Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Pt gru 20, 2024 1:49 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 14 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Cz wrz 26, 2013 12:28 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
Obrazek

Pomysł wspólnego wypadu z Nucteą “gdzieś do Austrii” był stary jak świat, jednak podczas wspólnych wypadów w Tatry czy Sokoliki przybierał coraz bardziej fizyczną postać. Wrzesień miał być naszym zamyśle doskonały na realizację pierwszych wspinaczkowych kroków i planów w wapiennym raju Alp Austriackich i choć – z uwagi na pogodę – cele uległy w znacznej mierze modyfikacjom, pełni nadziei na udane podboje obcego landu, udaliśmy się w kierunku miasteczka Eisenerz położonego w Styrii, w bliskiej odległości dwóch interesujących nas masywów: Hochschwabu oraz Gesäuse.

Za bazę obieramy sobie urokliwy Camping Forstgarten w Gstatterboden u podnóża Hochtorgruppe.

Obrazek

Część 1 – Admont
Niestety, w nocy stukające krople deszczu o namiot nie napawają optymizmem. Rano na chwilę przejaśnia się, by po jakimś czasie znów rozpadać się na dobre. Z wspinania dziś nici. Przedłużamy ile się da wyjście z namiotu, ale ileż można..? Co by tu ogarnąć..? Wertujemy broszurkę otrzymaną w recepcji na campie i udajemy się do pobliskiego Admont, gdzie mamy zamiar zwiedzić się klasztor Benedyktynów z piękną biblioteką z końca XVIII wieku.

Obrazek

Klasztor został ufundowany w 1074 roku. Od tego czasu zbierano i konserwowano w nim książki. Dzisiaj jest to największy z zachowanych księgozbiorów benedyktyńskich na świecie. Zawiera około 200 tys. tomów, w tym 530 inkunabułów i ponad 1400 rękopisów (najstarsze pochodzą z VIII wieku). Wstęp do biblioteki 19€ za naszą dwójkę, opcja z aparatem to kolejne 5€ – które jednakże już poskąpiłem – efektem czego ze środka zdjęć brak, ale oblicze biblioteki robi ogromne wrażenie i będąc w pobliżu na pewno warto zajrzeć.

Obrazek
źródło: http://www.austria.info/

Pada nieprzerwanie :-( Decydujemy się pojechać do St. Gallen, zobaczyć z bliska twierdzę Gallenstein.

Obrazek

Pierwsze wzmianki o trzech wieżach twierdzy pochodzą z 1278 roku. Natomiast w 1950 roku postanowiono odbudować i przywrócić nieco chwały podniszczonym ruinom. W sezonie letnim działa tam knajpka, nam na całe szczęście przypada pokręcić się w zamku samotności, ale żeby nie było tak łatwo, mury zamierzam zdobyć jak na w(S)pinacza przystało szturmem :mrgreen:

Obrazek

Choć w swej historii twierdza nie została nigdy zdobyta w czasie działań wojennych, pada pod naszym naporem ;-). Kręcimy się trochę po ruinach.

Obrazek

I tak mija nam dzień cały, wracamy na camp, raczymy się obiadokolacją, browarkamki, planujemy co ugryźć kolejnego dnia i do spania. W nocy znów pada…

Część 2 – Hochschwab-Gruppe, Pfaffenstein (Eisenerzer Steig – Klettersteig) & Hochblaser (Kaiser Franz Joseph Klettersteig – Seemauer)

Ranek jest mokry i zimny, ale ładujemy cały szpej do plecaków, zobaczymy jak się sprawy dalej potoczą. Jedziemy do Eisenerz, w mieście z głównej drogi najpierw odbijamy w lewo, potem koło budynku policji w prawo. Parking znajduje się przed linią wysokiego napięcia. Przed nami nasz dzisiejszy cel – Pfaffenstein i jego zachodnia grań.

Obrazek

Podejście wiedzie szlakiem Markusssteig, mijamy chatkę myśliwską i ścieżką, najpierw ostro w górę lasem, następnie trawiastym zboczem do podnóża zachodniej grani (nyża z pamiątkowymi tablicami). Westgrat startuje na lewo od wspomnianej nyży, natomiast ferrata Eisenerz po prawej. Łatwym terenem wydostajemy się na grań i… wraz z huczącym wiatrem uderza nas zwątpienie. Jest potwornie zimno, wieje masakrycznie, do tego z zachodu straszy nas czarna deszczowa chmura. Podejmujemy decyzje, że w takich warunkach odpuszczamy wspinaczkę granią, ale skoro już tu jesteśmy to wejdziemy na szczyt chociaż ferratą, tym bardziej, że w razie “W” mamy ze sobą prócz szpeju również lonże. Jak się w trakcie jej okazuje, nasza niedoszła droga WestGrat często krzyżuje się bądź wiedzie tym samym terenem co ferrata. Na ile pozwala na to teren, żelastwa używamy tylko do autosekuracji i wspinamy się używając tylko naturalnej rzeźby skały. Początkowy odcinek wiedzie łatwym terenem, by skierować nas pod ładną płytę. Następnie granią wychodzimy na taras, po czym pokonujemy – jak piszą w przewodniku – trudną ściankę. Trudności jak wiadomo rzecz subiektywna.

Obrazek

Po wyjściu z płyty, delikatnie trawersujemy w lewo przez zbocze z kosówką.

Obrazek

Z tego miejsca południowa wystawa Pfaffensteinu prezentuje się naprawdę zacnie.

Obrazek

Przed nami teraz długa, eksponowana ale nietrudna półka w z litą skałą.

Obrazek

Po pokonaniu półki stromym zacięciem atakujemy kolejne partie zyskując na wysokości.

Obrazek

Docieramy do niszy, wpisujemy się do książki w skrzynce i kominkiem wychodzimy znów na grań, skąd od żelaznej flagi na przedwierzchołku już tylko kawałek do szczytu.

Obrazek

Obrazek

Na szczycie chwila na małą zagrychę i zaciesz z ograniczonej – ale jednak – górskiej scenerii. Przed nami Leopoldsteiner See, nieco z tyłu od lewej: Rotriegel, Seumaueer, Haselwitsingalm, w chmurach z tyłu: Hochtor, Tamischbauturm.

Obrazek

Wizytówką miasteczka Eisenerz jest góra Erzberg, a właściwie gigantyczna odkrywkowa kopalnia rudy żelaza.

Obrazek

Jako, że pogoda się nieco poprawia postanawiamy schodzić szybko i podskoczyć na jeszcze jedną ferratę w pobliżu miasteczka. Nie przeszkadza nam to jednak pozachwycać się kilkoma efektownymi, wapiennymi ścianami w otoczeniu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Schodzimy miejscami ubezpieczoną drogą Markussteig. Na zejściu do samochodu wypatrujemy jeszcze ciekawe cycki :mrgreen: które okazują się szczytami: Stadelstein, Schwarzerstein.

Obrazek

Przejeżdżamy do jeziora Leopoldsteiner See, gdzie na parkingu zostawiamy samochód, szybko wyrzucamy (nieużywany) szpej z plecaków i totalnie na lekko uderzamy pod osławioną i wychwalaną ferratę Kaiser-Franz-Josef. Przewodnik mówi:

“Ferrata Kaiser Franz Josef wiodąca ścianami Seemauer wysoko nad jeziorem Leopoldsteiner See, jest oczywiście piękna krajobrazowo, ale przede wszystkim bardzo długa i naprawdę trudna, Ci którzy liczą w czasie zejścia na łatwą wędrówkę będą mocno zawiedzeni.”

No cóż, przekonamy się. Podejście jest krótkie, z lewej mijamy zajazd Seestüberl i podążamy za tablicą “zu den klettersteige”. Potem krótki odcinek piargiem i lądujemy pod skałą i startem ferraty. Ubieramy co należy ubrać i lecimy. Pierwsze metry są wymagające, ściana jest stroma i eksponowana a do tego miejscami mokra. Oboje szczerze przyznajemy, że takie czyste pociąganie z buły jest mało przyjemne. Po pokonaniu pierwszego trudnego odcinka drogi, pokonujemy ~100 metrów nieubezpieczonego terenu leśnym zboczem, po czym obchodzimy grzbiet skalny z lewej strony.

Obrazek

Po obejściu grzbietu pokonujemy pierwszy filar, a następnie drugi nieco spłaszczony.

Obrazek

Obrazek

Przez większą część czasu towarzyszy nam widok na Leopoldsteiner See oraz bliżej dziś poznany Pfaffenstein.

Obrazek

Obchodzimy ostrą lewą krawędź ściany żlebem, potem trawersem do litego filaru i w nieco kruchej skale żlebem do góry.

Obrazek

W ten sposób docieramy do kluczowego fragmentu ferraty. Trawersujemy w prawo przepaścisty teren na następnie wspinamy się ostro w górę.

Obrazek

Obrazek

Przed nami jeszcze jedna płyta najeżona prętami i wychodzimy w łatwiejszym terenie.

Obrazek

Przez las a następnie trawiastym zboczem, w towarzystwie stalowej liny (po co?) docieramy pod ostatni fragment część ferraty. Pokonujemy ostatnie metry i dochodzimy do końcowego mostku. Odpuszczamy sobie jednak “przyjemność” wejścia nań, jak również wejścia na szczyt Hochblaser. Zaczyna padać, również ściemnia się powoli, więc szybko zdejmujemy niepotrzebne rzeczy i od razu rozpoczynamy zejście. Schodzimy najpierw leśnym grzbietem, następnie bardzo nieprzyjemnym, stromym, skalnym terenem. Cały czas mży, zapada zmrok i zejście należy do naprawdę nieprzyjemnych. Kilkukrotnie oboje upadamy, ale na szczęście nic nikomu się nie stało. W końcu po blisko 1,5h zejściu docieramy zmęczeni na parking. Tego wieczoru gnocchi z pleśniakiem + Sturm smakują genialnie ;-)

Cześć 3 – Gesäuse, Kalbling (2109 m)- Südgrat
Nocą tym razem nie pada, poranek wita nas – a jakżeby inaczej – zakrytym niskimi chmurami niebem. Kolejne chwile dezorientacji, co robimy… Szybkie śniadanie, zwijamy namiot, ładujemy się do samochodu i burza mózgów. Czy chmury są cienkie? Czy dziś ponownie lunie? Kiedy lunie? Na ile nas stać na na pierwszy wapienny raz? Gdzie i na co uderzyć, biorąc pod uwagę długość podejścia, długość drogi, warunki, trudności? Po naradzie zgodnie wybieramy Kalbling w Reichensteingruppe i jego południową grań. Jedziemy w kierunku Admont, z którego następnie odbijamy na Kaiserau do schroniska Oberst-Klinke-Hütte (ostatnie parę kilometrów – droga płatna). Tam parkujemy wóz. Szybki przepak szpeju w nadziei, że pogoda co najmniej utrzyma się i tym razem uda się coś podziałać. Czeka nas godzinne podejście szlakiem nr 655, więc żeby nie przedłużać ruszamy – oto nasz cel:

Obrazek

Na podejściu – naszą uwagę – prócz naszego dzisiejszej grani, przykuwa dobrze widoczny masywy Dachstein, Grimming, Taury, a także mleczko zalegające w dolinach.

Obrazek

Dochodzimy do charakterystycznej nyży, od której nieco na lewo startuje nasza Südgrat, na którą składa się 11 wyciągów, a potem jeszcze kawałek jedynkowo-dwójkowym terenem na szczyt. Drogę tą, jako pierwsi pokonali austriaccy alpiniści Alfred Horeschowsky i Franz Piekielko drugiego lipca 1922 roku.

Obrazek

Pierwszy trzydziestu metrowy wyciąg – jako, że marznie – prowadzi Nuctea ;-) Zaczyna się on charakterystyczną rampą w zacięciu, by potem odbić w lewo do kolejnego zacięcia.

Obrazek

Następnie wychodzi do – wycenionej na czwórkę z plusem – przewieszki. Nad przewieszką kończy się pierwszy wyciąg. Zanim ruszę na drugiego, zagaduje mnie jeszcze jakiś austriacki turysta, przypominając, że to bardzo trudna trasa o czym świadczą liczne tabliczki pamięci umieszczone w skale w pobliżu. Chwilę z nim rozmawiam, życzy nam powodzenia i startuję. Idę jako drugi, ale i tak trudności na wyjściu z przewieszki są całkiem nieźle odczuwalne – trzeba troszkę pokombinować – stąd szacuneczek dla mej partnerki która to miejsce poprowadziła :-)
Drugi wyciąg przypada mnie, zaczynam delikatnym trawersem w prawo, potem przez płytowe zacięcie wychodzę pod przewieszkę, wpinam się “w szmatę” na zaklinowanym kamieniu w mokrej, szerokiej szczelinie i wychodzę nad przewieszkę. Reszta tego długiego wyciągu (60m) to “tereny rolnicze”. Osiągam stan i ściągam partnerkę do siebie. Zamieniamy się ponownie i Nuctea wychodzi na prowadzenie. Trzeci wyciąg wiedzie dwójkowym ale całkiem czujnym terenem, mimo to nie sprawia Martynie żadnych problemów i po chwili jest na stanie.

Obrazek

Postanawiamy, że będzie kontynuowała prowadzenie również na czwartym wyciągu. Kolejne zacięcie, trawers w lewo na wygodną półkę ze stanowiskiem i Nuctea ściąga mnie do siebie. Zamieniamy się.
Na piątym wyciągu są kluczowe trudności i możliwość przejścia dwoma wariantami z innej drogi. Nie w naszym jednak przypadku – rysy i zacięcia z obu wariantów są totalnie zalane. Pozostaje nam oryginalny wariant (VI-), nieco obniżając się trawersem w lewo przez gładką płytę (w trudnościach haki – w nich również pętle). Stopni brak, chwyty dosyć nikłe, wilgotne. Przyznaje szczerze, że czuję się dosyć niepewnie na tym trawersie, efektem czego psuje styl naszego przejścia i przechodzę trudności z użyciem pętli jako chwytu :-( Kluczowy trawers po płycie:

Obrazek

Dalej jest już banalnie, jeszcze jeden trawers, wyjście za filarek i jestem na stanie. Gdy dochodzi do mnie Nuctea, wychodzi na jaw, że w naszym zespole styl przejścia robi moja partnerka przechodząc na drugiego, pokonuje kluczowy odcinek bez azerowania :-) Prowadzę kolejny wyciąg, nietrudnym ale ładnym i litym terenem, najpierw przejście między filarami, potem przewinięcie się w prawo na kant i do góry do stanu. Nuctea z gracją dociera do mnie ;-)

Obrazek

Obrazek

Niezwykle efektownie z tego miejsca prezentuje się Kreuzkogel i Riffel.

Obrazek

Obrazek

Kolejne trzy wyciągi należą do mojej partnerki. Pierwszy z nich prowadzi trawersem w prawo do zacięcia i tymże zacięciem do lewa pod płytę ze stanowiskiem.

Obrazek

Dalej odbicie w prawo, po drodze opcjonalny stan pod okapem, który jednak postanawiamy minąć i iść dalej w górę odbijając w lewo, tam Nuctea zakłada stanowisko. Ściąga mnie do siebie i na lotnej idziemy do głębokiej nyży, tam znajduje się kolejne stanowisko i książka w której się wpisujemy. Na próżno szukać w niej jednak polskich wpisów w ostatnim roku.

Obrazek

Obrazek

Zamieniamy się kolejny raz prowadzeniem i ostatnie dwa wyciągi prowadzę ja. W połowie pierwszego z nich ciekawy ruch, gdzie trzeba zrobić dosyć długi krok by z turniczki przejść na kolejną. Na wygodnej półce stanowisko, lufa robi wrażenie.

Obrazek

Ostatni wyciąg rozpoczynamy od pokonania ładnej rampy, by następnie dwoma kominko-zacięciami wyjść do stanu. Tu zrzucamy z siebie zbędny balast i już łatwym terenem na szczyt.

Obrazek

Obrazek

Po pięciu godzinach od wejścia w drogę meldujemy się na szczycie Kalblingu (2196 m), naszą pierwszą alpejską wapienną drogą. Jest radość i satysfakcja :-)

Obrazek

Na szczycie jesteśmy świadkami niezwykłych szaleństw chmur na niebie, nie sposób tego nie wykorzystać, jest czas na zdjęcia…

Obrazek

… i chwila na zadumę.

Obrazek

Niezwykła mieszanka mroku i gór – w roli głównej Grimming.

Obrazek

Raz jeszcze Kreuzkogel tym razem “krzyżowy”.

Obrazek

Piękne, dostojne, spokojne Niskie Taury z grupą górską Bösenstein.

Obrazek

Na szczycie spędzamy około pół godziny, po czym rozpoczynamy zejście szlakiem na przełęcz z której można kontynuować dalszą wędrówkę granią na Sparafeld.

Obrazek

Ze szlaku na przełęcz, całkiem atrakcyjnie prezentuje się również Großer Buchstein.

Obrazek

Z przełęczy odbijamy w kierunku grani Riffela.

Obrazek

A po kolejnych parunastu minutach zaczynamy zejście szlakiem oznaczonym jako 655,601 w kierunku z którego startowaliśmy. Jest pięknie! Jeszcze raz Riffel i Niskie Taury.

Obrazek

Nasz Kalbling, tym razem jego zachodnia ściana.

Obrazek

Spotykamy również stado kozic podczas zejścia, z paroma udaje się zapoznać nieco bliżej.

Obrazek

Obrazek

Czas jednak zaczyna nas gonić, więc przyśpieszamy nieco tempo.

Obrazek

Jeszcze ostatni rzut okiem na Kalbling i naszą drogę.

Obrazek

Docieramy na parking przy schronisku, przepakowujemy się i z zaliczeniem stacji benzynowej (skończył nam się browar ;-) ) zawijamy z powrotem na nasz camping. Szybkie rozbicie namiotu, kolacyjka, piwko i do spania. Niestety pogodny dzień i wieczór to wszystko co nam było dane. Nocą przychodzi ulewa, która rano ustaje dosłownie na kwadrans. Jemy śniadanie, podczas którego po raz drugi i ostatni zarazem ukazuje nam swe oblicze posępne Hochtorgruppe.

Obrazek

Prognozy są również fatalne. Rano w totalnej zlewie zwijamy namiot i spadamy.

Część 4 – Wiedeń

Jako że mamy cały dzień, postanawiamy wracać przez Wiedeń i looknąć na co nieco, gdyż żadne z nas wcześniej nie miało tej przyjemności. Na początek wybieramy Katedrę Świętego Szczepana znajdującą się pośrodku Stephansplatz w sercu najstarszej części miasta.

Obrazek

Włazimy oczywiście na najwyższą z wież Steffi, skąd można podziwiać piękną panoramę na miasto. Następnie udajemy się na Wiener Prater, niegdyś były to tereny łowieckie Habsburgów, dzisiaj publiczny park rozrywki z największym i najsłynniejszym diabelskim młynem.

Obrazek

Obrazek

Pod koniec spaceru po Praterze poznajemy też osobliwego mnicha :mrgreen:

Obrazek

Następny na celu – Dom Hundertwassera, jedno z najsłynniejszych dzieł architektonicznych Friedensreicha Hundertwassera, wybudowany w latach 1983–1985 przez architekta Josefa Krawinę. Wiodącą koncepcją twórcy jest dialog człowieka z przyrodą jako równoważnych partnerów. Robi wrażenie.

Obrazek

Nie sposób będąc w Wiedniu nie odwiedzić Hofburgu – wiedeńskiego pałacu władców Austrii.

Obrazek

Obrazek

Duże wrażenie na nas robi również Muzeum Historii Naturalnej.

Obrazek

Ostatnim punktem programu jest wiedeński Ratusz. W drodze do Ratusza odwiedzamy jedną z wiedeńskich budek z żarciem i zajadamy się przepysznym Würstem, za całe 3,50 € ;-)
Ratusz w Wiedniu nocą.

Obrazek

Po czym opuszczamy Wiedeń i wracamy do domu. Jest niedosyt, gdyż planów górsko-wspinaczkowych było o wiele więcej. W wapienie alpejskie na pewno trzeba wrócić, być może w nieco innym miejscu, pomysłów nie brakuje ;-)

Zdjecia: Nuctea & Mroczny
Tekst: Mroczny


Oryginał relacji: Spotkanie z północnym wapieniem
Nieco więcej zdjęć jak zwykle na picasie: Admont, Hochschwab, Gesäuse, Wiedeń.

Dziękuję. Koniec.

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Ostatnio edytowano Wt mar 10, 2015 10:30 pm przez Mroczny, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz wrz 26, 2013 1:08 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 31, 2007 9:46 pm
Posty: 4485
Lokalizacja: GEKONY
No ładnie, zwłaszcza z twierdzą:D Kilka lat armie się męczyły żeby ją zdobyć, a Wy na lajcie.

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.

http://summitate.wordpress.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz wrz 26, 2013 1:42 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 12:43 pm
Posty: 3533
Lokalizacja: Węgierska Górka
szkoda, że pogoda nie siadła ale udało się coś podziałać ;). Piękny rejon :). Te farraty już mam upatrzone od jakiegoś czasu. Może w przyszłym sezonie uda się tam wybrać. Ile czasu zajęło Wam wyjście tymi ferratami no i jak tam jest z ekspozycją :?: ;). To pionowe miejsce na Franku faktycznie takie jest czy zdjęcie trochę przekrzywione :?: ;). Jeszcze możesz coś o campingu napisać (warunki i ceny) :).

_________________
Galeria zdjęć


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz wrz 26, 2013 2:18 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lip 04, 2009 9:21 am
Posty: 686
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Gratulacje, może i pogoda nie siadła ale i tak podziałaliście.
Zdjęcia trochę mroczne :mrgreen:

No i coś się dowiedziałem o tym rejonie, jednym z nielicznych nie odwiedzonych przeze mnie w Austrii.

_________________
http://www.climber.com.pl
http://www.facebook.com/climbercompl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz wrz 26, 2013 3:07 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
kefir napisał(a):
No ładnie, zwłaszcza z twierdzą:D Kilka lat armie się męczyły żeby ją zdobyć, a Wy na lajcie.
W sumie to już moja druga twierdza zdobyta w ten sposób :lol:

zephyr napisał(a):
Ile czasu zajęło Wam wyjście tymi ferratami no i jak tam jest z ekspozycją :?: ;) . To pionowe miejsce na Franku faktycznie takie jest czy zdjęcie trochę przekrzywione :?: ;). Jeszcze możesz coś o campingu napisać (warunki i ceny) .
W zasadzie podręcznikowo.
Eisenerzer ~1,5h, szliśmy - poza paroma miejscami gdzie nie było to możliwe - używając żelastwa wyłącznie do autoasekuracji.
Kaiser Franz Joseph ~3h, tu niestety było więcej takich miejsc, gdzie bez czynnego użycia żelastwa nie ma możliwości przejść.
Ekspozycja na tej ferracie jest spora, no ale akurat ona sprawia nam przyjemność :P. Zdjęcie nie jest "przyprawione" ;-)
Camping na wypasie, kuchnia plus pomieszczenie z kominkiem otwarte całą dobę, prysznice, toalety podobnie. W zasadzie jedyny odczuwalny minus to brak dostępu do sieci i tym samym brak możliwości sprawdzenia prognozy samemu.
Cenowo to tak (liczone poza sezonem):
namiot 4€, osoba 5.50€, samochód 2.5€, opłata turystyczna 1€.

zephyr napisał(a):
Piękny rejon :)
Endrju BB napisał(a):
No i coś się dowiedziałem o tym rejonie, jednym z nielicznych nie odwiedzonych przeze mnie w Austrii.
Oba rejony zajebiste zarówno dla turystów, ferratówców jak i wspinaczy. Zresztą w całej Austrii ogrom takich miejsc.

Endrju BB napisał(a):
Zdjęcia trochę mroczne :mrgreen:
No tak wyszło, że faktycznie mroczno było :twisted:

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz wrz 26, 2013 11:54 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn wrz 01, 2008 8:10 pm
Posty: 4694
Mroczny napisał(a):
“Ferrata Kaiser Franz Josef ...
No cóż, przekonamy się.


I jak Twoja ocena? Pytam bo na jednym zdjeciu jest ekspozycja w jakiej chyba jeszcze nie bylem i jestem ciekaw jakbym sie tam czul. A tak poza tym: piekna ta biblioteka!

_________________
http://3000.blox.pl/html

"Listy z Ziemi" Twaina: poszukaj, przeczytaj... warto


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt wrz 27, 2013 7:30 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
A gdyby zaczęło padać? Byliście przygotowani na ucieczkę z tej grani? Da sie tam jakoś łatwo wycofać?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt wrz 27, 2013 8:35 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
Mazio napisał(a):
Mroczny napisał(a):
“Ferrata Kaiser Franz Josef ...
No cóż, przekonamy się.

I jak Twoja ocena? Pytam bo na jednym zdjeciu jest ekspozycja w jakiej chyba jeszcze nie bylem i jestem ciekaw jakbym sie tam czul.
Mazio, ekspozycja jest spora, ale na jej temat niewiele więcej mogę dodać niż to co już odpisałem zephyrowi, my jakoś specjalnie jej nie odczuwaliśmy.
Może jakiś pogląd dadzą zdjęcia których jest sporo np. (zakładka bilder): Kaiser Franz Josef Klettersteig jak również film: Kaiser Franz Josef Klettersteig
Bo to trochę jest tak jak moja partnerka mawia, "ja mam wyciętą te część mózgu, która odpowiada za lęk wysokości, więc nie jestem miarodajnym źródłem" ;-)

Mazio napisał(a):
A tak poza tym: piekna ta biblioteka!
True! Zapożyczone zdjęcie nie oddaje jej urody ani w 15%.

kilerus napisał(a):
A gdyby zaczęło padać? Byliście przygotowani na ucieczkę z tej grani? Da sie tam jakoś łatwo wycofać?
Zapewne odnosisz się do tych porannych wątpliwości o których pisałem "czy lunie?" itd.. ?
Jak widać na późniejszym zdjęciu chmury które zasiały ziarno niepokoju były tylko mlekiem wypełniającym doliny. Podczas wspinania mieliśmy okazję nie raz widzieć niebieskie niebo i słońce co również jest na fotach, chmury zaczęły opadać po wejściu na szczyt wraz z późną godziną i spadkiem temperatury. Tego dnia nie padało do nocy. Natomiast gdyby jednak "coś się bardzo złego zadziało" to do siódmego wyciągu sensowny byłby zjazd (pancerne ringi na stanowiskach, nieskomplikowana linia - szczególnie w zaznaczonym na zielono, na topo, wariancie). Potem chyba jednak lepszym rozwiązaniem byłoby napierać do góry bo teren już zdecydowanie łatwiejszy.

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt wrz 27, 2013 8:46 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
Pytam dlatego, że troszkę mi to przypomniało moją przygodę w Hollentalu.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt wrz 27, 2013 9:54 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
kilerus napisał(a):
Pytam dlatego, że troszkę mi to przypomniało moją przygodę w Hollentalu.
Kiedyś coś tam czytałem. Teraz odnalazłem i przybliżyłem sobie raz jeszcze.
Myślę że wspólnym mianownikiem na pewno było parcie ponad normę, po pierwszym dniu zlewy, drugim w żelazie (nie da się ukryć, nie cieszy nas(mnie na pewno) to już tak jak kiedyś - oceniam po powrocie do tego po dwóch latach).

Wydaje mi się jednak, że pod paroma względami byliśmy nieco lepiej przygotowani do wejścia w drogę niż Wy wtedy.
Ja miałem softa, Nuctea przeciwdeszczówkę + po polarku. Zaopatrzyliśmy się na miejscu w dobrą mapę - 1:25k. Mieliśmy załączone topo z http://www.bergsteigen.com/ wraz ze zdjęciem ściany. Logistycznie myślę było podopinane. Nawet friendy targaliśmy, które jednak po pierwszych wyciągach wylądowały w plecaku.

Mogło wydarzyć się wiele, w naszym przypadku pogoda się utrzymała w ten jeden dzień.
W tym austriackim wapieniu bardzo mi się podobało. Są kolejne cele, trzeba będzie wrócić.

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N wrz 29, 2013 7:56 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn paź 29, 2007 8:31 pm
Posty: 3202
Lokalizacja: Nowy Sącz
Przejeżdżałem kilkakrotnie przez ten rejon, ale bez wejść, spałem tam jedynie na dziko.
Taki tam miałem widok, gdy się obudziłem
Obrazek
Ode mnie nie tak daleko, bo 750 km. Do przemyślenia jako wycieczka w wersji kryzysowej. Szczególnie interesuje mnie tam szczyt Admonter Reichenstein.
Obrazek
To ten po prawej, zdjęcie z autostrady, więc liche. Można potem przeskoczyć na drugą stronę doliny, w Niskie Taury na Gr. Bosenstein
Kopalnia rzeczywiście robi wrażenie.
Obrazek
Organizują tam przejażdżki tymi ogromnymi kopalnianymi ciężarówkami.

_________________
http://naszczytach.cba.pl/ Aktualizacja 2023 - nowe: Góry Skandynawskie, Taurus w Turscji, Alpy Julijskie, Kamnickie, Ennstalskie, Tatry Bielskie, Murańska Planina, Haligowskie Skały i wiele innych. Zapraszam


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N wrz 29, 2013 8:16 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
Mroczny napisał(a):
Wydaje mi się jednak, że pod paroma względami byliśmy nieco lepiej przygotowani do wejścia w drogę niż Wy wtedy.


Z pewnością. Nasza wycieczka to b yło ekstremum nieprzygotowania, ale wiesz... Daleko się jedzie, to trzeba zrobić dużo... Takie ciągoty.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N wrz 29, 2013 9:37 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lip 10, 2007 9:34 pm
Posty: 2527
Lokalizacja: mazowieckie/małopolskie
No to faktycznie, jak już wcześniej wspominałeś na forume, pogoda Wam nie siadła. Szkoda, ale wiadomo, że przeważnie to jest loteria, a jak dochodzą jeszcze ograniczenia czasowe to trzeba wybierać między 'jechać i dostać w kość', a 'nie jechać i żałować' ;) Ogólnie wrzesień w tym roku jest wyjątkowo chłodny. I w Tatrach (ponoć najzimniejszy od 17 lat) i w innych rejonach Europy jak widać.
Nam też pogoda trochę pokrzyżowała plany. W przyszłym roku trzeba będzie sobie to odbić, bo pomysłów jak zwykle jest bez liku, czego i Wam życzę :)

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 30, 2013 9:58 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
gouter napisał(a):
Ode mnie nie tak daleko, bo 750 km. Do przemyślenia jako wycieczka w wersji kryzysowej.
Nasz plan zakładał inny rejon wapienny w Austrii, efekt końcowy niejako wymusiła pogoda.

gouter napisał(a):
Szczególnie interesuje mnie tam szczyt Admonter Reichenstein.
Z uwagi na charakter tego szczytu, nie było go w naszych planach, z grupy Reichenstein tylko Kalbling nas interesował. Natomiast w Gesäuse, zresztą w Hochschwab również, jest sporo perełek, które trzeba tylko odkryć.

gouter napisał(a):
Kopalnia rzeczywiście robi wrażenie.
Robi, aczkolwiek to raczej wrażenie w kategoriach: "Złodzieje Góry".

kilerus napisał(a):
Daleko się jedzie, to trzeba zrobić dużo... Takie ciągoty.
Znam to uczucie, gdyby nie te ciągoty to pewnie nic by się nie udało, no ale ogromny głód pozostał, trzeba go będzie dobrze spożytkować.

nutshell napisał(a):
W przyszłym roku trzeba będzie sobie to odbić, bo pomysłów jak zwykle jest bez liku, czego i Wam życzę :)
I wzajemnie, jedyne co mieć, to czas, fundusze i towarzystwo na realizację tych wszystkich pomysłów :)

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 14 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL