Po wczorajszym Szatanie nie za bardzo chciało się wstać ze skrzypiącego łóżka na skrzypiącą podłogę na której stało skrzypiące krzesło. Już wiem dlaczego to najtańszy hotel ** w szczyrbskim plesie. Wszystko w nim skrzypi. Przynajmniej krio spa w cenie (brak ciepłej wody, lub po prostu nie doczekałem się na czwartym piętrze, a czekałem długo) no ale nic nie było wstanie popsuć mi dobrego humoru po zdobytym szczycie. Tak więc po szybki wc i śniadaniu wyruszam przed wschodem słońca w kierunku czerwonego szlaku prowadzącego nad Poprackie Pleso tzw Magistrali Tatrzańskiej. Już na samym początku wyprzedzają mnie 3-4 osobowe grupki które szybko oddalają się aż w końcu znikają za zakrętem. No tak, w końcu szlak na Rysy oraz Koprowy Wierch przyciąga masę ludzi szczególnie w piękną pogodę taka jaka ma być dziś.
Sama Magistrala w tym miejscu bardzo mi się spodobała. Szczególnie że zaczął się wschód słońca.

Na pamiątkę


Wybaczcie ale dziś będzie dużo zdjęć


Celem głównym na dziś jest Wysoka. Ale najpierw Rysy aby przyjrzeć się drodze pod Kogutka. Powoli ukazuje się Wysoka. Robi wrażenie



Widok do tyłu.

Generalnie jestem już zadowolony z wycieczki


Grań Baszt z Szatanem wyglądają niesamowicie z tej strony. Pozwolę sobie na większy rozmiar zdjęcia.


Na szlaku ku Rysom ludzi sporo. Słowacy, Polacy, Węgrzy wszyscy napierają do góry.

Niektórzy już łoją Konia

Z chaty widzę dwójkę która schodzi z Kogutka. Postanawiam jednak najpierw zaatakować Wysoką. Obawiam się że jak rozsiądę się na Rysach to już nie pójdę wyżej.

Szybko dochodzę na Wagę. Widoki dają niezłego kopa.


Chowam kijki, chowam aparat, wyjmuje kask. Żarty się skończyły i trawersując pod Kogutka dochodzę do klamer. Potem po łańcuchu do góry. Niefortunnie przypierdalam prawym kolanem o skałę i na kilka chwil zatrzymuję się w połowie łańcucha bo ból dość znaczny. Mam czas aby się rozejrzeć gdzie ja w ogóle jestem. Próbuję chwycić coś inaczej aby znowu nie zahaczyć kolanem ale to albo trochę się rusza albo się nie da. To samo z nogami. Ja + cały bagaż to będzie z 115 kg więc nie ufam za bardzo czemukolwiek co choć trochę się rusza. Łańcuchowi też jakoś nie ufam. No nic. Druga próba z tym samym krokiem udaję się na szczęście bez problemu. Dalej idzie już lepiej. Z pod Kogutka widoki super.

W żlebie spotykam zespół który skończył już trasę a z góry schodzi przewodnik z dwoma klientami. Dalej już pusto. Fajna wspinaczka, klamry i w końcu krzyż. Naprawdę wielkie wielkie szczęście


Widokowo trudno do ogarnięcia. Cieszę się że już tu jestem. Rysy będą na deser.




Na wierzchołku z krzyżem nie jestem zbyt długo. Robię zdjęcia, jem coś, podziwiam. Gdy od dołu napierają inni wtedy ewakuuje się na pd. wierzchołek. Jednak dojście do niego nie jest takie łatwe i nim dotarłem jeden solista wszedł właśnie na niego i schodząc strącił spory kamień który na szczęście minął zespół podchodzący żlebem o włos. Najbardziej właśnie bałem się tych latających kamulców podczas całej wycieczki.


Zespół o którym wspomniałem tuż pod samym szczytem.

Wejście na rzekomo wyższy wierzchołek jak i zejście z niego do żlebu zajęło mi sporo czasu. Szczególnie zejście w górnej fazie okazało się wymagające.

Z tej perspektywy ceprostrada prowadzi do Zadniego Stawu Polskiego


Wracam tą samą drogą do Wagi. W dole spotykam jeszcze jeden 3 osobowy zespół.

Pod Kogutkiem pięknie widać szlak na Rysy. Trochę boję się tego zejścia po walnięciu kolanem jednak innej drogi nie ma. Łańcuch w prawicę a reszta szuka pewnych miejsc. Idzie bardzo dobrze i wnet melduję się na dole a niewiele później na Wadzę. Radość nie ma końca , i jeszcze idę na Rysy. Czy to sen?


Na Rysach żałuje że nie jestem przygotowany na nocleg w chacie pod Rysami. Światło na zachód słońca super się zapowiada. Chociaż teraz jak myślę to może nawet byłem. Miałem euro, troche jedzenia, nawet browara wniosłem i jeszcze go nie wypiłem. No ale trzymam sie planu więc robie foty i siadam na dłuższą przerwę z browarkiem


Na chwilę robi się pusto. Jednak po kilku minutach dochodzą kolejni turyści. Kilku młodych francuzów nieźle mnie wku.... ciągłym głośnym i wkur.....wiającym gadaniem. Uciekam na słowacki szczyt.

Jest pięknie
Twoje zdrowie



Światło robi się coraz lepsze do zdjęć. Jednak prawie wszystkie wychodzą mi przepalone. Ide jeszcze raz na Polski szczyt porobić kilka zdjęć.


Dochodzi 16, pora zejść do chaty po wodę bo mi się kończy. Aż nie chce się schodzić. MAgia

Trafiłem akurat na przerwę i tracę z 30 minut na czekanie na wodę po 4 euro.



Potem już na automacie do asfaltu i po ciemku asfaltem do szczyrbskiego. Kolano napierdzielało całą drogę ale radość była ogromna. Jakie było zdziwienie gdy okazało się że w hotelu jest dziś ciepła woda. Kolacja w Furkotnej i małe co nieco na sen. Na jutrzejszy ostatni dzień również szykowałem coś fajnego ale już po szlaku

cdn...