Baza noclegowo-wypadowa - schronisko Edelrautehütte 1709m, Rottenmanner und Wölzer Tauern
Dojazd prawie jak do Zakopanego - tylko 6h
Śniegu jak na Rysiance
Sobota [28-12-2019] - miało być już bez opadów w tamtym rejonie, ale "niestety"ciągle pada. Rekonesansik na pobliski Großer Hengst. Nie docieramy jednak na szczyt, wieje jak diabli. Uciekamy w las i zjeżdżamy na południe. W lesie śniegu po pachy, nic nie wystaje, nachylenie odpowiednie na tą ilość śniegu. Dojeżdżamy do drogi wjazdowej do schroniska i nią na górę. Potem jeszcze raz, tym razem do sąsiedniego żlebiku, ale koniec wycieczki zawsze przy "Maut Strasse", bo wjazd do schroniska prowadzi płatną drogą za szóstkę. Za drugim razem wchodzimy na szczyt, bo trochę lepiej z wiatrem, ale widoków do końca dnia nie mamy. Mamy za to rozgrzewkę i kilka linii w lesie.
Niedziela [29-12-2019] Jest pięknie. Wschód z błękitnym niebem i pełnym słońcem. Niestety, po wczorajszych opadach i wietrze, ciągle 3-ka lawinowa. Na dziś planujemy bezpieczne stoki. Na pierwszy ogień idzie widoczny ze schroniska, Hauseck 1961m potem na zjeździe pakujemy się w krzaki na północnych stokach, by w końcu dojechać do doliny Ochsenkar. Tutaj znowu podejście na Große Rübe. Na górze znowu mocno wieje. Nie bawimy długo na szczycie, bo czeka nas piękny zjazd na południe z powrotem do Ochsenkar. Puszek ciągle się utrzymuje, więc zjazd jest pierwszej klasy. Stąd można by już do schroniska, przedeptanym przeż turystów śladem. Ale jest przecież dopiero 12, więc postanawiamy zwiedzić jeszcze zachodni zakamarek doliny w kierunku Seekarspitrze i Gefrorener See.
Podejście jest strome do progu. Na progu znowu wieje - łeb urywa. Potem jest długo płasko. Docieramy nad jezioro. Najwyższy czas wracać, bez szczytowania, bo przełęcze nawiane. Za to postanowiliśmy, że zamiast płasko na około, to jednak znowu wgramolić się na Hausecka i z klasą zjechać do schroniska.
Od jeziorka łagodnie ruszamy, potem na próg. Chwila napięcia na przełamaniu. Jednak wszystko ładnie trzyma, a kilka metów poniżej znowu przyjmny, miękki pod nartami. Po zjechaniu do doliny czeka nas ostatnie podejśie na Hauseck. Wdrapujemy się zakrzaczonymi stokami. Dobrze, że zakrzaczone, bo nachylenie sięga 50 stopni. W sypkim śniegu nie jest to przyjemne. Na koniec dnia meldujemy się na pobliskim szczycie. Ostatnia ski-narciarka przygotowuje się do zjazdu. 250m zjazdu jest wyśmienite, chodziaż już w niektórych miejscach łapie lekka szreń.
Tuż przed zachodem słońca jesteśmy już w schronisku.
Poniedziałek [30-12-2019] - Gr. Bösenstein 2448m - najwyższy szczyt regionu. Der Klassiker! jak to mówią Niemcy:) Coś w tym jest, bo dzień wcześniej połowa skiturowców poszła własnie na ten szczyt.
My ruszamy ok 9.00, a ślad ledwo widoczny. Trochę powiewa, ale zdecydowanie mniej niż w poprzednie dni. Wspinamy się przez kolejne progi, przed nami dwója turystów - spotkamy się z nimi na szczycie. Ostatnie strome podejście na nartach na przełęcz, potem albo depo, albo narty na górę i kombinacja ze zjazdem. Kolega Łorzełek będzie próbował zjazdu. Na szczycie delektujemy się widokami. Odnajdujemy obiecane w opisach szczyty: Glockner, Dachstein, Grimming na zachodzie, Triglav na wschodzie, na północym wschodzie - Hochtor. Potem przychodzą austriacy z przewodnikiem. Zjeżdzają, ale nieśmiało połdniową ścianą, a potem pakują się do wcześniej upatrzonego żlebu. Łorzełek za nimi, ja do przełęczy i potem za nimi. Okazuje się, że będą chcieli zjeżdzać żlebem bezpośredniu do schroniskowej doliny - bezpośrednio w okolice jeziora Scheibelsee. Dobrze, bo nam też nie chce się wracać drogą podejścia. Lecimy za nimi. Mimo, że wystawa północna, śnieg jest zbity, wymagający. Wiatr zrobił robotę, ale stabilnie.
O 13. jesteśmy pod schroniskiem. Przepak i do Polski.
To tyle, na rozpoczęcie sezonu.