Dziwny to był rok. Coś tam się podziało, plany były dużo większe, a tu ciągle coś. Pogoda, praca, rodzina, brak spręża, psychy i takie tam. Excel obrósł mchem gdzieś w okolicach czerwca. Po osiągnięciu planu skałkowego (VI.2 RP) na ten sezon, przestałem odwiedzać małe formy skalne. Założenia co do utrzymania formy odeszły pogwizdując w siną dal. W ramach odreagowania, pojechałem kilka razy na zawody biegowe. Pierwszy - bieg Sokoła w Tatrach - zabił mnie. Później było trochę lepiej - 26 km w Beskidzie Wyspowym na Noraftrail, Memoriał Wojtka Kozuba na Babiej dał mi mocno w kość, a na Potrójnej było całkiem sympatycznie. We wrześniu zegarek zliczył ponad 170 km treningów. Jest to jakaś nowość dla mnie. Co jednak robić z tymi niezrealizowanymi planami? Ano nic. To dobra okazja, żeby zastanowić się nad sensem wspinania, źródłem satysfakcji i innymi niezwykle ważnymi zagadnieniami w życiu
Tymczasem w moje ręce trafił artykuł Tomaszewskiego w najnowszych GÓRACH, i wydaje się że filozofia w nim prezentowana może dawać odpowiedź na problem niektórych wycofów. Z wycofami trzeba umieć sobie radzić, nie tylko w górach.
W związku z czym, na nadchodzący rok życzę samych udanych powrotów, czy to po szczytowaniu czy po wycofie.
To jeszcze tylko szybka retrospekcja
Na początku stycznia odwiedzamy Moko, to co pamiętam to podejście z 30kg plecakami i błoto na W Samo Południe. Za to dało się w bezpiecznych warunkach zwiedzić Maszynkę do Mięsa.
http://wertykalnie.wordpress.com/2014/0 ... as-w-moku/Zaraz potem staję się właścicielem Łosia, z przebiegiem blisko 500.000 km
było nie było - ma to pewne znaczenie dla działalności górskiej!
W drugiej połowie stycznia udaje się wyskoczyć na Salatyn
https://vimeo.com/85079579W lutym robimy sobie szybką wycieczkę do Val Venosta w Południowym Tyrolu, rozjeżdżamy trochę puchu - na zmianę focząc, na zmianę korzystając z wyciągów. Piękny rejon, piękne góry (Ortler!), świetne jedzenie.
http://wertykalnie.wordpress.com/2014/0 ... l-venosta/Zaraz po powrocie, z głodem "wyrypy", przechodzimy Czerwone Wierchy od zachodu - trochę na nartach, trochę z nartami na plecach.
W drugiej połowie lutego bierzemy wolny poniedziałek i człapiemy klasyczną turę przez Zawrat z Hali. Nad Czarnym Stawem wychodzimy ponad chmury - magia
Początek marca to królewska wyrypa tego sezonu - pięć przełęczy, dużo kilometrów
Jedna z piękniejszych wycieczek, jakie pamiętam.
http://wertykalnie.wordpress.com/2014/0 ... przeleczy/10 marca zjeżdżamy z Niżnich Rysów. Zjazd jest fajny, ale - co tu ukrywać - po poprzedniej wycieczce jakoś tak krótko
W połowie marca odbywa się obóz zimowy KW Kraków. Przyjeżdżamy na końcówkę dobrej pogody i robimy czwórkową drogę Szczepańskich do Niemieckiej Drabiny. Łatwo, szybko i przyjemnie. Następnego dnia dożynki na lodach, już w dupówie.
http://wertykalnie.wordpress.com/2014/0 ... kw-krakow/Końcem marca robimy jeszcze filar Świnicy. Nie muszę prowadzić trudności i znowu jest przyjemnie. Zupełnie nie jak zimą. Droga zajmuje 7 godzin. A ostatnie wyciągi są naprawdę fajne wspinaczkowo!
http://wertykalnie.wordpress.com/2014/0 ... -zachodni/Tymczasem nadciąga już sezon letni i poza nieudanym wypadem do Białej Wody z zamiarem przejścia pewnej śnieżno-lodowej drogi, trzeba już miękkie buty wzuwać. Na majówkę jedziemy kolejny raz do Paklenicy. Bardzo piękne 8 dni pod plandeką - pada codziennie
Coś tam się też powspinaliśmy, ale to bez znaczenia
Później był Memoriał Skwira. Świetra impreza, także z punktu widzenia organizatora.
W maju odkrywaliśmy kolejne perełki w Sokołach, m.in. Rysę Gorayskiego. W Sokołach zawsze jest dobrze
Na Boże Ciało odwiedzamy z kolei Hollental. Kawał fajnego wspinania, piękna dolina, bardzo przyjazne warunki. Wielowyciągowe szóstki to czysta przyjemność.
Pod koniec czerwca wreszcie zaczyna się sezon tatrzański na Sadkovej na Baranich Rogach. Straszna bałucha, ale wspinanie fajne
http://wertykalnie.wordpress.com/2014/0 ... ydka-gora/Idąc szlakiem przedeptanym przez znajomych z klubu, początkiem lipca wbijamy się w Cihulova na Batyżu. Udaje mi się pobłądzić gdzieś na drugim wyciągu, ale mimo wszystko wracamy na właściwą drogę i zachwycamy się pięknymi rysami.
Na początku sierpnia jedziemy na polski Tabor. Próbujemy Tomkowych Igieł i po dotarciu do onych zwijamy tyłki z powrotem - Sylwia musi zdążyć na autobus, bo w niedzielę do pracy idzie. My w niedzielę robimy znowu Klasyczną na Mnichu, z braku laku. Za to dolna część Tomkowych (czyli to, co radzą obejść szlakiem) nadrabia przygodowością.
Żeby trochę odreagować, jedziemy w kolejny weekend na Cestę k Slnku. Obite stanowiska, łatwa cyfra, luz i czysta przyjemność.
http://wertykalnie.wordpress.com/2014/0 ... na-slonce/Długi weekend sierpniowy to kolejna wizyta w Hollentalu. Znajomy parking, trochę deszczu, docieramy wreszcie pod Stadlwand. W sumie miło i przyjemnie. Poza tym że łapię jakiś postrzał w krzyżu i poza wspinaniem, niewiele jestem w stanie robić
Mimo to szósteczki padają.
Koniec sierpnia - epicki wyjazd wakacyjny, Alpy Julijskie i Dolomity
szkoda gadać - prawie dwa tygodnie pod plandeką.
http://wertykalnie.wordpress.com/2015/0 ... abor-2014/We wrześniu coś tam da się podziałać w Tatrach. Jedziemy do Rumanowej i mimo pierońskiego chłodu robimy zachodni filar Ganku. Kolega łapie mi nad głową solidny blok skalny. Niewiele brakowało. W niedzielę wbijamy się w Szarpane, ale zimno nas wygania.
http://wertykalnie.wordpress.com/2014/0 ... nigu-nima/Wydaje się, że to już finito, a tymczasem przychodzi chyba najcieplejszy mój dzień wspinaczkowy w Tatrach w tym sezonie. Piękny filar Puskasa na Czarnym Szczycie, piękny dzień.
http://wertykalnie.wordpress.com/2015/0 ... a-czarnym/Szpej letni można było spakować. Złapałem zajawkę na dzidowanie rowerem po górach i mimo nadchodzących chłodów udało się jeszcze zaliczyć kilka fajnych wycieczek po Beskidach i Kotlinie Kłodzkiej.
Na koniec listopada - z okazji Andrzejek - przyjeżdżamy na Halę. Bez przekonania atakujemy Prawe Żebro. Po miesiącu jest okazja żeby znów coś podziabać w Tatrach, tym razem z większą werwą najeżdżamy Tępą i kończymy Galfy'ego.
http://wertykalnie.wordpress.com/2015/0 ... wej-drogi/Jest 27 grudnia i tym samym można zakończyć podsumowanie roku. Mam nadzieję, że tym, którym wystarczyło cierpliwości aby dobrnąć do końca, w części wynagrodziłem brak relacji w ciągu sezonu. W niektórych linkach do mojej strony znajdziecie topo dróg, mam nadzieję, że się przydadzą. Jeżeli coś się tam nie zgadza, proszę mi dać znać. To by było na tyle