W ostatni weekend działaliśmy w Worku Raczańskim Od dawna chciałem odwiedzić te rejony i w końcu nadarzyła się okazja. Pogoda w miarę dobra, czyli możliwe ulewy, więc urozmaicamy sobie trasę offroadem.
Ruszamy z parkingu pod Raczą, lecz zamiast szlakiem, idziemy wygodnym asfaltem, którym prowadzi nas Beskidzka Zielona Ścieżka. Szybko pokonujemy spory dystans i gdy ścieżka odbija w las, a nasza droga prowadząca na grzbiet biegnie dalej prosto pojawiają się dosyć szybko problemy ze śniegiem, którego na krótkim dystansie przybyło dobre 20-30 cm. Ewa popyala w adidasach, bo przecież wiosna już idzie, stuptuty zostawiliśmy w aucie, efektem jest basen w butach i plucie sobie w brodę przez resztę dnia. Przyznam, że zanim dotarliśmy na Halę Śrubita byliśmy już trochę zmęczeni, ale pokonanie tego nasłonecznionego kawałka do była jednym słowem masakra. Każdy krok to zapadanie się do pasa… jak będzie wyglądała reszta trasy to do jutra nie dojdziemy do schroniska!
Całe szczęście w lesie śnieg był trochę bardziej zmrożony i w miarę trzymaliśmy się na powierzchni. Od okolic hali właściwie cały czas towarzysz nam panorama Beskidu Śląskiego i Żywieckiego z widocznymi najwyższymi szczytami. Pogoda się utrzymuje, a dodatkowo ktoś miał podobny pomysł do naszego i urozmaicamy sobie drogę zdobywając Orła 1119 m n.p.m. Małą Raczę już odpuszczamy bo znowu mamy zabawę ze śniegiem. Co mnie jeszcze zdziwiło to , że zachodnie zbocza są tutaj ścięte niemal pionowo.
Zapadanie się w śnieg umilają nam widoki jakich w beskidach nie miałem nigdy. Widać Tatry, Wielkiego Chocza, Małą Fatrę, Niżne Tatry i nie wiem co jeszcze. Szkoda, że aparat nie daje rady i nie oddam na zdjęciach widoków jakie nam towarzyszyły. Norbert zaczyna nas poganiać do schroniska, więc wyciskamy z siebie siódme poty, a po dotarciu do celu kolejna miła niespodzianka… pyszne grzane piwo, naleśniki też jak na schroniskowe warunki bardzo dobre i nie wiadomo kiedy zleciała nam godzina.
Trzeba się ruszyć, wejść jeszcze na szczyt Wielkiej Raczy i dotrzeć na parking przed zachodem słońca. Z platformy widokowej na szczycie widoki kapitalne i niestety prognozy dotyczące deszczu zaczynają się sprawdzać, widzimy jak na całej Słowacji w różnych miejscach przesuwają się deszczowe chmury, a jedna jest już całkiem blisko nas. Kilka zdjęć i truchtamy żółtym szlakiem do auta. Deszcz nas łapie dopiero na parkingu, cieszymy się, że pogoda wytrzymała, były widoki o jakich nawet nie marzyliśmy i wyrypa w śniegu która przypomniała jak kiedyś się chodziło po górach:)
Tak przy okazji to ostatnio mamy talent do łamania kijków trekkingowych – na Wielkie Rycerzowej poszły dwa, na Wielkiej Raczy kolejny i ostała się ostatnia sztuka:) Nie ważne czy Milo, czy firma krzak, jak leci się z nosidełkiem na plecach w zaspę to nic nie powstrzyma przed kontaktem z podłożem.

Wielka Racza z Hali Śrubita

Mój mały turysta:)

Przed nami Orzeł

Bielskie

Wielki Chocz

Mała Fatra

Chyba Jaworniki


Deszcz nad Fatrą

Deszcz koło nas
_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.
http://summitate.wordpress.com/