Z moich planów wakacyjnych jednym z głównych punktów było zdobycie Mount Blancu. Ze względu na odległość - 2 dni jazdy samochodem - po drodze miało być wyjście na Grossglockner. Glossglokner to przyjemne z pożytecznym: ładny szczyt, przerwa w podróży i aklimatyzacja. Niestety pogoda spłatała figla i Gloss był zasypany śniegiem i zapowiadano dalsze opady. No cóż wola nieba - z nią się zawsze zgadzać trzeba. Postanawiamy wyruszyć na aklimatyzację do Szwajcarii, gdzie prognozy pogody są obiecujące. Wybór pada na Braithorn 4164 m npm. leżący obok miejscowości Zermatt. Dodatkowym argumentem przemawiającym za Braithornem jest jego otoczenie. Ale o tym później.
Wyruszamy z Zakopanego ( też aklimatyzacja) 1.06.06 o godz 10.
Po drodze nocleg w Austrii w przydrożnym hoteliku za 27 euro. 2 czerwca dojeżdżamy do Szwajcarii przez Lichtensztajn( jeszcze tam nie byłem).
Pogoda się poprawia więc biorę aparat i pierwsze fotki nad jeziorem Genewskim. Na drugiej fotce fajne zestawienie gór chmur i wody.
Dojeżdżamy pod wieczór do celu. Fajna spokojna wioska Herbrigen( fonetycznie) położona 7 km od Zermatt , a w niej pesjonat "Monte Rosa" którego właścicielką jest mame Rose.Wspaniała właścicielka i wspaniałe warunki, chociaż drożej niż w Austrii - nocleg + wyżywienie 33 euro.
Powitanie jest super - Braithorn w zachodzącym słońcu
W sobotę 3 czerwca jedziemy z Leonardem i Maciejem do Zermatt z zamiarem zdobycia Braithornu. Miasteczko bardzo ładne i schludne.To fotka z ich Krupówek( wjazd do miasta jest zabroniony, oprócz uprzywilejowanych- jak do Kuźnic)
Idziemy do stacji kolejki gondolowej by wyjechać na Kleine Mattehorn 3883 m npm. Przy kolejce spotykamy towarzyszy niedoli Marcina i Wojtka
którzy na ten dzień mają inne plany.
Kupujemy bilety które nie są tanie (43 euro) i w drogę.Ze względu na lekki niepokój co do zachowania organizmu na wysokości robimy przerwę na stacji pośredniej 2939 m npm.
Tu robię fotki: Monte Rosa drugi co do wysokości szczyt Alp 4634 m npm
Zermatt z wysokości
3 wierzchołkowy Braithorn
Dojeżdżamy do górnej stacji. Tam charakteryzacja, która idzie dość wolno bo nie można wykonać żadnych gwałtownych ruchów. Wszystko co robi się szybko kończy się zawrotami głowy i szybkim oddechem . Powoli uspokajamy się i w drogę.Zaraz po wyjściu wita nas piękna i dostojna góra - Mattehorn 4478 m npm. Na 3 zdjęciu po lewej od Mattehornu Dent d'Herens - z którą polscy alpiniści mają pewne rachunki.
Idziemy coraz wyżej. Jest zimno i do tego silny wiatr. Ale to nie przeszkadza w robieniu fotek. Tu z lewej potężny masyw Mount Blancu 4807m npm.Dzieli nas tylko 5 dolin.
Kto ma szczęście to ma . Na Braithorn idzie też kompania żandarmerii górskiej w ramach ćwiczeń Tu na lodowcu pod Braithornem.
Idzie się trudno, chociaż nie ma trudności technicznych.Ciężko złapać oddech, serce wali niesamowicie. Tętno dochodzi do 160. Kilkanaście kroków i odpoczynek. Ale widoki z wierzchołka rekompensują trud.
Kosmici
Monte Rosa po sąsiedzku
Nasza Dolina z Braithornu
Zaczynamy schodzić Aklimatyzacja przebiega świetnie. Oprócz lekkiego oszołomienia i bólu głowy nie ma drastycznych(lub bardziej gastrycznych) oznak wysokości. Powoli schodzimy do kolejki i zjeżdżamy.
Na dole spotykamy kolegów którzy podeszli na 3 tys m. Bohaterowie są zmęczeni.
Koło kościoła spotykamy świstaki witające alpinistów którzy żywi schodzą z Matterhornu.Na nasz widok nie reagują.
.
Ze względu na piękno Mattehornu w niedzielę udajemy się na " spacer" wokół Mattehornu. Słowa tu nie potrzebne, więc tylko powiem że wyszliśmy na 3000 m. npm i Mattehorn zostanie w pamięci na zawsze.
A świstak siedzi i w te sreberka...
W centrum widoczny Breithorn
"Mała kokietka" się schowała
Schodzimy szybko na dół. Koledzy już czekają. Ruszamy do Francji do Chamonix. Tam jest cel wyprawy Mount Blanc.
C.d.n.