Wszystko wyszło spontanicznie. We wtorek dowiaduję się o trzech akustycznych koncertach Anathemy w Polsce. Dzielę się tą informacją z Nucteą i zaczynamy kombinować. Jakimś cudem udaje się Jej zdobyć dwie miejscówki na czwartkowy, poznański występ w klubie BLUE NOTE. Potem temat rozkręca się już bardzo szybko. Prognozy na weekend idealne, więc może udałoby się ugryźć coś interesującego i nieszablonowego. Gdy z ust Nuctei pada hasło – Rudawy – podłapuję temat od razu.
Podróż do Poznania via PKP upływa mi pod znakiem lektury – świeżo zakupionego – przewodnika po Rudawach autorstwa Michała Kajcy, wyławiania perełek do załojenia przez najbliższe dni oraz… nauki tekstów Anathemy na koncert Wrażeń z samego koncertu opisać się nie da, trzeba po prostu być. Nie da się przejść obojętnie obok tych dźwięków i słów. Na szczęście na grudzień planowana jest nowa płyta, więc wiosną chłopaki zapewne wrócą na koncerty w Polsce, tym razem w pełnym składzie.
Nazajutrz, nieśpiesznie wyruszamy na południe. Ustalamy, że eksplorację zaczniemy – z uwagi na niezbyt wielką ilość czasu oraz bliską odległość parkingu – od Kruczych Skał w Karpaczu. Naszą uwagę przykuwa Ściana Główna i ją obieramy sobie za cel działań.
Na początek w jej lewej części znajdujemy sobie łatwą propozycję, z nieco przewrotną nazwą Tylko dla orłów III. Potem pada Filar IV, biegnący przez dwie przewieszki. Niespotykany wcześniej przeze mnie charakter drogi w tej wycenie – zdecydowanie warto spróbować!
Przenosimy się na prawą połać Ściany Głównej i drogę Żwirek i Muchomorek V. Tu mamy do czynienia z pierwszym podczas tego wyjazdu – łatwym, ale już ciekawym – rajbungiem. Z topu, możemy zaobserwować malowniczy widok na chmury przewalające się na Śnieżką i Głównym Grzbietem Karkonoszy.
Następna na naszym rozkładzie i zarazem mój prior tego dnia to linia Misja Martyna VI Odciągi, krawądki, ciekawe i ładne ruchy – sama droga równie atrakcyjna co jej nazwa
Bardzo szybko się ściemnia, na koniec dnia wskakuję jeszcze na sąsiednią Diretissime VI. Wydaje się nieco trudniejsza mimo tej samej wyceny co poprzedniczka, ale jednakowoż piękna. Zjeżdżam już w szarzyźnie. Zawijamy bety i obieramy kierunek na Trzcińsko przez Karpniki, gdzie w miejscowym spożywczaku “ABC” zachodzimy na małe zakupy. Jeśli ktoś nie pamięta sklepowych klimatów PRL-u, z półkami świecącymi pustkami, to niewątpliwie tutaj będzie miał sposobność wskrzesić te wspomnienia W Karpnikach wstępujemy po drodze do domowej knajpki Karioka na pyszną obiado-kolacje. Serwujemy sobie schaboszczaka i filet z kurczaka w zestawach, a do nich pyszne ciemne Walońskie, jak się okazuje później, podkradamy ostatnie dwie sztuki ekipie “niezdecydowanych”. No cóż zdecydowanym i stanowczym trza być! Po tejże obłędnej smakowo konsumpcji zajeżdżamy na dobrze nam już znany 9up camp. Wieczór upływa nam przy rozbiciu domku, prysznicu i wreszcie pysznym piwku nad lekturą przewodnika i ustalaniu konkretnych celów na jutrzejszy dzień. Po zawinięciu “na chatę” okazuje się, że… w tak krzywo postawionym namiocie okazji do spędzenia nocy jeszcze nie mieliśmy – masakra! Postanawiamy mimo to przenocować bez przeprowadzki. Dziwię się, że nie wylądowałem w ciągu nocy przed namiotem, robiąc dodatkowe wyjście Poranek zaczynamy od śniadania i przeniesienia namiotu na nieco mniej nachylone zbocze campingowe
Nasz pierwszy Rudawski wspin rozpoczynamy od malowniczej grupy skalnej, położonej w szczytowych partiach Lwiej Góry – rejonu Starościńskich Skał. Wybieramy wariant dojścia z Przełęczy Karpnickiej na której to parkujemy samochód. Wysokość najwyższej w rejonie, Starościńskiej Skały przekracza 30 metrów, więc należy pamiętać o węźle na końcu liny(!). Warto również dodać, że 60-metrowa lina, przy opuszczaniu partnera wystarczy tylko w przypadku wykazania się szczyptą pomysłowości Każda z dróg na tej potężnej skale wyróżnia się długimi odcinkami rajbungowymi (pokonywanymi wyłącznie na tarcie i równowagę) – i właśnie to nas tutaj przyciągnęło. Zaczynamy od najłatwiejszej propozycji, skrajnie z lewej, Trójkąt V. Mimo nie najwyższej wyceny, już na starcie mamy do czynienia z kilkoma czujniejszymi ruchami, zwłaszcza przy wysoko umieszczonym pierwszym ringu/spicie. Nuctea idzie jako pierwsza.
Ze szczytu słyszę wołanie, że jest pięknie i czy nie chce do Niej dołączyć. Trzy sekundy zastanowienia i ruszam na drugiego, górna asekuracja, ale co mi tam skoro jest pięknie
Nie przesadzała , jest faktycznie ładnie, zasiadamy więc na kilka chwil i delektujemy się.
Po puszce szczytowej został niestety tylko wystający ze skały drut. Jako, że przed nami jeszcze sporo ładnych rzeczy do zrobienia wokoło – pora zjeżdżać.
Podczas zjazdu obserwuję moją partnerkę… ucinającą sobie pogawędkę z pewnym jegomościem , ów – jak się okazuje – drwal z Mazur, pracujący przy wycince i zwózce drzewa, co to “nigdy wcześniej skał nie widział”, zasypuje Nucteę tysiącem pytań, sam przy okazji, opowiadając historię swojego życia Po tej, trwającej kilka minut pogawędce każdy wraca do swoich zajęć Przesuwamy się nieco na prawo w topo Starościńskiej Skały i decydujemy się na linię o “wszystkozdradzającej” nazwie – W Krainie Oblaków Nici Bracie z Przypaku VI Tym razem ja idę pierwszy. Po startowym nietrudnym fragmencie drogi, na przeszkodzie staje wymagający i najdłuższy jak do tej pory w mojej przygodzie ze wspinaniem – rajbung. Połóg staje dęba, chwyty, stopnie znikają – czas zaufać gumie i napierać
Góra znów odrobinę łatwiejsza, rajbung nie ustaje, ale połóg nieco bardziej się kładzie. Przepiękna droga w urokliwym miejscu! Zostajemy na Starościńskiej, ale przeskakujemy nieco na prawo, kolej na – Granit The Best, Tarcie And Rest VI. Tym razem zamiana, Nuctea jako pierwsza.
Charakterystycznie już dla tego miejsca pierwszy ring mega wysoko.
Moja partnerka sprawnie (choć spiera się ze mną, że jest inaczej ) pokonuje drogę. Kolej na mnie, nie ukrywam, że powoli zostaję wielkim fanem rajbungów! (objawia się to zwłaszcza po sforsowaniu danego problemu)
Przez cały czas naszej działalności w rejonie Starościńskiej Skały jesteśmy sami, obok/pod przechodzi tylko paru turystów, no i oczywiście mazurski drwal Ten nieograniczony spokój tylko dodaje uroku wspinaniu w tym miejscu. My udajemy się teraz gdzie indziej, a konkretnie w poszukiwaniu pewnej tajemniczej i pobudzającej wyobraźnię turni znajdującej się w rejonie Piekliska.
Turnia o której mowa, zdobyta po raz pierwszy dopiero w 1989 roku przez Marka Freusa, pierwotnie nosiła nazwę Penis . Nie kto inny jak sam Małolat nadał jej to określenie. Niestety z różnych powodów nie przetrwała próby czasu i dziś już grzeczne zwie się Enisem. Wybieramy drogę o wiele mówiącej nazwię: Szczytowanie twe zadanie VI Linia o wymagającej psychicznie asekuracji (2x zardzewiały spit, 1x hak, 1x RZ), oczywiście pierwszy spit – jakżeby inaczej – wysoko. Dla poprawy psychy, można coś dołożyć, tak też robię. Wspinaczka na ten strzelisty obelisk należy do jednych z piękniejszych doznań jakie były mi dane w mej dotychczasowej przygodzie ze wspinaniem. Być w Rudawach i nie szczytować na Enisie to grzech!
Chwilę później szczytuje moja partnerka, no bo przecież o kobietę trzeba dbać
Po tych emocjach, wracamy tą samą drogą przez Czartówkę, grupę niewielkich skał pomiędzy Lwią i Świnią Górę. Najbardziej efektowne z nich: Mur i Mostek.
Niestety wzrok przykuwa również dramatycznie zniszczony las Rudawski
Przechodząc pod szczytem Lwiej Góry (718 m. n.p.m.), dawniej zwanej Skałą Marii Anny, spostrzegawcze oko dostrzeże pozostałość po napisie (niem. Mariannenfels).
Napis ów znajdował się nad figurą lwa siedzącego na półce skalnej. Gdzież w takim razie lew polazł? Znudziło mu się na półce, aktualnie uwalił się przy zaporze nad Jeziorem Złotnickim. Może kiedyś wróci na swoje miejsce… My wchodzimy sobie na Widokową, w celach jakżeby inaczej – widokowch Roztacza się stąd piękny widok na pobliskie sokolikowe cycki Lolobrygidy czyli ten bardziej popularny wspinaczkowo fragment Rudaw Janowickich, no i … jesień
Naszą ostatnią, wspinaczkową przystanią tego dnia jest Dziób (Krzywa).
W promieniach zachodzącego słońca, rozprawiamy się kolejno: Nuctea z Słoneczną IV oraz Słonecznym Filarem IV.
Ja z kolei z Lewą Słoneczną Ścianką V. Zatrzymuje mnie natomiast niestety, wyjście z okapu do drugiej wpinki na Filarze Wombatów VI, jakieś takie zbyt mocne jak na VI Wrócę tu podczas następnej wizyty bo linia prezentuje się wybornie. Dzień ma się ku końcowi więc powoli zbieramy się.
Już w zapadającym zmroku, dobijamy na Przełęcz Karpnicką do samochodu, gdzie mimo późnej pory i memu zaskoczeniu zostajemy skasowani na 7zł, jako że to nie fortuna, niech mają Na kolację tym razem jedziemy do Janowic i odwiedzanej przez nas już – podczas sokolikowych wizyt – MamaRosy. Tym razem serwujemy sobie pyszne bitki wieprzowe, do tego oczywiście zamawiam sobie półciemne piwko, a dla mojej kierowniczki Cole, ta knajpka ma swój urok! Wieczór na campie mija nam na rozmowach przy rozgwieżdżonym niebie, przeglądaniu topo, piwie i śmierdzącym serze
Niedzielny poranek zaczynamy całkiem zwyczajnie śniadaniem niezwyczajnym, bo wzbogaconym o likierowe jajka Zgodnie z powziętą wieczorem decyzją, kierujemy swe kroki w rejon Pieca i Mostu położonym w centralnej części Doliny Janówki. Samochód zostaje na parkingu w Janowicach a my uderzamy żółtym szlakiem, na którym zostajemy z kretesem obszczekani przez wszystkie okoliczne burki Po drodze mijamy grupę Krowiarek, gdzie znajduje się najtrudniejsza droga całego rejonu – Kant Krowiarek, trudności ~VI.6 – na razie tylko przewędkowana, wciąż czekająca na pierwsze przejście, może następnym razem My idziemy dalej, zaczynamy od grupy skalnej Ścianki, a konkretnie Zaścianka i Depozytu V, linii o oryginalnym i ciekawym charakterze.
Następnie Druga Ścianka i Kant Dobity V+, trudny i siłowy start, potem już tylko się płynie – piękna linia!
W dalszej kolejności przemieszczamy się tuż obok na Trzecią Ściankę i na drogę Gay Over VI-. Fajny techniczny wspin i ciągowe trudności, niestety błądzę na górnym odcinku ładując się w trudniejszy wariant i palę próbę. Odnajduję właściwą linię i już czysto (choć trudności trzymają) do końca. No cóż – zostanie do powtórki na zaś.
Przenosimy się na punkt widokowy skały Piec, gdzie zalegamy, robimy popas i chłoniemy ostatnie tchnienia pięknej jesieni.
Czas ucieka, a że chcemy jeszcze coś podziałać trza zbierać tyłki. Azymut – Skalny Most. Najpierw wybieramy Ostrze Filara Północnego V.
Następnie jeden z głównych celów Rudawskich tego wyjazdu – wstawiam się drogę autorstwa Piotra Jaśkiewicza Bumerang VI+. Fragmentami delikatnie przewieszona, przez krawądki, potężny odciąg pokonywany dilfrem, – zachwycające, estetyczne i wymagające wspinanie, jest walka, jest sukces – piękna linia, polecam każdemu!
Na koniec przenosimy się na Piec, jedyne miejsce w rejonie gdzie można wspinać się nawet podczas deszczu pod wielkim okapem. Tu udaję mi się jeszcze zrobić Płytkę Prezesa VI+, krótką ale estetyczną drogę po krawądkach.
Na tym kończymy naszą pierwszą, eksploracyjną wizytę w Rudawach Janowickich. Wyjazd być może sportowo mizerny, rekreacyjny, no ale zgodnie z mottem linia nie cyfra, ile przy tym frajdy Miejsce magiczne, urzekające pod każdym względem. Wrócimy tu na pewno, również (a może przede wszystkim) na TRADowe wspinanie.
Zakończę motywem przewodnim rudawskich podejść i zejść
_________________ "I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego." "Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy." pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr
Ostatnio edytowano Wt mar 10, 2015 10:39 pm przez Mroczny, łącznie edytowano 2 razy
Dzięki za inspirującą relację. Już uruchamiam google bo się napaliłem. Skały jakieś takie smaczniejsze niż na Jurze, wstyd się przyznać ale nie wiedziałem, że tam można się tak fajnie powspinać.
Swietna relacja, a ja lubię Rudawy, co jakis czas tam bywam:) a jeszcze wieksza sympatia do tej relacji z mojej strony, bo Anathema tez mi juz dlugo towarzyszy, sszczególnie koncertowe wykonanie "Fragile dreams" na wiosne tez wybieram się na ich koncert:) Pozdrawiam!
_________________ nie pozwól mi zapomnieć, jak to jest tam wysoko...
Dzięki za inspirującą relację. Już uruchamiam google bo się napaliłem. Skały jakieś takie smaczniejsze niż na Jurze, wstyd się przyznać ale nie wiedziałem, że tam można się tak fajnie powspinać.
comb napisał(a):
Mroczny napisał(a):
W Krainie Oblaków Nici Bracie z Przypaku
Piękne Świetna relacja, powinni ją gdzieś zamieścić jako reklamę rejonu. Chyba będę musiał się tam wybrać... raczej w przyszłym sezonie.
Krzysiek1980 napisał(a):
Po tej relacji mam to samo Mroczny -
Proszę bardzo i zarazem dzięki chłopaki za dobre słowo Rudawy to miejsca magiczne i absolutne podium rejonów, które do tej pory udało mi się odwiedzić. Na pewno w przyszłym sezonie będę chciał znów pojechać, tym razem dorzuciwszy do eksploracji również TRADy
Natalka napisał(a):
Swietna relacja, a ja lubię Rudawy, co jakis czas tam bywam:) a jeszcze wieksza sympatia do tej relacji z mojej strony, bo Anathema tez mi juz dlugo towarzyszy, sszczególnie koncertowe wykonanie "Fragile dreams" na wiosne tez wybieram się na ich koncert:) Pozdrawiam!
Dzięki, zazdroszczę Ci bliskości tych rejonów, muszę nadrabiać swoją bliskością innych Zerknąłem w zakamarki pamięci i wyszło mi już 16 lat, odkąd towarzyszą mi dźwięki Anathemy. Było między nami różnie, cieplej i chłodniej, ale "gdzieś" zawsze przy mnie jest. Pozdrawiam również
Sheala napisał(a):
Pięknie!!!!
Dzięki
_________________ "I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego." "Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy." pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr
A mi się marzy Praga w majówkę... i wymyśliłam sobie, że przy okazji jej zwiedzania zahaczymy o Sokoliki, by połączyć przyjemne z przyjemniejszym, ale przez tą niecną relację chyba będziemy musieli się roztroić, żeby zobaczyć wszystkie te miejsca Super podziałaliście
A mi się marzy Praga w majówkę... i wymyśliłam sobie, że przy okazji jej zwiedzania zahaczymy o Sokoliki, by połączyć przyjemne z przyjemniejszym, ale przez tą niecną relację chyba będziemy musieli się roztroić, żeby zobaczyć wszystkie te miejsca
Starałem się jak mogłem, żeby wszystkim skomplikować kolejne plany Nie wiem ile dni ma przyszłoroczny weekend majowy, ale będzie Wam ciężko ogarnąć tyle rzeczy... może jakieś małe klonowanie by tutaj pomogło
nutshell napisał(a):
Super podziałaliście
Dziękujemy
zyl3k napisał(a):
jak pogoda pozwoli uderzę w czwartek !
Znam takiego jednego z forum który ma zamiar uderzać w środę
zyl3k napisał(a):
no i gratki Mroczny ! , cóż wstyd się przyznać ale jeszcze prócz samych sokolików innych części Rudaw nie eksplorowałem w skale czas to zmienić
Dzięki i prawda wstydź się! - żebym to ja musiał Tobie pokazywać rejony, które masz tak blisko
_________________ "I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego." "Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy." pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr
Jak to pierw otworzyłem to 1 myśl- cholera z Rudaw słowackich? kto się tam zapuszczał o tej porze (...) no ale są jeszcze Janowickie.. w każdym razie kawał dobrego wspinania graty nie wiedziałem że jest tam tyle formacji skalnych hmm słyszałem jedynie o skałkach w Karkonoszach
Starałem się jak mogłem, żeby wszystkim skomplikować kolejne plany
Z powodzeniem
Mroczny napisał(a):
ale będzie Wam ciężko ogarnąć tyle rzeczy
I pewnie nie ogarniemy wszystkiego, ale dobrze gdyby udało się chociaż część. Po wspinaniu w Kamieńcu mam chęć zapoznać się z piaskowcami trochę lepiej
świetna relacja bardzo podobają mi się te drogi filarami . Wyglądają bardzo ciekawie no i są w granicach moich możliwości . W niedalekim czasie mamy zamiar wybrać się na Śnieżkę więc może przy okazji uda się odwiedzić ten rejon .
nigdy tam nie byłem ,a wygląda to zupełnie inaczej jak jura która widzę z okna fajnie podziałaliście
Nooo bo Rudawy jak i Sokolilky również, to zupełnie inne klimaty no i inne wspinanie niż na Jurze, znacznie bardziej różnorodne. Zdecydowanie bardziej mi odpowiada. Podziękowali
Jakub napisał(a):
Jak to pierw otworzyłem to 1 myśl- cholera z Rudaw słowackich? kto się tam zapuszczał o tej porze (...)
Lubie Słowackie klimaty ale tam mnie jeszcze nie było
Jakub napisał(a):
no ale są jeszcze Janowickie.. w każdym razie kawał dobrego wspinania graty nie wiedziałem że jest tam tyle formacji skalnych hmm słyszałem jedynie o skałkach w Karkonoszach
Dzięki, myśmy zdołali zaledwie liznąć temat, ale jak w załączonej relacji zdecydowanie warto było.
nutshell napisał(a):
Po wspinaniu w Kamieńcu mam chęć zapoznać się z piaskowcami trochę lepiej
Chcecie uderzyć gdzieś w piachy? Bo Rudawy wraz z masywem Sokolików to granit. Mój jedyny kontakt z piaskowcem do tej pory to psychiczny połóg na Mutne koło Żywca Ten "Wasz" Kamieniec bardzo mi się podoba, może w przyszłym roku będzie okazja pomacać
zephyr napisał(a):
świetna relacja bardzo podobają mi się te drogi filarami . Wyglądają bardzo ciekawie no i są w granicach moich możliwości . W niedalekim czasie mamy zamiar wybrać się na Śnieżkę więc może przy okazji uda się odwiedzić ten rejon .
Dzięki Przy okazji Śnieżki warto w Karpaczu "zerknąć" na wspomniane Krucze, mały rejon ale naprawdę ciekawy.
semow napisał(a):
Mroczny napisał(a):
Na pewno w przyszłym sezonie będę chciał znów pojechać, tym razem dorzuciwszy do eksploracji również TRADy
Polecam, bo naprawdę szkoda ograniczać się do ringów w tym rejonie - to tak jakby jechać w jurę na trady
Jasna sprawa, nas trochę brak dużych friendów ograniczał tym razem. Aktualnie w secie mam do żółtej dwóji BD, niebieski jeszcze raczej konieczny, żeby coś pociągnąć, a wyjazd wyszedł na spontanie i nie dało rady już nic ogarnąć.
semow napisał(a):
na przyszły sezon mam taką "ideę fix" żeby zapolować tam na jakieś fajne rysy...
Dobry temat, ja na razie wypunktowałem sobie parę pozycji z Sokolich
semow napisał(a):
Bardzo dobra dokumentacja fotograficzna
Dzięki
_________________ "I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego." "Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy." pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr
Jasna sprawa, nas trochę brak dużych friendów ograniczał tym razem. Aktualnie w secie mam do żółtej dwóji BD, niebieski jeszcze raczej konieczny, żeby coś pociągnąć, a wyjazd wyszedł na spontanie i nie dało rady już nic ogarnąć.
Eee, mój największy to żółty DMM i nie było specjalnie problemów. Fakt że jak gdzieś mam jeszcze większy rozmiar to przyda się.
Będę mimo wszystko bronił Jury - jak chodzi o urozmaicenie form, chwytów, to jest jednak dużo weselej niż w Rudawach. W Rudawach za to jest to, czego na Jurze nie ma. Coś innego.
Eee, mój największy to żółty DMM i nie było specjalnie problemów. Fakt że jak gdzieś mam jeszcze większy rozmiar to przyda się.
Może to moje błędne założenie, jakoś tak zakodowałem sobie we łbie, że ten niebieski trzeba by mieć przy dupie
semow napisał(a):
Będę mimo wszystko bronił Jury - jak chodzi o urozmaicenie form, chwytów, to jest jednak dużo weselej niż w Rudawach. W Rudawach za to jest to, czego na Jurze nie ma. Coś innego.
Z kolei u mnie, właśnie te same argumenty czyli różnorodność form oraz bardziej urozmaicone wspinanie przemawiają za wyższością Rudaw / Sokołów, a także Súľova nad Jurą. Gdybym miał się pokusić o mały ranking rejonów skalnych gdzie byłem (wiele tego nie ma) to na dzisiaj mój subiektywny rank prezentowałoby się tak:
1. Rudawy (w tym Sokoliki) 2. Súľov 3. Przełom Białki 4. Jura
_________________ "I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego." "Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy." pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr
Tak, masz rację, a mi ciągle Kamieniec w głowie Chyba z tęsknoty za nim i z bliskości G. Stołowych uroiło mi się, że ta część Rudaw, w jakiej byliście, z piaskowcem ma coś wspólnego.
semow napisał(a):
Będę mimo wszystko bronił Jury - jak chodzi o urozmaicenie form, chwytów, to jest jednak dużo weselej niż w Rudawach
To takie gdybanie z serii gdyby babcia miała wąsy, no ale gdyby Jura była bardziej 'dziewicza' i mniej wypolerowana, to jak dla mnie byłaby idealną skałą do wspinaczki, właśnie przez jej specyficzną formę. W Rudawach nie byłam, ale patrząc choćby na powyższe zdjęcia, skały kształtem przypominają mi Kamieniec, czyli dużo tarciowej pracy nóg, co daje dobry trening dla wspinania w Tatrach. Szkoda tylko, że z Krakowa kilometrowo to się nie kalkuluje Kiedyś Madness podrzucał na forum jakieś fotki ze Stokówki w rejonie Kielc i wyglądało to zachęcająco - to tak jeszcze a'propos wspinania poza Jurą.
gdyby Jura była bardziej 'dziewicza' i mniej wypolerowana
Czemu tak generalizujesz - po prostu 'wystarczy' omijać to, co jest wyślizgane ja się po polerce z zasady nie wspinam, bo nie widzę sensu - ani w tym przyjemności, ani satysfakcji.
Rudawy to głównie oblaki, rysy, krawądki - rajbungi - więc jest po prostu inaczej. Na pewno nie ma tak fantazyjnej rzeźby jak na Jurze.
nutshell napisał(a):
z Krakowa kilometrowo to się nie kalkuluje
Średnio wypada 5 h jazdy bez szarżowania w jedną stronę. Startuję z Krakowa ok. 5, wspinania jest od 11 do zmroku i w niedzielę zależy jak kto musi wstawać do pracy Jest kawałek, ale za to większa motywacja żeby wykorzystać czas na miejscu.
Bo nie spotkałam się z takim zjawiskiem nigdzie indziej, jak dotąd. Poza tym to pewnie też kwestia poziomu na jakim się wspinam. Podejrzewam, że drogi o dużo wyższej wycenie nie są tak wyślizgane (?) jak te w zakresie IV-VI, bo nie są tak uczęszczane (lub/i kursowe)
semow napisał(a):
ja się po polerce z zasady nie wspinam, bo nie widzę sensu - ani w tym przyjemności, ani satysfakcji.
Ja również nie mam skłonności masochistycznych, ale zdarza się "nadziać".
semow napisał(a):
Średnio wypada 5 h jazdy bez szarżowania w jedną stronę.
Trochę źle to ujęłam, nie kalkuluje się kilometrowo w stosunku do Tatr, w których wspinanie jest dla mnie jednak bardziej atrakcyjne A ogólnie rzecz biorąc i nie porównując - na pewno warto, nawet na weekend, do czego coraz bardziej się przekonuję.
no ale gdyby Jura była bardziej 'dziewicza' i mniej wypolerowana, to jak dla mnie byłaby idealną skałą do wspinaczki, właśnie przez jej specyficzną formę.
Zostańmy tylko przy Jurze Południowej - ~3200 dróg - możesz napisać ile "wyeksplorowałaś"? A jeszcze tylko przypomnę klasyka "Efekt mydła, to w 90% zła praca nóg"
nutshell napisał(a):
daje dobry trening dla wspinania w Tatrach
najbliższy granit, najlepszy do treningu w Tatrach... oh wait...
nutshell napisał(a):
Kiedyś Madness podrzucał na forum jakieś fotki ze Stokówki w rejonie Kielc i wyglądało to zachęcająco - to tak jeszcze a'propos wspinania poza Jurą.
hehe, nie byłem na Stokówce, możesz mi napisać ile tam jest dróg? i jak bardzo jest dziewicza?
nutshell napisał(a):
Bo nie spotkałam się z takim zjawiskiem nigdzie indziej, jak dotąd. Poza tym to pewnie też kwestia poziomu na jakim się wspinam. Podejrzewam, że drogi o dużo wyższej wycenie nie są tak wyślizgane (?) jak te w zakresie IV-VI, bo nie są tak uczęszczane (lub/i kursowe)
No to po pierwsze trzeba doładować Jest naprawdę wiele pięknych dróg za VI.1-VI.2, a przeskok z VI nie jest jakiś bardzo straszny.
A po drugie może znowu cytat, tym razem z ostatniej relacji GM PZA:
Cytuj:
El Capitan jest po prostu przerażająco OGROMNY! Pierwsza droga na którą wybraliśmy się w Dolinie – Nutcracker – trochę ostudziła nasze emocje. Nie spodziewaliśmy się, że istnieje droga bardziej wyślizgana niż Łaziki w Bolechowicach. A jednak… Poszukiwania kawałka graniu z tarciem skierowały nas na najłatwiejszą drogę na El Capie – piętnastowyciągowy East Buttress. I tutaj kolejne zdziwienie – jednak istnieje droga jeszcze bardziej wyślizgana niż wspomniany wcześniej Nutcracker.
Nie bardzo rozumiem Marek, o co Ci chodzi Ja bardzo lubię Jurę mimo jej, nazwijmy to, mankamentów i nie zamierzam przestać się w niej wspinać. Przed chwila zresztą napisałam, że jej forma mi najbardziej odpowiada (z dotychczas poznanych).
marekm napisał(a):
najbliższy granit, najlepszy do treningu w Tatrach... oh wait...
To m.in. miałam na myśli pisząc, że się nie kalkuluje.
marekm napisał(a):
hehe, nie byłem na Stokówce, możesz mi napisać ile tam jest dróg? i jak bardzo jest dziewicza?
Naprawdę, nie mam pojęcia, ale wydaje mi się, że trochę źle odebrałeś cały mój post...
Stokówka, Sokoliki, Kamieniec, tu bardziej chodzi o różnorodność niż wartościowanie, co jest be a co cacy. Przeprowadziłam się do Krakowa z centralnej Polski i wierz mi, że bardzo doceniam że mam w skałki (jakkolwiek byłyby wyślizgane czy kruche) 30 min jazdy, zamiast kilku godzin.
_________________
Ostatnio edytowano Wt lis 12, 2013 3:06 pm przez nutshell, łącznie edytowano 2 razy
To na pewno, niezależnie od wszystkiego Co do cytatu - wierzę i zaznaczam, że nie demonizuję Jury. W zasadzie, komentując słowa semowa chciałam podkreślić, jaka jest fajna ze względu na formę, i że ideałem było by gdyby... no ale ideały nie istnieją. W każdym razie człowiek chciał dobrze,a wyszło jak zwykle heh.
zyl3k napisał(a): no i gratki Mroczny ! , cóż wstyd się przyznać ale jeszcze prócz samych sokolików innych części Rudaw nie eksplorowałem w skale czas to zmienić Dzięki i prawda wstydź się! - żebym to ja musiał Tobie pokazywać rejony, które masz tak blisko
nie no rejon znam !, ale tylko turystycznie ...po prostu nie wspinałem się tam jeszcze
Nie podejrzewałem, że takie - negatywne - emocje wywoła moja relacja i słowa. Dobrze sens tego co chciałem pokazać w swojej relacji oddaje zdanie:
nutshell napisał(a):
Stokówka, Sokoliki, Kamieniec, tu bardziej chodzi o różnorodność niż wartościowanie, co jest be a co cacy.
Reszta to już tylko subiektywna ocena, co kto lubi i co komu bardziej przypadło do gustu
_________________ "I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego." "Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy." pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr
Kolejna Mroczny dobra i inspirująca relacja. I podzielam hierarchię polskich skał, przynajmniej o tyle, że rudawski granit lepiej mi "leży" niż jurajski wapień
_________________ Nie sprytem, lecz siłą!
"Gdyby ministranci zachodzili w ciążę, aborcja byłaby refundowana"