Cytuj:
Dziś, znowu wszyscy jesteśmy w bazie. Wszystko zaczyna się od nowa. A raczej, próba ma być znowu ponowiona. Taki bałagan, to normalne w tych wielkich górach, w zimie. To jest nawet bardziej niż „norma”. Wyjątkiem natomiast jest czas, kiedy wszystko działa płynnie i góry sprzyjają. Simon, David razem z chłopcami z Polski, uznali za korzystne prognozy na nadchodzący poniedziałek 10 i wtorek 11 lutego. Miało to być oczekiwane okno pogodowe. Bardzo krótkie, bo trwające tylko kilka dni.
Aby pokonać drogę w górę i w dół, potrzebujemy, co najmniej pięciu lub sześciu dni. Dziś niebo jest bezchmurne i wydaje się to jakimś żartem. Problemem, jednak jest wiatr. A tendencja, do spadku jego siły, była wczoraj mniejsza, niż oczekiwano. Wiało bardzo mocno i wygląda na to, patrząc w niebo i na grzbiet góry, że dzisiaj wiatr nie osłabł. Prognozy (jak sama nazwa wskazuje, nie są prognozami i programami, w przeciwnym wypadku nazywałby się „zaprogramowanymi prognozami w czasie”, ale się tak nie nazywają), wykazały trend w kierunku poprawy pogody. Wczoraj idąc do C2, Simon i David, mieli naprawdę trudne warunki do zniesienia, zwłaszcza w perspektywie podchodzenia wyżej. Przenikliwy silny wiatr i zimno. Przewidywania były dobre, oczekiwano wiatru wiejącego 30 a 60 km/godz. Tyle tylko, że przy 30 kilometrach na godzinę, można się oprzeć zimnie i podmuchom, a przy 60 kilometrach na godzinę, już nie. To nie miało żadnego sensu. Tomasz, po wystartowaniu z bazy dzień wcześniej, był już w C2 i został ostrzeżony przez radio o silnym wetrze, który wiał nad jego głową na wysokości 6100 metrów. Późnym rankiem, wiatr zelżał trochę, dlatego Tomasz podjął próbę wyjścia do C3, czyli wspinaczkę granią. Po chwili jednak, ze względu na podmuchy wiatru, a zwłaszcza panujące zimno, powiedział przez radio, że nie ma możliwości kontynuowania wspinaczki. Powiedział, ze wraca. Simone i David, w tym czasie, idąc do C2 (ich pierwotnym zamiarem, było ominąć C2 i bezpośrednio dojść do C3), napotkali te same problemy i te same trudne warunki. W tym momencie, przejście pierwszego odcinka było dla nich ogromnym wysiłkiem. Utrudniał to również śnieg, który napadał w trakcie ostatnich dni i zakopane w nim liny poręczowe. Simon i David wyrywali je spod śniegu. Poręczówki na tym odcinku drogi nie są niezbędne, ale w czasie schodzenia, z dużym obciążeniem na plecach, w wypadku gdyby śnieg zamienił się w twardy lód, ryzyko jest jednak trochę mniejsze. Jest już dość twardy lód w okolicy C3, istnieje wystarczająco dużo ryzyko, które trzeba podjąć idąc od C2, oraz po stronie Diamir, wchodząc i schodząc z góry.
Kluczowe, jest zapewnienie optymalnych warunków podczas powrotu. Ważne jest, by zabezpieczyć powrót, który jest w górach najważniejszy. Musisz wiedzieć jak bezpiecznie wrócić, nawet gdy jesteś na środku ulicy, a co dopiero na Nanga Parbat. W zimie.
Okno dobrej pogody, było prawdopodobnie zbyt wąskie. Zbyt krótkie. Teraz znowu sprawdzamy pogodę i zbieramy siły – jesteśmy tutaj od 31 grudnia, ubiegłego roku- musi nadejść odpowiedni czas. Nie ma, więc wiele do roboty, jak tylko czekać. Cierpliwie. - # Nangainwinter
Tłumaczyła Małgorzata Klamra Em Ka