Tegoroczna zima w Poznaniu była praktycznie bezśnieżna. A wiedziałam, że śnieg znajdę tutaj nawet wiosną. Śledziłam prognozy, podglądałam kamery i decyzja zapadła szybko. Pojawił się mały problem, jak ja zapakuję się w jedną torbę i plecak. Bo postanowiłam po raz pierwszy pojechać pociągiem. I szybko okazało się, że chcieć to móc. W piątek, krótko po 18-stej wysiadłam na dworcu w Zakopanem.
sobota-dzień 1
Kuźnice-Murowaniec przez Boczań-Czarny Staw Gąsienicowy-Kuźnice przez Jaworzynkę. Trasa banalna, ale pierwszy raz szłam po takim śniegu.














A w Dolinie Jaworzynki wiosna


niedziela-dzień 2
Palenica-Morskie Oko-Palenica
Wybrałam tę trasę bo przypuszczałam, że w Dolinie Chochołowskiej będzie najazd turystów a więc tu będzie luźniej. I tak było rzeczywiście. Wyjątkowo mało turystów. Po raz pierwszy przeszłam asfalt z Palenicy do Morskiego Oka bez korzystania ze skrótów, one nadawały się do jazdy bobslejem. Obeszłam staw z lewej do szlaku nad Czarny Staw pod Rysami i na azymut wróciłam.












a w drodze powrotnej wiosna

poniedziałek-dzień 3
Siwa Polana-Dolina Chochołowska-Grześ-DCh-Siwa Polana
Krokusowi turyści wrócili do domu i było całkiem znośnie. Gdzieś w połowie doliny zaczęło wiać tak mocno, że przemknęła mi myśl by zakończyć wycieczkę na Polanie Chochołowskiej. A po drodze takie widoki


no i na polanie miliony

Przysiadłam na ściętym drzewie i niechcący podsłuchałam rozmowę dorodnej młodzieży chyba z WOT. Wszyscy byli ubrani w jednakowe polowe mundurki. A rozmowa dotyczyła prędkości wiatru na Grzesiu. Że oni niby czymś tam mierzyli. A że ja nie zwykłam brać na serio wypowiedzi turystów to ruszyłam dalej. Na początku szlak wyglądał tak

Im wyżej tym więcej śniegu i widoki coraz lepsze


Na samym wierzchołku (co to za wierzchołek

) śniegu nie było, ale chłopcy z WOT mieli rację. Z trudem utrzymywałam się na nogach i nie mogłam utrzymać nieruchomo aparatu. Znalazł się jeden turysta, który mnie uwiecznił.

Nawet nie czułam, że jest mi zimno. Dopiero jak zeszłam niżej to założyłam kurtkę.










W drodze powrotnej zajrzałam na

aby zobaczyć jak wygląda "szlak", którym parę lat temu (ale bez śniegu) weszłam na Grzesia. Nie zapomnę min zdziwionych turystów opalających się w kosówce, którym stanęłam na głowami. Ale teraz nie nadawał się do wejścia (przynajmniej dla mnie)

Zejście z przełęczy mało przedeptane z głębokimi dziurami

Na Polanie tłumów nie było.
wtorek-dzień 4
z Kuźnic do Kuźnic i z Kuźnic do Kuźnic - improwizacja
Plan był ambitny, chciałam podejść na Przełęcz pod Kopą i ewentualnie na Kopę.
Do Kalatówek nawet świeciło słońce, a później było tylko gorzej.


Jak doszłam do schroniska na Kondratowej to zaczęło padać i widoczność była jaka była



wejście dla samego wejścia mnie nie interesowało bo na Kopie byłam wiele razy. A więc w deszczu zaczęłam wracać i zastanawiałam się co robić, bo chodzić po deszczu mi się nie chciało.

Jak zeszłam do Kuźnic, to przestało padać a mi przypomniał się wpis Wolfa, zachwalający jedyny zimowy szlak do Goryczkowej. No to skręt w prawo i na szlak na Kasprowy. Szlak w lewo a ja legalnie prosto, nawet jakby się rozpogodziło.


Jakiś niezamieszkały domek



Już niedaleko, śnieg mało przedeptany

No i doszłam do dolnej stacji wyciągu i co? Oczywiście zaczęło padać.


Nawet się za dużo nie rozglądałam, wyciąg nieczynny. No to odwrót




I w tym miejscu znowu przestało padać, ale zeszłam do Kuźnic i to był koniec na ten dzień

środa-dzień 5
Wierch Poroniec-Gęsia Szyja-Waksmundzka Rówień-Psia Trawka-Toporowa Cyrhla
Nie ma co się rozwodzić, może tylko taka uwaga, że szlak w kierunku Cyrhli który latem wygląda jak wyschnięte koryto strumienia, teraz był wypełniony wodą pod mokrym śniegiem.




















A te śliczne kwiatki rosną wszędzie nawet koło stodoły gospodarza


czwartek-dzień 6
Siwa Polana-Krowi Żleb-Trzydniowiański Wierch-Dolina Jarząbcza-Siwa Polana
Dwa razy schodziłam z Trzydniowiańskiego Wierchu przez Kulawiec, raz po starych schodach i raz po nowo zbudowanych. I powiedziałam sobie, że w górę nie pójdę nigdy. I co? Poszłam i nie poznałam szlaku. Jak schodziłam to za schodami był dość monotonny chodnik, po lewej gęsty las i widoków żadnych. A teraz to wygląda tak



Nie chciało mi się wyjąć mapy z plecaka, weszłam tym zaśnieżonym żlebem i nie zauważyłam, że gdzieś szlak skręca w lewo na te paskudne schody. Poszłam po śladach innych ale poprzednicy nie byli jednomyślni co do wyboru drogi. Więc szłam tak aby nie zapadać się po uda i wiedziałam, że muszę dojść do grani a widoki miałam ładne.





Na Ornaku już śniegu nie dużo



Do celu już niedaleko (to ten maleńki znak w prawym górnym rogu)

No i w końcu doszłam








W Dolinie Jarząbczej też wiosna




piątek-dzień 7
pada a więc odpoczywam
sobota-dzień 8
Kuźnice-Hala Gąsienicowa-Sucha Przełęcz-Beskid-Kasprowy Wierch-Kuźnice
Po tygodniu znowu poszłam na HG przez Boczań. Śniegu ubyło ale nadal jest go sporo. Trasa w pełnym słońcu, nie powiem jak wyglądała wieczorem moja twarz

















niedziela-dzień 9
spełniłam swój chrześcijański obowiązek i kawce poszłam na ostatni spacer Doliną Kościeliską do Smreczyńskiego Stawu.
W Dolinie Kościeliskiej wiosna


a na Bystrej zima

na stawie resztki kry

I to koniec poszukiwania śniegu. Pytanie czy mi się podobało? Odpowiedź jest jedna
W poniedziałek Maxbus dowiózł mnie przez Mszanę Dolną do Krakowa, a stamtąd pociąg o wdzięcznej nazwie "Magnolia" gnając 120km/h w 5 godzin dowiózł mnie do domu.
Wszystkim, którzy przebrnęli przez tę długą relację dziękuję
