Kilka tygodni ciekawych przygotowań /rower, bieganie sobie na Rysy/ zbliża się wyjazd. Cel Pamir- Pik Lenina 7134mnpm.
Wyjazd powiem szczerze nie planowany nawet 5 miesięcy temu.
Ale.....
5 lipca 2012
Rano wyjeżdżam z domu. Muszę się dostać na Okęcie. Ekipa liczy 10osób.
O godzinie 13.30 zbiórka na Okęciu. Ważenie plecaków. Max waga 23kg podręczny 10kg.
Mój plecak ma 26.50kg podręczny 9.90kg. Kurna genialnie. Co z 3kg zrobić. Zobaczymy. Idziemy do odprawy. O dziwo przechodzi bez problemu.
O 16.20 wylot do Moskwy.
Po 2h lotu lądujemy w Moskwie. Skąd mamy 3h luzu oczywiście w strefie bezcłowej. O 22 wylatujemy do Bikszeku stolicy Kirgistanu.
5h lotu nocą mija spokojnie. W oddali widać potęgę piorunów
Lądujemy w stolicy. Całkiem inny krajobraz. Samoloty wojskowe lotnisko inny świat.
Załatwiamy formalności wizowe i przechodzimy przez kontrolę paszportową. Mamy kolejne 4h wolnego.
Lokalnymi liniami o godzinie 8 wylatujemy do Osz. Miasta położonego na południu Kirgistanu.
Nie cała godzina lotu i jesteśmy na miejscu. Szok! Świat zatrzymał się na latach 80.
Czekamy na bagaże. Lokalny rezydent odbiera nas. Jedziemy do hotelu. Odpocząć zrobić zakupy.
Hotel bardzo przyjemny. Kilka godzin drzemki i idziemy na jarmark zrobić zakupy.
Popołudniu idziemy na górę Synaj położoną nad Osz.
Pod wieczór idziemy na kolację.
Rano pakujemy się i wyjazd do bazy położonej pod Pikiem Lenina.
Samochodem jedziemy ponad 5h. Nie które odcinki dróg są wporządku inne ubity kamień i jedzie się przez 10km.
W końcu widać jakieś konkretne góry
Droga do Polany Cebulowej to porostu masakra. Dziura goni dziurę przez potoki, rzeczki górskie.
Końcu baza. Pogoda nas przywitała burza z gradem.
Rozbijamy namioty na polanie. Zimno, wiatr deszcz ze śniegiem.
Wieczorem kolacja i do spania.
Poranek budzi nas piękną pogodą. Polana jest położona na wysokości 3700mnpm. Więc poranki są rześkie
Śniadanie. W Bazie kosztuje 8euro. My sami przygotowujemy.
Po śniadaniu wyruszamy powyżej obozu przejść się na wzgórze o wysokości 4tyś mnpm
Ścieżką spokojnie do góry, zakosami nawet krowy się pasą
Pogoda znowu zaczyna płatać figle musimy wracać do bazy
I znowu burza.
Czekamy w bazie spotykamy Polaków którzy schodzą z góry byli w obozie 2. Kolega dostał obrzęku płuc.
Mówią że warunki są fatalne. Od południa śnieżyce i burze i tak codziennie.
Obiad i mamy się przepakować. Co zostawiamy w depozycie w bazie a jaki sprzęt do obozu 1 położonego na 4300mnpm.
Poniedziałek rano.
Po śniadaniu. Oddajemy cześć sprzętu, jedzenia na osiołki.
Rozpoczyna się wielkie ważenie i pakowanie. Kurna--300kg sprzętu ubrań x 2euro za 1kg - 600 euro!!
Nasze plecaki mają od 10-22kg więc jest co dźwigać a droga zajmnie około 6-7h.
Ruszamy.. czas rozpocząć zabawę. Początkowo płaską polaną.
nasz bagaż
ścieżka robi się coraz to węższa
widoki powalają
od tego momentu ścieżka zaczyna się wznosić coraz to bardziej na Przełęcz Podróżników.
w końcu przełęcz widoczki robią swoje..
zejście z przełęczy w dół po sypkim i kontynuacja do obozu.
Pogoda znów zaczyna się knocić.
i lodowiec który będzie nam towarzyszył przez kolejne 17 dni
jego prawie że koniec
Docieramy do obozu 1. Ja i drugi Rafał jako pierwsi. Znowu powtórka dnia wcześniejszego tyle że tutaj już śnieg pada i burze.
Rozbijamy namioty, idziemy na obiad do Mensy. Oj temperatura jest już dużo niższa. Trzeba wyjąć cieplejsze ubranie
Nie pozostaje nic innego jak iść spać.
Rano znowu piękny poranek.
Śniadanie w obozie. I wychodzimy pochodzić po okolicy. Góra 4500mnpm bedzie w sam raz
po spędzeniu kilku godzin wracam do obozu pierwszego.
Omawiamy szczegóły wyjścia na drugi dzień do obozu 2.
Co zabieramy? pakujemy się za chwile wypakowujemy.
Plan. Wyjście do obozu 2. Nocleg zejście do obozu 1. Nocleg. Wyjście do obozu 2. Nocleg wyjście do obozu 3. Powrót do obozu 2. Nocleg Zejście do obozu 1. Dwa noclegi. Wyjście do obozu 2. Nocleg. Wyjście do obozu 3. Nocleg. Rozpoczęcie ataku szczytowego. Nocleg w obozie 3. Powrót do obozu 1 i zejście do bazy.
Obóz pierwszy położenie 4300mnpm
Obóz dwa 5400mnpm
Obóz trzy 6100mnpm
o w mordę jeża. tyle wejść i zejść.
Pobudka wcześnie rano.
Wyruszamy do obozu 2. Początkowo idziemy nie związani.
dochodzimy do lodowca. Wiążemy się lina, raki czekany w dłoń i po chwili rozpoczynamy mozolne podejście.
Teraz już tylko po lodowcu.
i zaczynają się małe problemy- szczeliny
i na dodatek zaczyna wiać
szczeliny robią wrażenie
pogoda znowu dalej popalić
osiągamy obóz 2 w śnieżycy. nawet zdjęć sie nie chce robić. Wieje sypie wszystko naraz.
Rozbicie namiotów jest to wyczyn. Każdy ruch daje popalić i jeszcze wieje.
Obiad juz tylko z torebek i do spania. Ale o jakim spaniu mówimy.
Namioty trzeba trzymać bo porwie.
Rano kurna....lampa ani jednej chmury.
Schodzimy do obozu pierwszego.
i kolejny dzień. Obiad, kolacja, pogawędki, sauna jak ktoś chce
spanie.
Kolejny dzień reset... nie robię nic tylko siedzę i odpoczywam.
Pogoda wyśmienita. Schodzą Polacy. Lipa nie da się wejść na szczyt bardzo dużo śniegu i wiatr.
Wiele ekip próbuje. Nie udaje się. Muszą wracać do obozu bo im czas się kończy.
Mnie tez to nie napawa optymizmem. Codziennie odkąd przyjechaliśmy burze i śnieg.
Kolejnego dnia podejście do obozu 2.
I znowu wiążemy się podchodzimy i mijamy szczeliny. Coraz to większe.
i kurna wpada jeden w mojej grupie w szczelinę. Szybko na ziemię czekany w lód. Koledzy pomagają go wyciągnąć. Wszystko dobrze się kończy.
i pogoda znowu płata figle
mozolnie do góry aż w końcu osiągamy 5400mnpm
znowu śnieżyca.
Plany na jutro to wejść do obozu 3. Ale kurna przy tym opadzie to nie ma szans. Poczekamy do rana.
Rano o kurdek ani jednej chmury. Śniadanie i ruszamy do góry do obozu 3.
Stromo do góry... każdy krok to jest walka
Obóz 2
Coraz to wyżej i wyżej. Ja pierdykam zaraz będzie 6tyś mnpm
W końcu obóz 3 Pogoda znowu płata figle. Zaraz będzie śnieżyca a trzeba wrócić do obozu 2
Wracamy już w śnieżycy. Do namiotów. Odpoczynek. Co będzie rano znowu nie wiadomo ale można się domyśleć.
Nastaje poranek. Bingo piękna pogoda.
Wyruszamy do obozu 3 6100mnpm na nocleg. Ja pruje do góry jak samochodzik.
Strome końcowe podejście do obozu 3. Nareszcie obóz. Docieramy razem z Rafałem.
Czekamy 2h na pozostałą cześć zespołu. Niepokoją mnie cirrusy na niebie. Cirrus na niebie pogoda nie bawem się zjebie.
I nie trzeba było długo czekać. Wieczór nastepuję śnieżyca. Która tra w do rana. Następuje nie spodziewany dzień restu na 6100mnpn nie da się nigdzie wyjść. Większość zespołów schodzi na dół.
Pogoda się poprawia ale czy będzie około 15h na spokojne wyjście i powrót. Wątpię.
Popołudniu pogoda napawa optymizmem.
Wieczór nastepuję decyzja. Nad ranem rozpoczynamy atak szczytowy.
Koło północy nastepuję załamanie pogody.
Rano jak się okazuje leży kilkanaście cm nowego śniegu. Błękitne niebo. Ale pojawiają się cirrusy które nic dobrego nie wróżą.
Około godziny 11 nasuwają się chmury. Zaczyna burza się zbliżać.
KONIEC. Wysokość 6700mnpm . Tak nie wiele brakowało.
Ciśnienie 420hPa!!!
Odwrót. Amerykanie podążają wyżej. Jak się póżniej okazało chwyciła ich burza. 3h mieli kiblowania na 7000mnpm nie mogli odnaleźć drogi powrotnej.....
Nie ma co ryzykować. Góra poczeka.
Schodzimy do obozu 3. Nocleg i rano zejście do 1
Po zejściu do obozu 1 pogoda wita nas śnieżycą.
Cali i zdrowi.
Ja po zejściu.
Na pożegnanie płonący Pik
Rano rozpoczynamy zejście do bazy.
Ułożenie piramidy na pożegnanie.
Po dojściu do bazy. Czekam na pozostałą cześć ekipy i busem wyjeżdzamy do Osz.
W Osz jesteśmy koło północy. Kąpiel i do spania.
Dzień pobytu w Osz i wylatujemy do Bikszeku. Gdzie mamy dzień na zwiedzanie miasta.
W drugim dniu jedziemy nad jezioro Issyk-kul
Wracamy do Polski.
Bikszeku przez Moskwę do Warszawy skąd ja lecę do Krakowa.
Po północy jestem w domu.
Dla mnie wyprawa życia. 3 tygodnie w górach.
Do 20 lipca 2012 nikomu nie udało się wejść na wierzchołek.
Dziękuję za cenne uwagi Jarkowi, Asiom z kursu AKPT, Grześkowi P.
Rafałowi Ch., Gosi/aparat/, Edkowi za pomoc, firmie Polar Sport za szybkie załatwienie sprawy reklamacji, rodzicom.