anke napisał(a):
Fantastyczna relacja, super zdjęcia, trasa robi ogromne wrażenie, lufa jest bardzo konkretna.
Nie zapytam, czy pomyślałeś bodaj przez chwilę, a szczególnie podczas wielu godzin nocnego schodzenia, "kuźwa, co ja tutaj robię!?"
Dzięki
Zawsze powtarzam "Chciałeś Kalwarii ? To śpiewaj"

Więc idę ze śpiewem na ustach

Wiedziałem co mnie/nas czeka, to jedna z najtrudniejszych gór dostępna normalną drogą, więc o łatwym przejściu mowy nie było, swoje trzeba było odcierpieć.
krank1 napisał(a):
P E T A R D A !
grubyilysy napisał(a):
Mat, miłość moja wielka, acz nigdy nie skonsumowana.
kefir napisał(a):
Macie cohones
Połączę te komentarze, bo dla grubegoilysego Mat jest takim Świętym Gralem, górą którą podziwia, ale nie ma odwagi na nią wejść, ma do niej respekt i szacunek, ja też mam takie dwa Grale, Grandes Jorasses od Col des Grandes Jorasses łącznie z granią Rochefort i Grań Diabła na Mont Blanc du Tacul. Mówię kolegom, że kiedyś się tam wybierzemy, ale muszą nam jeszcze jaja urosnąć
Sebastian D napisał(a):
Gratulacje !!!
Redemption MM napisał(a):
Ciarki. Pięknie. Gratuluję.
Dzięki
zephyr napisał(a):
Samo dojście do Carella to już wyzwanie.
Ja jakoś mam spory strach do tej góry. Za młodu naczytałem się książek na jej temat min. Czerwińskiej itp i przez te ich akcje ta góra skutecznie mnie odstrasza.
Takie nocne zejścia to raczej nie dla mnie. Zwłaszcza w takim terenie.
Zdjęcia świetne! Cała droga wygląda mega groźnie. Parę lat temu mało brakło a mój kolega stracił by życie na zejściu przy jednym z łańcuchów.
Gratuluję i czapki z głów za akcję
Dojście do Carella to taki przedsmak i weryfikacja przed dalszą drogą. Góra jest piękna z daleka i mogę potwierdzić, że straszna przy bliższym poznaniu i zapewne nie wybacza błędów, ilość osób jaka zginęła na tej górze jest ogromna i nie wiem z czego to wynika, czy ta góra jest faktycznie tak niebezpieczna, czy ludzie tam idący nie wiedzą co robią. Czerwińska to pewnie nie wchodziła drogami turystycznymi
Nocne zejścia w Alpach przy trudniejszych górach to normalka, albo kima w ścianie

Nauczyłem się, że "time is no limit", podczas wszystkich akcji a tej chyba wybitnie w ogóle nie zawracałem sobie głowy czasem, która jest godzina, czy zdążymy, ale gdzie tu się spieszyć, jedynym wyznacznikiem jest pogoda i możliwości organizmu, pośpiech to zły doradca.
Dzięki
magis napisał(a):
Jak widać były ku temu powody

.
Po obejrzeniu zdjęć z Breithorna myślałem, że już lepszych kadrów nie zobaczę z waszego wyjazdu. A tu proszę - miła niespodzianka
Cały rok się przygotowywałem do wejścia na tą górę

Nie doceniasz nas, jakieś tam Breithorny to konieczność do zrobienia aklimatyzacji.
sprocket73 napisał(a):
Kurcze... miażdży. Jestem w szoku. Podziwiam.
I nie zazdroszczę, w sensie, że nie wiem, czy chciałbym się tam znaleźć. Za dużo wrażeń, za bardzo górsko.
Nie mając za sobą jakichś akcji pozaszlakowych w Tatrach zimą i latem zapewne nie chciałbyś się tam znaleźć, trzeba się obyć z ekspozycją i poruszaniem w takim terenie, wtedy takie akcje przynoszą przyjemność a nie stres i strach, zapewne do niektórych akcji trzeba górsko dojrzeć.