Zombi napisał(a):
Co oznacza "błąd" w sytuacji, którą opisujesz?
Właściwie, to już Ci w tamtym przykładzie na to odpowiedziałem. Pozostawienie bez opieki osoby, które dane trudności przerastają (dzieci, dorośli) lub wiekowo nie do końca zdają sobie z nich sprawy (dzieci).
Weźmy OP z trasa przez Granaty. Jeśli organizator starannie poinformuje, zapisującego się uczestnika o trasie (przewyższenie, trudności, czas przejścia, wysokość, itp…), to przewodnik widząc danego turystę radzącego sobie z tymi trudnościami, nie ma obowiązku zapewniania mu dodatkowej asekuracji. Turysta zdawał sobie z tego gdzie idzie. Gdy nagle się pośliźnie i spadnie, przewodnik nie ponosi moim zdaniem żadnej odpowiedzialności, pomimo, że był w jego grupie.
Jednak, gdy w tej samej grupie zobaczy uczestnika, który swym poruszaniem się, wskazuje, ze trudności go przerastają i są na jego granicy, to nie ma tu znaczenia, ze był wcześniej poinformowany o trudnościach trasy. Każdy może się pomylić, wiec obowiązkiem przewodnika jest zapewnieniu mu bezpieczeństwa, poprzez różnego rodzaju asekurację od pośredniej do bezpośredniej. Gdyby przewodnik pozostawił takowa osobę bez opieki i byłby wypadek, ponosi moim zdaniem za nią odpowiedzialność karną i moralną.
To samo może dotyczyć łańcuchów Wąwozu Kraków.
Właśnie, to jest bardzo istotne przy prowadzeniu grupy… doświadczenie prowadzącego, aby potrafił dostrzec u uczestnika, kiedy należy go zostawić w spokoju, a kiedy interweniować (nie twierdzę, że musi być to tylko przewodnik). Tej prostej relacji nie mogą skumać Lechu z Zimowskim, że „wolne przewodnictwo” i deregulacja, daje legalny dostęp do prowadzenia niedoświadczonych osób po górach, przez kogoś, kto sam takowego doświadczenia nie posiada, więc nie będzie w stanie odpowiednio zadziałać w sytuacji, gdy uczestnik wymaga interwencji prowadzącego. Filozofia Lecha/Zimowskiego, to rola prowadzącego polega jeno na byciu pierwszym i pokazywaniu drogi.
Wróćmy do Kościeliskiej i mego przykładu.
Załóżmy, ze osoba nieodpowiedzialna przy zamawianiu wycieczki, była nauczycielka, wiedząc, ze ma wycieczkę tak małych brzdąców, nawet nie pofatygowała się sprawdzić, co to za trasa. Wobec tego przy „wolnym przewodnictwie”, takowa nauczycielka będzie mogła sama organizować wycieczkę i być osoba prowadzącą. Mnie to niepokoi. Jest logiczne, ze jak sama nie ma pojęcia, czym jest Wąwóz Kraków, to że nie poinformowała o tym rodziców, na jak dość ryzykowna trasę posyłają swe dzieciaki. Od samego początku, wszystko jest tu do dupy i dzieciaki są w towarzystwie osoby nieodpowiedniej w górach. Przy „przymusie”, odpowiedzialność przejmuje przewodnik. Duma nauczycielki, może jest urażona, (bo MUSIAŁA go wynająć), dzieciaki zapłaciły 10,00 zł więcej za wycieczkę… ale są pod kontrolą osoby, która cos o górach wie.
Załóżmy, ze nauczycielka nie jest winna, gdyż chcąc mieć święty spokój, wiedząc, ze na górach się nie zna, powierzyła organizacje wycieczki, biurze podróży. Zachodzi tutaj dość ciekawa sytuacja, gdyż organizator zaproponował trasę przez Wąwóz Kraków, wynajął prowadzącego, a tu w czasie wycieczki, prowadzący oznajmi nauczycielce, ze nie wejdzie tam z dziećmi, gdyż teren dla nich jest za trudny. Błędne koło. Organizator trasę zaproponował, wziął za to pieniądze, a przedstawiciel organizatora (prowadzący), odmawia realizacji programu.
Czy nauczycielka ma prawo do odszkodowania ze strony organizatora?, czy po prostu, aby nie było smrodu, organizator wymusi na prowadzącym zrealizowanie programu, nawet, gdy będą narażone dzieciaki.
Przy „przymusie”, wątpię, aby organizator, miał wpływ na decyzje przewodnika. Ja swej karierze, około 15 razy odmawiałem wejścia do Wąwozu Kraków, ze względu na wiek uczestników.
Zombi napisał(a):
swoją rolę pojąłem jako a. pilnowanie, aby nikt nie został w tyle, b. podnoszenie na duchu, odwracanie uwagi od zmęczenia, warunków itd., c. pomaganie w miarę możliwości słabszym, np. poprzez niesienie plecaka, herbatę, snikersy itd., d. wskazywaniu na rozstajach, w którą stronę iść, e. pilnowaniu, aby się nie porozłazili bóg-wie-jeden-gdzie, żeby szli w miarę równo, razem itd
To, sa m.in. elementy metodyczne, które dla Lecha, czy Zimowskiego sa czymś śmiesznym. Ty je znasz, gdyż chodzisz po górach, posiadasz pewne doświadczenie, (dlatego i ja jestem przeciw "przymusowi"), jednak ta sama rolę mogła podjąć osoba nieznająca terenu i niewiedząca, jak sie w górach zachować. Niestety, ale moim zdaniem w życiu jest tak, ze pokory do gór i ich niebezpieczeństw, człowiek nabiera, im więcej i dłużej po nich chodzi.
Zombi napisał(a):
Bezpieczeństwo jest jednym i być może najważniejszym CELEM przewodnika. Niekoniecznie zaś jego klienta - priorytetem może być dla niego zupełnie co innego
Klient, który decyduje sie na opiekę przewodnika, musi sie dostosować do tego, co dla przewodnika jest najważniejsze.
Jeśli mu nie pasuje, zawsze, nawet w czasie trasy, może zrezygnować z jego usług.