że Urubko był brany pod uwagę jako uczestnik zimowej wyprawy na Gaszerbrum I w 2012 roku (9 marca tego roku Gołąb i Adam Bielecki dokonali pierwszego zimowego wejścia na ten szczyt – red.). Denis jednak z nami nie poleciał, bo Artur Hajzer, twórca projektu Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015, miał nie najlepsze zdanie na jego temat. Przekazałem Wielickiemu to, co wcześniej mówił Hajzer. Krzysiek stwierdził: „Jeżeli dojdzie do sytuacji, że Denis nie będzie grał zespołowo, to go odeślemy do domu”.
Zaproponował dżentelmeński układ, na który przystałem. Pomyślałem, że czasami trzeba wyciągać ręce do ludzi. Nie podobało mi się, że Urubko dostał się na ekspedycję tylnymi drzwiami, ale machnąłem na to ręką. Poza tym, czego by nie mówić o jego osobowości, na pewno jest świetnym alpinistą. Denis z nami poleciał, a Krzysiek pod K2 nie dotrzymał słowa. Zapanowała atmosfera, w której nie mogłem się odnaleźć i miałem wszystkiego dość.
Jakie ma pan dziś skojarzenie z Denisem?
Kłamca. Ten człowiek jest kłamcą, który w dodatku bardzo wiele robi dla marketingu. Gdy dziś wracam do tamtych zdarzeń, dochodzę do wniosku, że chęć sławy i reklamowania siebie za wszelką cenę wielokrotnie kierowały Denisem. Pamięta pan, jak ruszył sam do góry i media zaczęły pisać, że zdecydował się na atak szczytowy? W bazie wszyscy śmialiśmy się i pukaliśmy w czoło, bo wiedzieliśmy, że nie ma szans wejść na wierzchołek. To było niemożliwe, bo wiatr wiał tam wtedy z prędkością 150 km/h.
Ale wszędzie na świecie poszło, że bohater-Denis podjął heroiczną próbę. Moim zdaniem on tego typu rzeczy robi świadomie, bo wie, że dzięki naginaniu rzeczywistości może później zażyczyć sobie za wywiad cztery tysiące złotych czy nawet euro. W tym całym jego pogardliwym pisaniu o Polaczkach też na pewno jest konktekst marketingu. Mnie się takie podejście bardzo nie podoba i raczej już bym się z nim nigdy nie wspinał. Są jednak himalaiści, mający inne podejście. Rafał Fronia powiedział niedawno w Zakopanem, że z tak genialnym wspinaczem jak Urubko zawsze pojedzie w góry. Cóż, ja patrzę też na to, jakim ktoś jest człowiekiem, partnerem.
https://sport.onet.pl/alpinizm/janusz-golab-urubko-to-klamca-w-bazie-prawie-doszlo-do-mordobicia/eywgxef?utm_source=t.co_viasg_sport&utm_medium=social&utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2