Ave. W powyższych dniach chodziliśmy z Anią S za pomocą nóg i rąk górnych po Tatrach. W podróżach towarzyszyli nam zacni uzytkownicy Forum, skromni pracownicy winnicy Pana. W porządku ...
: Don, Ataman, Rob, Zmora, Asia, brat Atamana. Poznałem również towarzysza Klina ale rozmineliśmy się ze szlakami i dysputami
. Nadrobimy
.
Wyjechaliśmy z Żywca o 2.50 rano. Na dworcu PKS czekał już na nas Ataman z herbatką wiśniową. Bardzo dziękujemy, było trochę chłodno. Po rozłożeniu się na kwaterze ( wielkie dzięki Donie ) udaliśmy się z Atamanem busem do Kuźnic. Stamtąd, przy pomocy techniki, umkneliśmy pewnemu Złemu na Kasprowy. Cudem pokonaliśmy potwora Beskida. Mgła, upiory wyjące za skały, wichry. Po prostu makabra. Ale mieliśmy jeszcze herbate, więc chociaż się rozgrzaliśmy. Droga na Świnice przeszłaby bez echa, gdyby nie nielegalni emigranci ze Słowacji. 10 sztuk kozic przemykało pod Skrajną Turnią. Do Świnicy pogoda nie za bardzo widokowa. Na szczycie spotkaliśmy wreszcie żywych ludzi ( upiory Beskidu oddaliły się razem z kozicami ). Herbatka wiśniowa, kanapeczki. Ze szczytu zaczeliśmy się staczać w stronę Zawratu. Wreszcie słońce, i cieplej. Zadni i Czarny w pełnej krasie, na Szpiglasowej i Szpiglasie jakieś ludki. Na przełęczy pełnia lata ( pierwszy raz było mi dane widzieć z Zawratu Zawratowy Żleb w słońcu i bez mgły
). Po chwili przerwy udaliśmy się na Orlą. Ania pierwszy raz, my nie. Do Koziego Wierchu warunki idealne. Ludzi praktycznie pare sztuk. Ania zapieprza jak kozica. Bardzo Jej się podobają zejścia na przełęcze. Tuż pod szczytem Koziego odbieram telefon od Złego
, żebyśmy szybko wracali bo niby idziemy w deszczu. Poprzednio Zły chciał już nas ściągnąć ze Świnicy. Ale wykazaliśmy się silną wolą. Na czubku Orlej około 10 ludzi. W tym potwornie głośni turyści obcojęzyczni ( Anglicy, Holendrzy ? ) Cóż, chamstwo zachodnie jest znane. Przy okazji ciekawostka: jeśli mnie oczy nie myliły, to te typki przy ostatnim podejściu na Kozi były cały czas wpiete w łańcuchy własnymi karabinkami ( i innym ustrojstwem ) . Wspaniale zwalniało to ich ruchy. A ja po raz kolejny się cieszę. Jestem 3 raz na Kozim, i pierwszy raz widzę coś więcej niż Kozie Czuby
. Z tym, że pogoda zaczyna się psuć . Słychać wyraźnie burzę nad Zakopanem, Gąsienicowa w chmurach i mgle. Znad Siklawy chmury atakują też Pięć Stawów. Decydujemy się dojść do Zadniego i zejść do Koziej Dolinki. Prowadzi Ataman. Po przejściu kominka pod Czarnym Mniszkiem koniec widoków. Udajemy się do rozstaju dróg, tu kończymy herbate wiśniową. W okolicach końca zielonych zawijasów zaczyna kropić. Mijamy Zmarzły, nad Czarnym dowiaduję się od Pana z TPN, że widzieliśmy około 1/10 populacji kozic polskich i przemytniczych
. To miłe
. W Murowańcu miejsce jest. Obiadek , symboliczne piwo. I w drogę. Ale tylko do drzwi. Około 20 minut deszczu . Droga przez Boczań bez historii. Wieczorem dopadł nas Zły
.
Na drugi dzień plan Kościelca zmienił się w Morskie Oko. Miało być oczywiście wyżej , ale jakoś takoś padało. Więc podziwialiśmy Mnicha i Cubrynę przez okienko. W towarzystwie Atamana, Asi, Dona i Mateusza ( brat Atamana, przyszłościowy 15 - latek ) herbatka wiśniowa, kanapki. Droga powrotna bez historii. Poza ciężką pracą w trudnych warunkach fotografa
. Wieczorem udaliśmy się ze Złym na dysputy.
Trzeciego dnia ekipa remontowo - budowlana w składzie Asia , Zmora, Ataman, Mateusz , Rob i ja udała się poprzez Jaworzynkę na fuchę do Murowańca. Po ocenieniu warunków pogodowych udaliśmy się w kierunku Zielonego Stawu ( jak zawsze piękny, na mnie robi większe wrażenie niż więksi krewni
). Chmurki raz są raz ich nie ma nad Kościelcem. Skały pięknie błyszczą w słońcu. Po romantycznych i uduchowionych dysputach na Karbie udaliśmy się za czarnymi paskami w góre. Oczywiście z respektem
podeszliśmy do dwóch trudnych miejsc
. A na poważnie to skała w wielu miejscach śliska, sporo strumyczków przepływało przez szlak. Pod szczytem mogło to sprawić troszeczkę trudności. Tak na 10 sekund. Tatrzańskie molo
prawie pełne. Widokowo marnie, ale troszkę się odsłoniło. Asia z Mateuszem byli pierwszy raz na tym szczycie i za wiele nie widzieli. W ramach reklamy zaprosiliśmy uczynnych turystów ( dziękujemy za zdjęcia, i ostrzegamy przed kc - 19
) na nasze Forum. Zeszliśmy przez Mały nad Czarny. I zaczeło padać. Szybkim tempem do Murowańca, tam 10 minut pod murem i wio. I okazało , że się myliłem. Do tej pory nie padało. Teraz zaczeło padać
Jebało deszczem cudownie. Na Karczmisku , pod wpływem grzmotów, decydujemy się znów na Jaworzynkę. Którą praktycznie zbiegamy. Kuźnice, bus, kwatery. I smutne pożegnanie przy bezbarwnej czystej herbacie. O 20 autobus do Żywca. 22.40 na miejscu, też jebie deszczem. Czekam pół godziny na MZK.
Bardzo miło zaskoczyła mnie Ania na Orlej. Gratuluje. Towarzyszom bardzo dziękuje ( chodź to bydlaki
, oczywiście poza Donem - On jest nie opisany
).
Wkleić jakieś zdjęcia