W poszukiwaniu kolejnych pokładów nierozjeżdżonych puchów ruszamy z Pustym na kolejną skiturę. Kierunek:Słowacja,Biela Ferma,Pilsko.
Szara sobota..

I tutaj można liczyć na doskonale warunki,śniegu jest bardzo dużo:

Czym wyżej tym bardziej mglisto i mrocznie.I tutaj królują śnieżne stwory-dzieła wiatru,śniegu i mrozu:


Dziś docieramy na szczyt.Widoków brak,ani żywej duszy:

Długo nie zabawiamy.Odklejamy foki,chowam aparat i zjeżdżamy na dół. To chyba najfajniejszy zjazd w mojej krótkiej "karierze"..płynę w puchu przez las,co by nie jechać wydeptanym wcześniej śladem,ale to raaadość:) tyle,że trwa krócej niż marsz do góry..w południe jesteśmy przy samochodzie.Szybka decyzja,jedziemy jeszcze do Złatnej,przejdziemy się jeszcze na Rysiankę. Kawa na Orlenie i 1,5h później ruszamy:

Żeby nie było nudno to do góry idziemy w kierunku Hali Lipowskiej,żółtym a potem niebieskim szlakiem.Zaczyna sypać śnieg,czasem na sekundę przebija się promień słońca:


Na Rysiance w śnieżnej zadymce..wyciąg się kręci,narciarze hulają,to jakiś rakieciarz przeczlapie,widoków brak.Czas odklejać foki i zapuścić się na tą fajną halę pod schroniskiem,mimo,że pograsowali tam już skiturowcy i skuterowcy to nadal można popłynąć w cudnym śniegu:)
Zanim ruszymy na dół:



Po drodze w dół zaliczam bliższe spotkanie z puszystym śniegiem,haha,wygrzebać się z tego to nie lada wyczyn:) spotykamy również-w bardziej już cywilizowany sposób-ekipę skiturową co do góry napiera,to Semow,Groszek i Gargamel:)
Powrót do domu o dziwo bez korków w Żywcu. Udane zakończenie urlopu
