Gdy dzwoni Mariusz to jasny sygnał, że coś się szykuje. Nie inaczej było tym razem. Zapowiadał się spontaniczny, weekendowy wypad na ferraty w okolice Dachsteinu. Tym razem jednak, pomni zeszłorocznej porażki, zdecydowaliśmy się na zrobienie innych ferrat, usytuowanych niżej, gdzie nie będziemy musieli walczyć ze śniegiem.
Padło na okolice Totesgebirge – okolice Tauplitz, Hallstatt i Gosau.
Ponieważ miał to być wypad weekendowy, trzeba było wstać o 2.30. O 4.30 zgrupowaliśmy się w Kłodzku i ruszyliśmy w trasę. Oczywiście nie bez przygód – trzeba było się spod Nachodu wrócić do Kłodzka, przez co straciliśmy dwie godziny. Ostatecznie około godziny 14.30 meldujemy się w Tauplitz – miejscowości słynącej z „posiadania” mamuciej skoczni, na której rozgrywane są zawody Pucharu Świata w lotach narciarskich.
Widok na Tauplitz i mamucią skocznię narciarską.
Ponieważ nocleg mieliśmy zaplanowany właśnie w Tauplitz, a czas nie pozwalal na zrobienie tego dnia dwóch ferrat, jak pierwotnie było w planie, udaliśmy się w okolice Bad Aussee, gdzie rozpoczyna się ferrata Sisi, prowadząca na szczyt Loser (1854m n.p.m). Krótkie podejście pod ferratę i niestety pierwsze wrażenia nie są pozytywne – niebo zaciągnęło się „amen” i, co gorsza, zaczeło kropić.
Ale ponieważ i tak straciliśmy już jedną ferratę tego dnia, nie zamierzaliśmy odpuścić drugiej. Sama ferrata zaś „wita” trudnym startem (C/D), po czym przechodzi w łatwiejszy odcinek, by wreszcie w kluczowym momencie przejść w trudny i mocno eksponowany trawers (D). Idzie się spokojnie, chociaż padający deszcz sprawia, że skała staje się coraz bardziej śliska. Do tego po wyjściu zza trawersu zaczyna mocno wiać. Co gorsza, w ostatnim trudnym fragmencie – stromym, pionowym podejściu, wiatr i deszcz się wzmagają. Przez moment miałem wrażenie, że to nie pada już deszcz, ale śnieg. Jest mokro, piździ i do tego trzeba się wspinać pionowo do góry. To taki najmniej przyjemny i jednocześnie najbardziej wymagający fragment ferraty. Wreszcie meldujemy się na szczycie, szybka fotka pod krzyżem i biegusiem schodzimy na dół, bo pogoda fatalna – pada cały czas, a plecaki i kurtki już zdążyły namoknąć. A do tego wszystkiego robi się ciemno, bo to już po 18. Wreszcie około 19 meldujemy się w aucie, a godzinę później w naszym pensjonacie (którego znalezienie też nie było najłatwiejsze).
Ferrata Sisi prowadząca na Loser (1854m).
Podejście w końcowym etapie ferraty Sisi.
Niedziela zaś przywitała nas obiecująco świecącym słońcem od samego rana. Aczkolwiek sporo jeszcze było chmur, które jednak, przy tak świecącym słońcu, powinny były się rozwiać i zapewnić nam znakomitą pogodę. Po śniadanku i pożegnaniu się z gospodarzami, udajemy się do Hallstattu, gdzie zamierzaliśmy przejść ferratą Echernwand, prowadzącą ścianą przy kolejce do kopalni soli.
Ferrata została opisana poziomem trudności C. Po krótkim podejściu i ubraniu majt, ferrata rozpoczyna się od drabinki, po czym spokojnym podejściem pnie się w górę. Ciekawiej robi się w momencie, gdy należy przejść odwróconą drabinką (przejść po niej tyłem), a następnie wspiąć się przy bardzo dużej ekspozycji. Następnie dochodzimy do miejsca, gdzie ferrata rozwidla się na dwie alternatywne drogi – jedna z poziomem trudności D, a druga – B/C. Oczywiście decydujemy się na wariant ciekawszy, który zakłada wspinaczkę po pionowej skale, przy bardzo dużej ekspozycji i brak miejsca, gdzie ręce mogłyby odpocząć. Niewątpliwie ten fragment dał mi się mocno we znaki i sprawił, że się trochę „zagotowałem”. Po chwili skalna ściana ustępuje jeszcze jednemu podejściu w skalnej rynnie, po czym łagodnym podejście przechodzi w zwykły, trekkingowy szlak. Pod koniec ferraty jeszcze na moment trzeba się wpiąć w stalówkę, ale generalnie więcej atrakcji ta ferrata nie przynosi. Ciekawiej robi się przy zejściu. Ścieżka prowadząca do miasta jest zamknięta, ale mimo to decydujemy się by nią iść. Po chwili już wiemy, czemu tam stała barierka odgradzająca przejście. Ścieżka, mianowicie, została zniszczona przez osunięcie zbocza, co spowodowało wyrwanie i połamanie kilku drzew. Powolutku, ale jednak udaje nam się przecisnąć przez to pobojowisko i docieramy do parkingu, skąd udajemy się na następną, ostatnią już ferratę.
Pierwszy ciekawszy fragment na Echerwand Klettersteig w Hallstatt.
Odwrócona drabinka na tej samej ferracie.
Widok na Hallstattsee i Hallstatt z miejsca zaraz za drabinką.
Widoczne rozgałęzienie ferrat i widok na wariant trudniejszy (D) - niestety aparat zakrzywił trochę przestrzeń i głębię, dlatego nie robi takiego wrażenia.
A ta znajduje się w kolejnym, znanym nam z poprzedniego wyjazdu, miejscu – Gosau. A konkretnie to nad jeziorkiem Stausee. Początkowo nie możemy znaleźć wejścia, ale miłe panie pomagają i kierują we właściwe miejsce. Do ferraty dochodzimy po kwadransie podejścia. Ferrata rozpoczyna się od łatwych odcinków (B, B/C), ale ze wzgłędu na duże zawilgocenie – ferrata prowadzi w lesie – skały są mokre i bardzo śliskie. Dlatego nie jest wcale tak lajtowo. Sama ferrata generalnie nie dostarcza wielu ekscytujących wrażeń – prowadzi cały czas ścieżką z klamerek wbitych w skałę, od czasu do czasu, poprzecinanych krótkimi podejściami w górę po mokrej skale. Ciekawszym fragmentem jest tyrolka, zawieszona między dwoma wypustami skalnymi (można ją obejść trasą alternatywną), z której rozciąga się fantastyczny widok na Gosau. Krótki odcinek za tyrolką kończy ferratę, chociaż trasa prowadzi jeszcze przez moment w górę po mokrej ziemi i mokrych korzeniach (których nie znoszę). Po chwili wychodzimy na leśną ścieżkę, która prowadzi z powrotem nad jeziorko Stausee.
Początkowy odcinek ostatniej zaplanowanej ferraty.
Widoczne dwa warianty ferraty - niższy i wyższy.
Odrobinę bardziej wymagający fragment - ostro pod górę i śliska (mokra) skała.
Tyrolka na Schmiedsteig.
Widok na Gosau ze stanowiska zaraz za tyrolką.
Nad jeziorkiem decydujemy się na króciutki popas, podczas którego korzystamy z dobrodziejstwa w miarę czystej wody, do przepłukania dłoni, twarzy i stóp – prysznic to może nie jest, ale musi wystarczyć, bowiem od razu wsiadamy w auto i udajemy się do Polski. O godzinie 0.30 meldujemy się w Kłodzku.
--
Więcej fotek na
https://picasaweb.google.com/1098767909 ... esgebirge#