Ja w 2012 miałem "złamanie kostki bocznej podudzia prawego z uszkodzeniem więzozrostu strzałkowo - piszczelowego".
Złamałem na początku maja, miałem operację, ześrubowane kości, nogę w szynie gipsowej.
W lipcu tegoż roku miałem drugą operację -usunięto mi wielką śrubę więzozrostową.
Od początku sierpnia mogłem stawać na dwóch nogach i chodzić; chodziłem na ćwiczenia rehabilitacyjne.
Miesiąc później pełen obaw pojechałem na małą eskapadę, na 2 dni w Beskid Śląski. Było dobrze.
A w październiku/ listopadzie zacząłem chodzić jak wcześniej, z pełnym obciążeniem (plecak z całym sprzętem biwakowym).
Czyli od momentu złamania do powrotu do pełnej górskiej aktywności minęło pół roku.
Potem jeszcze po roku (czerwiec 2013) miałem jedną operację - wyciągnięto mi z nogi blaszkę ze śrubami, ale to była już - że się tak wyrażę - "czynność techniczna" i jak tylko noga po szyciu się zagoiła (jakieś 10 dni) mogłem śmigać do woli.
Na początku, po powrocie do chodzenia, po większym wysiłku, noga mi puchła, ale nie bolała, po kilku godzinach opuchlizna schodziła. Potem i ten problem zniknął.
Dzisiaj tylko blizny po szyciu przypominają mi o złamaniu
Więc bądź jak najlepszej myśli agii
Szybkiego powrotu do zdrowia i pełnej sprawności życzę