Wyszło nam równe dziesięć godzin marszu, chociaż czas mapowy wskazywał 10 godzin i 10 minut. Jak tak dalej pójdzie to niedługo przegonimy Ueli Stecka na jakiejś północnej ścianie
.
Ale wróćmy na łąkę. Generalnie mieliśmy jechać w Tatry, ale prognozy zapowiadały, że rano ma wiać, a po południu lać – pojechaliśmy więc w Wielką Fatrę.
Pierwsza godzina wycieczki, która odbyła się w sobotę 30 maja, upłynęła nam na podejściu przez Magury w stronę Sedla Ploskej. Druga objęła dalszy ciąg podejścia w kierunku Ploskej i krótki pobyt na jej płaskim wierzchołku. Co tu pisać - Pilsko to przy takiej Ploskej Mnich, albo Jastrzębia Turnia.
Trzecia godzina to zejście do Chaty pod Borišovom. Po drodze mijamy jaszczurkę i żabę; nad naszymi głowami przelatują jakieś dwa duże, do orłów podobne ptaki. No i niebo się zajeżdża chmurami, niestety.
Czwarta godzina przynosi nam strome podejście na Borišov, gdzie urządzamy sobie dłuższą przerwę na podziwianie widoków. Fajnie prezentuje się Mała Fatra, ale wzrok głównie przyciąga Ploská. Jest też puszka szczytowa – niestety bez zeszytu.
Piątą godzinę marszu zabiera nam przetrawersowanie niebieskim szlakiem z powrotem na grań. Jak za trawersami nie przepadam, to ten bardzo mi przypadł do gustu. W dodatku niebo znowu wraca do swojej naturalnej barwy.
W ten sposób docieramy na Chyžky, gdzie płoszymy pasące się owce i kozy. Na podejściu na Ostredok – najwyższy szczyt Wielkiej Fatry – mija nam godzina szósta. Tu już dłuższy popas i relaks na trawce. Aż chciałoby się skubnąć.
Nadlatujące, co raz to ciemniejsze chmury, skutecznie podrywają nas jednak do dalszej drogi przez Frčkov w stronę Križnej. Tu już mijamy się z wieloma innymi turystami, również z Polski. Przechodzimy przez Križną jak burza, która nieuchronnie nadciąga, a przed którą chcemy zdążyć na parking. Tak też mijają nam kolejne dwie godzinki.
Docieramy do rozejścia szlaków na Rybovskim sedlu, a że czerwonym, graniowym już kiedyś szliśmy, tym razem wybieramy zielony. Co się okazuje – główną atrakcją na tym szlaku jest to, że trzeba go samemu rozdeptać
. Znaki wprawdzie są, ale tak naprawdę to ścieżka jest widoczna tylko w niektórych miejscach. I to jest piękne.
Niżej szlak wiedzie już wygodną drogą wzdłuż rzeczki i po kolejnych dwóch godzinach doprowadza nas do punktu wyjścia. Jak pisałem czas mamy dobry, ale następnym razem go pobijemy i zrobimy tę trasę w 9 godzin i 50 minut!
Na koniec chciałbym jeszcze podziękować szanownym policjantom z Ružomberoka, że opuścili mi mandat o 20 euro. Dzięki temu zostało mi na Urpinera na drogę powrotną. No i niech ktoś napisze jak tam było w Tatrach: wiało rano? Lało po południu?