W zasadzie od Grudnia mieliśmy pomysł i klepnięty wstępnie termin na Rumunie.
Był też plan B oraz plan C.
Ostatecznie realizujemy Plan C -czyli Słowenia i Chorwacja.
Ekipa ta sama co w zeszłym roku w Niemczech.
Michał,Wojtek,Tomek i ja.
O 18 wyruszamy z Krakowa by po zakupach ,spotkaniu i przesiadce na jedno auto wystartować o 20 z Katowic.
Tu możemy się przenieść w zasadzie pod Aljazev Dom gdzie parkujemy o 5 rano. Pogoda super,jest bardzo ciepło ,a widoki już daja radę.
Plan był by wchodzić najprościej przez Parag. Mamy jednak w zespole Michała i ten gość ma cos takiego w sobie że przekonał nas w zasadzie po 2 minutach na trasę przez przełęcz Luknja. To najtrudniejsza turystyczna droga na Triglav.
Idzie się rewelacyjnie ,widok ma północna ścianę robi wrażenie. Nie ma ludzi na naszej trasie bo większość wybiera warianty z doliny Krma licząc na mniejszą ilość śniegu. Nas już dopada przed przełęczą ale dzięki niemu idzie sie wygodniej.
Z przełęczy startujemy w feratę i zaczyna się zabawa

Feratka przyjemna nabieramy szybko wysokości ,jak dla mnie początek najlepszy,potem już nawet nie trzeba się wpinać do lin.
Miejscami śnieg stwarza problemy ,szczególnie trawersy nie należały do przyjemnych.
Wyprzedza nas trójka Słoweńcow,widać znają teren i staramy sie mieć ich na oku


Słońce miejscami dopieka ,dlatego robimy opalanko i patrzymy na drogę jak idą Słoweńcy bo znaki pod śniegiem ,a nie chcemy wbić się w jakiś trudny żleb.


Ostatni odcinek feraty i sporo sniegu ,nie było lekko ,ale na dole wyglądało gorzej


Wreszcie po 7,5h zdobywamy szczyt, dłużej godzinę niż na znakach,ale śnieg i start prosto z drogi zrobił swoje.
Cytując klasyka z " Z Krakowa na Triglav jest 18,5 godziny"

Szczyt zdobywamy z marszu bez spania po podróży.
Na szczycie pusto,w sumie przez godzinę przychodzą 4 osoby...


Chwilę po 15 meldujemy się na Kredanicy. Tam spotykamy może 10 osób w tym już Polaków.
Ogarniamy nocleg po 10 ojro i degustujemy piwo po.. 4 ojro
Po 7 piwie około 19 poszedłem spać

Wstajemy na wschód słońca by obmyślić strategie ,nikt nie szedł od Pragu i naszej doliny więc mamy obawy czy coś snieg nas nie przymęczy na trawersach.

Co ciekawe 7 piw na 2500mnpm to nie to samo co na nizinach
schodzimy przez Prag
By zgodnie z planem na znakach dotrzeć do schronu

Tam wymarzony prysznic ,na Kredanicy brak wody dał sie we znaki. Jemy kiełbase ,pijemy cole piwo i do auta.
Nasz cel skocznia w Planicy gdzie po chwili jesteśmy i poprawiamy rekord w lecie

Po zawodach zawracamy w kierunku Chorwacji ,wcześniej zahaczamy o Bled i jezioro.
Potem już tylko około 500km i meldujemy sie w Chorwacji w mieście Knin.
Tam jest 30 minut pod parking w Glavas gdzie startuje się na Dinare.
Około 21 w Kninie ciężko złapać nocleg ,a ceny robią zaporowe. Gdy już pogodziliśmy sie ze spaniem w namiocie ,udaje sie ostatecznie złapać spanie w dobrej kasie z zastrzeżeniem ze po powrocie z góry możemy się wykapać.
Jest piatek młodzież idzie na imprezy a ,my do spania. na 4 mamy budzik...
CDN