Cytuj:
W okolicach Zadnej Popradzkiej Czuby, niewiele poniżej grani, robimy eksponowany trawers jednej z turniczek. Stojąc na półce Rafał jako pierwszy schodzi 2-3m poniżej i robi 5 metrowy trawersik, po czym wchodzi w łatwy teren. Kolej na mnie. Aby nie schodzić postanawiam przejść prosto z półki, zwłaszcza dlatego że wystające bloki tworzą układ dobrych chwytów. Robię wykrok, łapie się bloku i dokładam rękę. Naglę ów potężny blok odłamuje się od reszty i razem z nim spadam. Powiem szczerze, że niewiele z tego pamiętam. Nie mam pojęcia jak z pozycji „z blokiem na głowie”, znalazłem się w pozycji wiszącej kilka metrów niżej na występie skalnym. Pamiętam jedynie, odpadający blok, który trzymałem w rękach i próbę chwycenia się czegokolwiek. Odruchowo złapałem, bądź spadłem na występ skalny, uderzając klatką piersową Wisząc na nim, zerkałem tylko w dół jak zrzucony blok leci obijając się o zachodnią prawie 300 metrową ścianę Skrajnej Popradzkiej Czuby. Pamiętam bladą twarz Pawła gdzieś nade mną. Coś do mnie mówił. Powtarzałem, że muszę się uspokoić, żeby ocenić czy jestem cały. Zaciskając ręce na ów występie na którym wisiałem, do głowy dochodziły mi poszczególne bodźce. Pierwsze co mnie zaniepokoiło to przeszywający ból lewego podudzia i stopy. Zaciskając zęby wspiąłem się na półkę gdzie siedział Paweł. Poczułem nagłe pragnienie, musiałem się napić, a przede wszystkim realnie ocenić swój stan. Po chwili, ale pewnie nadal będąc w szoku, dochodzę do wniosku, że nie mogę jedynie ruszać nogą. Reszta wydaje się być cała. Proszę Pawła o to, abyśmy związali się liną i przeszli pechowy trawers, gdyż półka na której siedzieliśmy była dość wąska i nie pozwalała mi się uspokoić. Tak też robimy. Paweł zakłada kilka przelotów i na sztywno przechodzę na jednej nodze z grymasem na twarzy. Będąc w połowie zerkam na wyrwę, która pozostała z wyrwanego bloku, a następnie ekspozycję. Mrok.
Ależ to jest pięknie opisane! Szacunek!