Jestem zagorzałym przeciwnikiem "uprzystępniania" Tatr/gór - na siłę i wszystkim. Natomiast widzę różnicę pomiędzy uprzystępnianiem - a świadomym - a jednocześnie indywidualnym - minimalizowaniem niebezpieczeństw. To dwie - według mnie zupełnie odrębne sprawy...
Nawiązując do Twojego - mocno przejaskrawionego
- przykładu z niewidomymi i 7-tysięcznikiem. Jeżeli ktoś niewidomy zechce zdobyć/wejść na siedmiotysięcznik - nawet sam, to nic nie stoi na przeszkodzie by czynił ku temu przygotowania i zrealizował owo pragnienie. Natomiast przygotowywanie - np. windy, lądowiska dla helikopterów, pochylni, czy barierek opisanych alfabetem Braille'a - to dla mnie przesada...
leppy napisał(a):
Aczkolwiek ja faktycznie uważam, że nie każdy szlak (lub pozaszlak) jest dla każdego, że na wielu z nich nie powinny pojawiać się małe dzieci, że wzrost trudności pokonywanych przejść powinien następować stopniowo..
Z tym fragmentem również w pełni się zgadzam (zapewne pamiętasz mój udział w dyskusjach na temat uczestnictwa dzieci w tatrzańskich wycieczkach). Jednak - być może - różnimy się w metodzie, jaką uznajemy za słuszną by do takich sytuacji nie dopuszczać
Orla Perć to - według mnie - nawet nie przypomina ferraty (na żadnym odcinku), ale jeżeli współcześnie pojawiają się - z różnych powodów i przyczyn możliwości lepszego indywidualnego zabezpieczenia - to rezygnacja z tych możliwości nie wydaje mi się słuszna. Oczywiście - pierwszy będę protestował, gdy pojawi się przepis
nakazujący używania tego typu sprzętu
I - mimo wszystko - nie zgadzam się ze stwierdzeniem - czy też z łączeniem w jednym zdaniu:
leppy napisał(a):
A skupiając się na przepinaniu i pośpiechu by nie powodować zatorów ludzkich (świadomość konieczności pośpiechu, gdy za Tobą będzie niecierpliwić się kilka-kilkanaście osób - wystąpi, czy tego chcesz czy nie), uciekłaby by Ci radość z przejścia.
Skupić/skupiać się należy na przepinaniu. O pośpiechu należy wręcz zapomnieć (zwłaszcza przy skupianiu na przepinaniu). Pośpiech wskazany jest - w życiu - wyłącznie w dwóch sytuacjach... gdy próbujemy łapać pchły, i gdy do najbliższej toalety jest naprawdę bardzo daleko, a spodnie, które mamy na sobie są jedynymi...
Nie planuję w najbliższej przyszłości wędrówki wzdłuż Orlej Perci (choć... kto wie
), ale gdybym miał ją ponownie pokonywać, to nie wykluczone, że również zaproponowałbym swoim współtowarzyszom (i sobie) podobne ubezpieczenie (podobnie jak użycie kasku). A dzięki pewnemu doświadczeniu - świadomość, że ktoś "niecierpliwie" czeka - po prostu bym "zepchnął" na bardzo daleki plan. Mam nadzieję, że i dla Ciebie - podobnie jak dla mnie - radością jest pokonywanie trudności, a nie "szybkie" pokonywanie trudności i "oglądanie się" na innych... ---- a tak na marginesie, niech ktokolwiek spróbowałby ponaglać mnie - lub osoby ze mną wędrujące (oczywiście w sytuacji dobrych warunków etc...) - w trudnych miejscach...
pozdrawiam
gb