22 sierpnia. Od tego dnia zaczal się mini maraton logistyczno-wspinaczkowy o czym się przekonacie za chwile. Idziemy na Setke. Najsensowniejsze rozwiązanie. Nie spieszymy się ze wstawaniem żeby przeschlo. Pozniej czekamy żeby się wbic w droge….Pozniej czekamy na stanowiskach bo zespol przed nami troszke się guzdra. Tak jak nie chciałem tam isc tak mi się podobalo, a uroku dodala jeszcze mgla. Chcialem minac gosci przed nami bokiem, którzy poszli na wyciag z gzymsem ale nie dalo rady. Okazalo się ze w obejściu był niezły gnoj, krucho i trudno z asekuracja. W rezultacie dlugo kiblowaliśmy na nastepnym stanie dodatkowo rozplatujac im line, o czym wspominałem wczesniej. W schronie jesteśmy o 17.30 a na 20.00 zaplanowane jest wyjscie ponownie na Prawe Żebro (takie nocne wspinanie).

Na pierwszym wyc. Setki.

22/23 sierpnia. Oczywiście wita nas mgla i czolowki nie walą tak mocno jak powinny hehe. Podzial taki sam wyciągów jak poprzednio. Mamy szczescie bo zimno nie jest, ani wietrznie, a mgla w sumie mi się nawet podobala! A dzieki niej pierwszy wyciag super. Niby latwy, troche spionowany ale noca szlo troche wolniej niż w dzien. Na około w wilgoci posuwające pajaki i mnóstwo ślimaków

Podobnie wyciag parchaty, z którego wychodzilo się do pierwszego stanu na drodze, obecnie omijany plyta z lewej strony za IV+ (sa tam 2 ringi) w nocy trudniejszy. Calosc ze zjazdami zajmuje nam 5,5h. To jedyny czas jaki pamiętam z kursu bo nie było czasu zajmowac się takimi ...

O 4.00 jestesmy w Betlejem. Nastepnego dnia przenosiny do Moka i znow taszczenie workow. Na taborze jesteśmy o 19.
24 sierpnia. Wstajemy chyba o 5 czy 6 W sumie było mi wszystko jedno, o ktorej bo w koncu w namiocie moglem się spokojnie wyspac jak mlody bog! Warunki jak dla mnie rewelacyjne o ile nie ma ulewnych deszczow. Mesa git, fajni ludzie etc. Troche trwalo zanim się rano wybraliśmy. Idziemy na Kope Spadowa. Skłodowski z pierwszym wyciągiem z Brzoskwini. Miałem nas wpisac do książki wiec daje powrot na 14 za co dostalem zjebki ze za szybko i tak dalej. Jak się okazalo wyszlo na moje bo spokojnie byśmy się na 14 wyrobili

Latwe podejście, jak dla mnie duzo wygodniejsze niż pod drogi na Koscielcu. Przed startem losowanie z kamyczkiem kto prowadzi pierwszy. Pada na Evi. Piatkowa plyta bardzo ladna z dobra asekuracja, potem jakis III pasaz i niby kluczowy wyciag za VI- gdzie asekuracja również dobra. W cruxie nie wystarczyla chamska sila tylko trzeba było troche na odciąg, troche z bułki jak wiadomo i hopsa do gory. Stan na stanowisku zjazdowym. Uprzedzajac fakty. Cala trasa super i każdemu mogę ja polecic kto się czuje w takiej cyfrze. Smiem twierdzic, ze jeszcze kiedys tam wroce z przyjemnością.

Pierwszy wyc. od Brzoskwini

Kurdupel na 3 wyciagu.

Dalej zamiana. Zaczynam od trawersu, który przypomina troche dwójkowa płyte z Prawego Żebra tylko ze ten jest wyceniony na V? Chyba za przewiniecie na koncu. Ide scisle z fototopo Głazka i zakladam stan w zacieciu i niepotrzebnie bo należy to zrobic troche wczesniej na solidnej polce z solidna liczba haczorow. No ale nie ma tego zlego. Dzieki temu mogę się wykazac budowa stanu kombinowanego z wszelkiej masci przyrządów i 4 punktów. Start po mokrej plycie. Rysa w zacieciu również mokra. Miałem po drodze nie fajne uczucie gdy jedna reke restowalem a druga zaczela mi powoli się wysuwac. No i się zaczęło. Generalnie wyciag super ale co ja się na nim naje.bałem i nastekałem to moje. Mogę śmiało powiedziec, ze to było najtrudniejsze czyste prowadzenie w gorach. Evi i i instruktor krecili ze mnie konkretna beczke. Jak się okazalo gdy ich ściągałem to ja kręciłem beczke z nich

Doszlismy nawet wszyscy do wniosku, ze ten wyciag powinien być zdecydowanie tym kluczowym. Dobrze ze był hak co pare metrow, ale i tak dokładałem pomiedzy cos swojego. Jest tam taki fragment gdy jestes na spionowanej plycie a z lewej wyrzuca cię lekko przewieszona druga plyta zaciecia. Polecam! Pozniej trzeba było jeszcze tylko znaleźć stanowisko, do którego trzeba dojsc kawalek na lotnej i heja dół.

Trawersik!

Przewiniecie.

Start do V wyc. po mokrej plycie.


Ciagla walka, ale do polki juz byl tylko kawaleczek!
No i na 14 bysmy zdazyli w cuglach ale przlozony chciał wybadac inne drogi dla kursantow. A wiec pozakursowo Milicjanci! Szef tutaj już prowadzi. Dwa wyciagi konkretnych rzęchów może za III. Potem znow zaciecie za V+ na którym trzeba się podobnie nasapac jak na Sklodowskim, tylko ze krótsze. I jesteśmy ponownie przy stanie przed trawersem na Skłodowskim. Dalej chyba cos za VI+, najpierw trawers, który bil wszystkie trawersy jakie w zyciu zrobiłem i wyjscie do gory. Ale psioczyl! A to ze się rusza, a to ze slaba asekuracja, a to ze cos z wycena nie tak hehe. W koncu zaczęliśmy się podśmiewać: „Dawaj na dól, ledwo poprowadziles V+ to gdzie się pchasz na VI+!” Ja z kolei: „Chyba poczułem krople na rece!”, „Tak???” Jak wyszedl to zjechal do nas na cale szczescie bo byloby A0 jak nic, a i nam się już nie chcialo, a i droga nie nadaje się na kursy.
Wieczorem, drobne dysputy w mesie. Mowie, ze warto czasem poczuc w gorach ten romantyzm, porozglądać się, chłonąc otoczenie! Zostalem zgaszony, ze liczy się zapierdala.nie i cyfra. Co jest prawda. Ale prawda jest również, ze szefa podpuściłem i dal się złapać. Szef odgryzl się jak przyszedł Hobrzański rozdal ludziom teksty chyba swoich piosenek i zaczeli śpiewać. Chyba nawet to nagrywali ?! Mówi: „Masz kur.wa teraz swój romantyzm!” a w tle słychać wycie cos tam: „Idziemy przez okapy tralalala..” hehe
Jak się pozniej dowiedziałem, gdyby była stabilna pogoda na kolejny dzien prawdopodobnie wbilibyśmy się w Schody do nieba! Ale może to i dobrze, ze nie wypalilo bo pojdziemy to sami z Ewelina

A wiec kolejnego dnia Czołówka MSW. C.D.N.