DAY – 1, Rejon KrokanJest to chyba najpopularniejszy rejon, który oferuje wspinanie na krotkich jednowyciagiwych drogach o roznej trudności. Nawet jak gdzie indziej nie ma dobrych warunkow to tutaj powinny być najlepsze. My mielismy przez caly wyjazd super pogode. Zadnych opadow, temperatury od -10 rano do +4 w dzien. Zwykle sloneczko. Na lodospady pada rzadko. W przewodniku powinno być napisane na jaki o jakiej porze dnia. Łatwy dojazd i dojscie 10 min w doł. W Krokan sa tez trasy mikstowe, każdy znajdzie cos dla siebie. Można powiesic wedki. Zwykle potrzebne 60m ale jak się podejdzie na maksa wystarcza i 50.

Kjokentrappa, WI4.

Wygladam jak burak sezonu!
Na poczatek, wiadomo trzeba nauczyc się poruszac, rozruszac, rozwspinac i sprawdzic o co w tym wszystkim chodzi. Ostatni raz próbowałem w lodzie w 2010 na kursie turystyki a czekany, które mamy obecnie jeszcze nawet nie wyszly na rynek…. Pawel ze Zbyszkiem sa bardziej doświadczeni, co było widac podczas calego wyjazdu. Pawel prowadzi i wiesza wedke na Kjokentrappie i zaczynamy lowic ryby. Idzie mi się dosc ciezko i nieporadnie a przede wszystkim trace za duzo sil na rzeczy, których pewnie w ogole nie powinienm robic. Tam nie może być zadnego chaosu tylko wszystko przemyślane. Z reszta jak podczas każdej wspinaczki. No dobra, ustalmy ze wedka to nie prawdziwe wspinanie ale zawsze jak na pierwszy raz…. takze jak dochodze jestem ewidentnie zmachany. Wchodzimy pare razy i przenosimy się na inny szlifowac forme na dni kolejne. Już wiem, ze to co sobie zaplanowałem, piekny 4 wyciagowy WI4 w innym bajkowym rejonie pozostanie na przyszly rok, bo jak mialbym na nim wisiec na ekspresach to jakos mi to nie odpowiada.
DAY – 2, Rejon OzzimosisPodobnie jak w Krokan, latwy dojazd i podejscie co nam pasuje. Również jednowyciagowki. Tutaj szpeje się od początku i mam zamiar wbic na to co stalo przede mna. W glebi duszy wiedziałem ze to nie jest trojka tylko czworka. Start i flesze reflektorow skierowane na nas bo z jednej ja a Zbyszek z drugiej strony. Prowadzenie to zupełnie co innego, tam nie ma zadnego stresu, zero. Tutaj już był ale bez przesady. Kilka metrow bez przelotu to norma.

Start! Na pierwszym planie Zbychu, ja w tle. Presangen, WI4.

Na prowadznieu fajnej WI3, Klassik 4

W tle Evi na wedke Ozzimosisie, WI4.


Kilka uwag. Staramy się chodzic spokojnie, nogi stawiac na jednej wysokości, szeroko. Wbijamy zęby raków a nie kopiemy sobie stopnie! Czekanow nie wbijamy mocno. Jak lod jest chodzony czasem wystarczy tylko z nadgarstka. Zdarzaja się normalne klamy, ze nawet bic nie trzeba. Wazna jest pozycja, dupa blisko sciany. Sruby wkręcamy w takim miejscu żeby się nie meczyc, na wysokości bioder jest ok. Raki i czekany powinny być mega naostrzone! Najlepiej ostrza nowki.
No tak ale większości z tych rzeczy jeszcze nie miałem opanowane. Latwo przeczytac, trudniej wykonac. Pociagnalem ta czwórkę ja ksie okazalo na pierwszy raz w zyciu i zajęło mi to prawie 30 min! I zle i dobrze bo chłopacy się dziwili jak tyle wytrzymalem czasu a z drugiej strony dlaczego tak wolno? Zberalem Male gratulacje i oddalem się radości asekurowania innych. Uff troche się spralem. Zwlaszcza lewa lapa. Bo sruby latwiej mi wkręcać prawa. No bo to wcale nie jest taka prosta sprawa tylko jedna reka! Jak już zalapie to sukces ale można ja tez latwo zgubic. Robie wedke z hmsow, sruby i drzewka. Co do srub. Jak widze na caritoolu srebrna 17 cm BD to się uśmiecham. I chyba tak zostanie po doświadczeniach z tego wyjazdu. BD Superexpress z korbka to podstawa, jak zalapie wkreca się je duzo latwiej niż Lasery Petzla. Korbka wymiata. Lasery tez maja korbke ale inna konstrukcja i gorzej się je kreci. I również odniosłem wrazenie ze gorzej wchodza w lod. Na plus to to, ze w Petzla latwiej wpinalo mi się ekspresy. Sa jeszcze polecane Grivele 360 ale ich nie używałem.
Evi zaczela od sąsiedniej trojki bez problemow. Potem nawet poprowadzila również to co ja ale przeloty miala wpiete. Lodu było sporo. Fragmenty skalne z przewodnika również były wylane a polewka bardziej wydawalo się pionowa w tym sezonie. Chodzimy tez trudniejsze warianty na wedke. Kilka metrow pionu tak daje na bułe ze hoho. Ale jakie to musi być piekne wspinanie kiedy mamy taki poziom i jesteśmy w stanie prowadzic kilkadziesiąt metrow! Mam nadzieje, ze kiedys się tego dowiem.
Jest widoczna roznica do wspinania w Tatrach. Tego szpeju jest po prostu mniej. I teren bardziej jednorodny. Mniej wygibasow i roznych ruchow, tylko dziaby, raki i do gory.

Wierzcie lub nie ale ta wedka nie byla wcale latwa!
DAY – 3, Rejon Bolgen, lodospad Bolgen, klasyka rejonu, II, WI3/3+, 200m
To widok sprzed naszego domku. Wybieramy srodkowy lodospad. Skladaly sie na niego 4 pietra co doskonale tutaj widac.

Po dwoch dniach rozgrzewki pora isc na cos dłuższego. Wybieramy ladne lodospady które było widac wprost z naszego campu. Szybki dojazd autem i się szpeimy….a raczej próbowałem bo nie zdążyłem. Chwile po nas dojeżdża jakis bus i wysypuje się z niego pelno ludzi. Tak ze 4 zespoly! „Burza szybciej!” slysze. Nie chcemy żeby zajeli nam trase. Zasuwalem pod gore w 2 kurtkach ostatni, zgrzałem się jak pies ale ten był nasz. Oni zajeli 2 sasiednie. Generalnie lodu tam nie brakuje. Ustalamy ze Evi idzie ze Zbychem a ja z Pawlem żeby było sprawniej po przeciwnych stronach lodospadu. Jest pieknie. Każdy wyciag to praktycznie rowne 50m. Tymi w przewodniku już przestalem się sugerowac bo na oko to wyglądały czasem pewnie i na 80! Gdzie takie liny…. Sa stany z repow i tasm na bokach lodu, z kotrych również wszyscy po skonczeniu drogi zjeżdżamy. W dole widzimy ze Jasiu z Iza dalej spia. Codziennie wstawali o 10 a wychodzili o 12. Co za bezsens tu jechac żeby spac. Nasza czworka psim targiem ustalila ze zawsze wstajemy o 7.20. Te 20 min to dla Zbycha bo to kolejny śpioch!




Evi prowadzi ostatni najłatwiejszy wyciag. Już wiem ze jak leca motyla noga to trzeba siedziec cicho. Pawel nie wiedział hehe i cos próbował jej doradzac. Pewnie wiecej nie będzie. Najwiecej dawaly 2 i 3 wyc. Pawel poprowadzil drugi i mnie ściąga. Krzycze: „Wybieraj!” Bo już wisial pode mna jakis banan. Wychylam się a on stoi na luzaka i dwoma rekami robi zdjęcia haha. Ale luzik. Dobrze jest. Generalnie na drugiego wcale nie idzie się latwiej. Tzn. duzo latwiej bo zero stresu ale sruby i tak trzeba pozbierac, no i dźwigasz plecak dodatkowo. Widzialem ze lokalsi biora bloki, wpinaja się ekspresami i odpoczywaja czasem. Bez sensu. Trzeci wyc prowadze ja, czwarty znow Pawel. Slysze w radiu: „Możesz isc”…..za chwile: „Chodz tylko nie odpadaj bo mam slaby stan” Dobre! Ide dalej. „Zaczekaj. Poprawie stan bo mi się nie podoba” Heh to mnie już rozbawilo. Ale teren nie był trudny. Jak doszedłem to widziałem ze zuzyl na niego chyba caly sprzet. Wszyscy zajbeiscie zadowoleni u gory. Robimy zjazdy i do domku. Jutro dzien restowy wiec nie można się doczekac Az dorwiemy się do tego co czekalo zmrozone w lodowce.


Tutaj lod już nie byl chodzony. Zadnych stopni ani klam. Czasami odchodzily duze kawaly, które trzeba było strącać. Albo ladujesz dziabe, lod robi się bialy i peka. Nic to, ale trzyma. Trzeba ufac. Stwierdzam, ze wspinanie jeden za drugim zespolow na lodach nie ma kompletnie sensu. Ci na dole maja przerabane jak w ruskim czołgu, a szybka przy kasku może nie wystarczyc. ….
DAY – 4, rejon domek, wyrko, kuchnia, łazienka, wyrko, kuchnia, łazienka….
DAY – 5, rejony Upper Gorge, Krokan
W Krokan.
Nastawilismy się na fajne 2-wyciagowki ale nasz rejon sparaliżował jakis pokaz lotnictwa wojskowego w dolnie? I nie mozna tam było dojechac. Generalnie Male poruszenie w miasteczku ludzie wylegli z aparatami i kamerami lecz mój podejrzliwy zmysl wiedział, ze to będzie niezle gowno i się nie pomyliłem. Zwlaszcza ze nic z tego nie widziałem bo byłem twarza do lodospadu za WI4, który wylewal się tuz na jezdnie. Ziomy tracily czas a mi się udalo zaloic Svingfossa!


Nieszczesny Bullen.
Wracamy do Krokan, wyrabiam sobie wykaz przejść, jednak dzien się konczy troche tragicznie. Wiaze się pod lodem a tu na mnie prawie spada jakis koles z samej gory!!! Widzialem tylko jak bezradnie macha rekami i probuje się czegos uchwycic, spadl z 15m na lodowa polke i pozniej jeszcze z niej 10m na ziemie. Masakra! Przewinal się na ostatnim przelocie i wyciągnął reszte liny, która partner….wypial. Chyba się nie dogadali. Auta tam na pewno nie było. Szczerze mówiąc myślałem ze z tego nie wyjdzie tak to wyglądało. Wszyscy w szoku, bo na około było sporo ludzi. Jedne koles stoi trzyma się z glowe i krzyczy” Oh my God!” I tak 5 razy. Jeszcze raz i osobiście bym mu .... Żeby Wiekszosc z tych ciot nawet nie miala telefonu żeby wezwac pomoc w ogole! Nie wiem co oni robia zostawiaja je w aucie? Dodzwonilem się pod 213 a tam taka przybita typiara ze aaaa już brak mi slow w koncu oddala telefon facetowi z którym się dogadałem dosłownie w 10 sekund. W miedzycasie Jasiu zajal się poszkodowanym który w szoku chciał wstac! Jeczal. Pozniej przestal. Ktos przyniosl NRCte, puchowke, pozniej było mu zimno.
Zanim tam dotarla karetka, to nie wiem ile minelo, nie mogli dojechac bo szlaban po drodze był zamkniety, to dylali z buta. Policja. Helihopter żółty, ktory nie mogl doleciec bo było tak ciasno. Pochowalismy wszystko przed smiglem, ale wszyscy zapomnieli o tej puchowce na chorym. Poleciala na sama góre piętra. Zanim jego podwiesili i zabrali to moglby się 10 razy przekręcić. TOPR zrobilby to zapewne bezproblemowo. Chlopak (20 letni wloch) miał niesamowite szczescie. Zadnych urazow glowy, nic w siebie nie wbil, przytomny. Okazalo się ze złamał tylko noge w udzie, czy biodro i obtłukł plecy. Tego dnia już się nie wspinamy….


Zanim przyleciała pomoc biegne na parking ostrzec Evi, która spala w aucie, ze nam się nic nie stalo, ze to ktos inny…. Zaraz po wypadku przybiega Zbyszek pod ten lodospad, bo usłyszał krzyki: Polen! Polen! A tak naprawde to chyba słyszał mnie jak rozmawiałem i wzywalem pomoc to wolalem: „Bullen”. Tak nazywal się ten lodospad. Po powrocie na camp wyczuwam już stres powrotu do kraju. Jutro ostatni dzien w akcji a potem tylko szara rzeczywistość.
DAY 6 – rejon Vemork Bridge
Nasz pierwszy cel tego dnia.
Dzis udaje się dotrzec w to miejsce gdzie nie udalo się wczoraj. Super wawoz a nad nim mostek. Do dna podobno rowne 83m. Loimy z Pawlem 2 wyciagowy lodzik z lewej a potem z prawej oba za WI4. Na moscie były powieszone liny, gdyz obok jest jakis park rozrywki? Albo to były jakies manewry harcersko podobne? W każdym razie po skonczeniu pierwszego lodu plecaki mielismy na dole. Dali nam zjechac z ich lin dzieki czemu zrobiłem najdłuższy zjazd w zyciu ok. 60m. Lina pojedyncza, chyba ze 12mm szla tak ciezko przez ATC ze wezel był kompletnie niepotrzebny. Jakbym nie pomogl to bym tam wisial do dzisiaj. Drugi lod jaki zrobiliśmy był piatkowy ale niestety nie dla nas to wariant. Na nim poprowadziłem chyba najtrudniejszy lodowy wyciag w zyciu jak do tej pory. Najtrudniejszy bo był najdłuższy ciag trudnosci, nie dziabany i do tego jacys angole zrzucali nam nie z gory cos co chwile! Aha no i już nie zajmuje mi to tyle czasu jak przy pierwszym prowadzeniu. Zalozylem 9 przelotow i zakończyłem w grocie stanem z 3 ostatnich srub. Poszlo nam to sprawnie i sporo szybciej jak wyspiarzom. Pawel idac na drugiego niezle się zmachal i dal kilka zdan uznania w moja strone. Poprowadzil 2 krotki wyc na gore. Chwile pozniej zrozumialem dlaczego mu tak szlo jak zalozylem plecak swój, w który wsadzil z kolei swój plecak. Masakra. Zasapalem się na tym krotkim odcinku.

I drugi. Ja na prowadzeniu w okolo polowie.

I wyjscie z plecorem na góre.
W miedzyczasie Zbyszek pociągnął chyba 2 wyciagowy WI5 na przeciwko a przynajmniej była to mocna czworka. Co ciekawe nie był to naturalny lod tylko, lodowy park rozrywki, który jest wylewany. Jakby malo tego mieli! Brawo dla Evi nawet na drugiego tam latwo byc nie moglo!

Park lodowy.

EPILOGJakis czas temu jeden z obecnie czolowych polskich wspinaczy zimowych powiedział mi ze wszechstronność zawsze procentuje. Czy to klasyka, drytool, lodospady, buldery. Niewazne. Spodobalo mi się. Mam chec na cos dlugiego za rok (300m?) i może o troche wyzszych trudnościach. Mordor??? To by było cos! Chcemy podładować i wrócić za rok! Zycie pokaze czy się uda bo to zawsze tydzień w Norwegii to tydzień mniej w Tatrach. A jak patrzec na to z tej perspektywy….