Znowu przynudzę Alpami Julijskimi. Dlatego na początku zacznę od końca, czyli podsumowania.
Zdobyliśmy następujące szczyty:
Mangrt, 2679 m npm
Prisojnik, 2546 m npm
Mojstrovka/Site, 2332/
Jalovec, 2645 m npm
Cmir, 2393 m npm
Begunjski (dwa razy), 2461 m npm
Visoka i Spodnja Vrbanova Spica, 2408m npm
Rjavina, 2532 m nm
Skrlatica, 2740 m npm
Triglav, 2864 m npm.
Czyli 10 szczytów, w tym cztery najwyższe słoweńskich Alp Julijskich. Zdobyliśmy również skarpetki. Czyste, żeby nie było. W sumie podeszliśmy ponad 10.000 metrów (EDIT: policzyłem, wyszło niemal 13 000). Nieco mniej zeszliśmy. Zrobiliśmy za dużo zdjęć, wypiliśmy kilka litrów czerwonego wina. Dobrze się bawiliśmy, spotkaliśmy fajnych ludzi a pogoda nie zawsze rozpieszczała. Koniec
No to od początku.
Na początku była Saxifraga,
Amazonka
i ja
A co i kto był później? - o tym po reklamie fast&lite;)
Mangrt, sobota, 700 m podejścia
Choć prognozy, nawet na mountain-forecast, nie napawały optymizmem, waleczna i ferratowo nienasycona Amazonka postanowiła podjechać na weekend w Julijskie. Ha! O przychylny losie - podobnie chcieliśmy z Saxifragą, tyle że mogliśmy zostać na dłużej!
13. lipca wyruszyliśmy razem spod Karkonoszy (pozdrowienia dla Lecha!), lecz mniej więcej na miejsce dojechaliśmy dopiero 14., około 2 w nocy. Amazonka w czarodziejski sposób w pół minuty rozstawiła swój namiot nad pięknym Lago di Predel i na dobre cztery godziny zapadliśmy w mocny sen.
Poranek był pochmurny. Rachu-ciachu, spakowaliśmy się, przekroczyliśmy granicę włosko-słoweńską i wyjechaliśmy płatną 5 euro drogą na Mangartskie siodło. Zeszliśmy z niego na włoską stronę do Bivaku Nogara, spod którego zaczyna się krótka, ale eksponowana ferrata Via Italiana.
Zdjęć nie mam, bo zapomniałem aparatu, ale Amazonka zmieniła się w Zanussiego i nakręciła film.
Jak na ferracie było jeszcze coś widać, tak po wyjściu z niej z powrotem na siodło, zapanował mrok
Zaczęło nawet mżyć. Ale dziewczęta waleczne, więc naparliśmy dalej w kierunku szczytu (prawdę mówiąc w tych warunkach nie wiedziałem z początku, czy idziemy tzw. szlakiem słoweńskim, czy włoskim, prostym przedłużeniem ferraty). Zdobyliśmy go, ale widoków, ludzi - żadnych. Tylko chmura i deszczyk.
No to uciekliśmy ze szczytu chyżo.
Niedziela
Następnego dnia - pada, leje, mży, pada, leje, zacina. Cóż, ferratowe nienasycenie Amazonki pozostaje niezaspokojone i komu w drogę temu temu czas - Amazonka odjeżdża, a my zostajemy. W Ticarjev dom na Vrsicu.
Prisojnik, poniedziałek, 1300 m
Następny dzień - pogoda cacy, ale przed wspinaniem muszę się oszczędzać, więc zdobywamy bez zbytniego pośpiechu (3h) przez Wielkie Okno Prisojnik. Co tu opisywać? Opisane było co najmniej już raz ->
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?t=10011
Podczas wycieczki całuję Ajdovską Dziewicę
Rach ciach ciach
Po wycieczce autobusem zjeżdżam do Kranjskiej Gory i z buta podchodzę do Tamar domu, Saxifraga zostaje na przełęczy Vrsic. Próbuje uwieść kucharza.
Ja w nocy w schronisku Tamar walczę z myszą.
Przegrywam. Wstaję niewyspany a w plecaku - dziura.
Site/Mojstrovka, wtorek 1500/700 m
We wtorek Saxifraga zdobywa Mojstrovkę, ja zaś wspinam się na Site.
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?t=13777
Wieczorem jestem juz w Ticarjev dom. Jest już wcześniej nieobecny Szef schroniska, który przenosi nas z sali zbiorowej do dwójki. Koniec końców 7 "osobonocy" kosztować będzie 18 euro
Jalovec, środa, ok. 1600 m (EDIT: suma podejść to jednak około 2000 m)
Jestem wyczerpany wspinaczką, ale trzeba wykorzystać dobrą pogodę. Wyruszamy z Vrsica na Jalovec. Pierwsza część wycieczki to długi trawers - raz w górę, raz w dół. Po godzinie i kilkunastu minutach zaczyna się ostre podejście do Zavetisce pod Spickom - klimatycznego schroniska.
Z niego jeszcze godzina i ciut-ciut na szczyt. Choć długo idziemy w chmurze, tuż przed wyjściem na grań szczytową - przejaśnia się. Hurra!
Na szczycie trochę stoimy i siedzimy
Wycieczka od Vrsica na szczyt zajmuje nam 3h30min.
Restday, czwartek 340 m
Plan był taki, żeby iść na Zasavską koczę na Prehodavcih, ale czuję, że muszę nieco odpocząć. Dlatego namawiam Saxifragę na autobus do Kranjskiej Gory i dalej do Mojstrany, pizzę w pizzeri Kot tamże, i dwunastokilometrowy spacer do Aljazev dom.
Niestety możemy spędzić tam tylko jedną noc, bo na piątek wszystko jest już zarezerwowane.
Cmir, Begunjski, piątek, 1600 m
Rano bierzemy dupę w troki i w mniej niż 3 h podchodzimy do Stanicev dom. Witam się z paniami ze schroniska i lecimy na Cmir oglądać pola szarotek i dalej na Begunjski.
Begunjski, sobota, 150 m
Leje. Błyska się i po sekundzie-dwóch - grzmi.
No nic. 12 godzin trwa burza. Po niej wychodzimy sobie na Begunjski.
Vrbanove spice, Rjavina, niedziela, 700 m
Rano widać niewiele, ale nie pada. Przechodzimy przepiękną grań Vrbanovych spic,
zbiegamy do Pekel, a z niego ferratką na Rjavinę i z powrotem do Staniceva. Ta pętla zajmuje nam równo 4 h. Widoki wciąż słabe
W schronisku odbieramy zasłużone skarpety i dyplomy za zdobycie okolicznych szczytów.
Szybko pakujemy się i wracamy do doliny Vrata do schroniska Aljazev dom.
Skrlatica, poniedziałek, 1800 m
W 3h10 min od wyjścia ze schroniska wchodzimy na szczyt drugiego szczytu słoweńskich Alp Julijskich.
Szczytowy krzyż
Jak wcześniej - na szlaku pustka, bo pogoda znowu kiepska. Chmury, silny wiatr, w kopule szczytowej - śnieg... Na szczycie bawimy krótko, bo ziiiiiiimoooooo!!!!!
Uciekamy!
Po drodze trochę się chwilami przejaśnia
Triglav, wtorek, 1900 m
Skoro była Skrlatica, będzie i Triglav. Mogliśmy go zdobyć ze Staniceva, ale jakoś tak wolimy zdobyć go i się spracować.
Znowu pogoda nędzna, ale wyruszamy i po równo 4 h zdobywamy przez Luknję szczyt.
Na szczycie widoki rozległe, ale ograniczone do 5-10 metrów.
Cóż zrobić....
Wieczorem spotykamy w schronisku Rodaczki i Rodaków, również z tego forum, więc koniec końców trochę alkoholu popłynąć musi
I to już niemal koniec, środa
O dżisazzz...
W środę pogoda wciąż kiepska, toteż wybieramy się na wycieczkę krajoznawczą do Lublany. Kupujemy okazyjnie sprzęt, jemy pizze i to już by było na tyle.
Dziękuję i pozdrawiam!