Dzień 0- Wyjazd.Maciek przyjeżdża do mnie koło 20tej.Przepakowujemy samochód, ostatnia kawa, wyjazd.Do Garmisch ze Szklarskiej poręby mamy niewiele ponad 600 km, ale jedziemy starą polówką, nie bardzo da się jechać szybciej niż 120km/h.Ale jedzie
Od poniedziałku ślęczymy w prognozach pogody .W dolomitach burzowo , chmury zatrzymały się w Alpach Austriackich, oparły na granicy.Może wytrzyma.Jedyne dobre prognozy w Julijkach ale tam za daleko.No więc musi wytrzymać w tych niemieckich górach!!
Dzień 1-koło 5tej nad ranem dojeżdżamy do Grainau.Na stacji benzynowej przed Garmich kupujemy mapę terenu. Jak na razie mieliśmy tylko topo i szkic trasy wydrukowany z internetu.
Koło 8mej wstajemy i próbujemy ruszyć.Otwieramy mapę.Okazuje się że bliżej będzie nam z Hammersbach.Podjeżdżamy na niestety płatny parking(7 euro za 2 dni) i ruszamy w kierunku Piekielnej Doliny i Ziugspitze.Pogoda super. Po drodze przechodzimy przez Holllentalklamm(płatne 3 Euro ale wartowąwóz pełen grzmiących wodospadów.Woda leje nam się na głowę ale jest super.Dość szybko dochodzimy do schroniska .Tam krótka przerwa na herbatkę i ruszamy dalej.Chcemy spać na górze, znaczy na Zugspitze a tam są dziwne zasady rezerwacji miejsc , szczególnie w weekend.Kto pierwszy ten lepszy, od 15tej przyjmują na noclegi.Chyba nie zdążymy, tym bardziej że mamy do pokonania 2200 m w pionie a upał zaczyna doskwierać.
Droga na Zugspitze naprawdę ciekawa.Idziemy dolinką, potem krótką ferratką i po skałkach wchodzimy w drugie piętro doliny.Zaczynamy widzieć lodowiec.Przy schronisku była tabliczka że na Górę raki obowiązkowe.
Maciek ma raki, ja raczki bo nie chciało mi się dźwigać Powinnam dać radę.
Nad lodowcem ubezpieczona 500 metrowa ściana Zuga.
Po drodze poznajemy Niemca-przewodnika, który idzie z kobietką.Całkiem sympatycznie się nam gada.Mówi że był w Tatrach.Zachwala swoje góry-ja mu na to że są piękne, prawie jak TatryTeż chce nocować i też wie że trzeba się spieszyć.Ale niestety-nie udaje się ani jemu ani nam-pod schroniskiem czeka jeszcze 8 Czechów .Gospodarz schroniska czeka co prawda na 11-osobową grupę, jak nie przyjdą to będą miejsca-ale Czesi wiedzą że tamci idą.Więc ostatnim wyciągiem o 17tej (27 Euro) zjeżdżamy do Eibsee.
Kolejką(wliczona w bilet wyciągu!!) dojeżdżamy do naszego parkingu i jedziemy na Camping w Garmisch.(20 euro-2 osoby) Odsypiamy poprzednią noc.W nocy pada deszcz….
Dzień 2-Mieliśmy wstać wcześnie ale jeszcze trochę kropi z rana.Tak więc po spakowaniu namiotu ruszamy spowrotem pod kolejkę,Marzenia kosztują,Znowu 27 Euro.Można wyjechać pociągiem(Niemcy zrobili tunel przez górę) pod sam wierzchołek i potem kolejką z drugiej strony góry na szczyt ale zajmie to o wiele więcej czasu.
9.30 ruszamy.Na szczycie spotykamy stareńkiego Niemca który wyszedł o 2giej w nocy z dołu .Pytamy czy idzie na Grań.Potwierdza.Pytamy czy idzie z nami.Chętnie.Pytamy czy pierwszy raz tutaj.Potwierdza.My też
Fajnie że idzie z nami bo choć mamy linę to nie bardzo umiemy się nią posłużyć.Ja się co prawda kiedyś uczyłam wspinaczki w ścianie ale tutaj to co innego.A Maciek jest zielony.
Jestem niemieckojęzyczna ale Niemca nie rozumiem ani trochę.On mnie chyba tak ale ja go ni w ząb.No może co piąte słowo.Gada jakimś żargonem czy co?Dobrze że Maciek nawija z nim całkiem nieźle po….angielsku
Idziemy.Grań przerosła trochę moje wyobrażenie.Jest powietrznie.Lufa z prawej, lufa z lewej.Nie idziemy tylko bardziej się czołgamy.No może przesadziłam , ale prawie cały czas używamy wszystkich kończyć plus czasami tyłka.Zero jakiejkolwiek stalówki.W pewnym momencie Niemiec , który szedł cały czas przodem wraca i mówi że się nie da.Że on wraca bo się nie da.Uświadamiamy go o naszym stanie posiadania liny.U Niemca pojawia się uśmiech.Jest ring.Jest leka przewieszka Będzie asekuracja
Mi się udało zejść bez liny.Dziadek asekuruje Maćka, siebie i kilku chłopaków którzy szli z naprzeciwka.Mówią że to najtrudniejsze miejsce.No więc najtrudniejsze za nami.
Niestety to nie oznacza że przed nami droga usłana różami czy linami.Przez pierwsze 3 godziny poza kilkoma wbitymi ringami surowa droga.Maciek się trochę boi, wszyscy idziemy powolutku, czujnie.Nie da się biec.Jeden błąd i lądujemy kilkaset metrów niżej.
W połowie drogi , na moim Topo po 3,5 godzinie ma być zejście do austriackiego schroniska.Idziemy i idziemy a zejścia nie ma.Za to pojawiają się liny-najpierw dość rzadko, potem coraz częściej.Szlak, słabo zaznaczony wyblakłymi czerwonymi paskami i kropkami prowadzi ostrzem grani.
Dziadek chce zdążyć na ostanią kolejkę spod Alpspitze.Ta odchodzi o 17tej.My możemy zejść na dół-zawsze to będzie taniejW końcu dochodzimy do połowy grani….jest koło14tej.Na kolejkę marne szanse.Idzimy dalej.Liny co prawda coraz częściej ale czasami mamy wrażenie że założyli je nie tam gdzie trzeba.
15.30-naszym oczom ukazuje się grań a na niej błyszczący czerwony biwakW biwaku kilkanaście miejsc na 2 piętrowych zbiorówkach, nowiutkie czerwone koce, czerwone dywaniki.Biwak jak z bajki.Aż chciałoby się tu zostać tym bardziej że jest prawie pusty.Ale nie jesteśmy na to przygotowani, idziemy dalej
19,30 postój.Maciek zauważa tęczę, ja siedzę na grani i widzę swoje widmo Brocken.Czwarte w życiu.Wyciągam aparat-udało się!! Mam dwie fotki
Po jakichś kilku minutach marszu mamy drogę w dół.To na pewno nasza Alpspitz-ferrata, którą mamy zejść.Ucieszeni schodzimy.
Po chwili –jakieś 500 metrów niżej –orientujemy się że to jednak nie ta ferrata.To droga zejściowa do schroniska w dolinie Hollental.Nasza ferrata odchodziła pół godziny wyżej.Nic to.Schodzimy.Byle prędzej, byle za jako takiej widoczności zejść z kamoli i piargów Na ścieżkę.Moje poobcierane nogi nie pozwalają biec w dół.Zresztą wszyscy idziemy powoli, droga może nie jest bardzo trudna ale trudna.Kamienie, konary, okrutne zmęczenie..Jest schronisko.Zamknięte.Pukamy-wychodzi Niemiec.Pytamy czy ma wolne miejsca-ma
No więc decydujemy że zostajemy na nocleg.Na dół zotało jeszcze przynajmniej 2 godziny-w naszym stanie dużo więcej.Rano będzie łatwiej.Dziadek Niemiec jednak idzie dalej.Musi wrócić do domu.Jest Wielki, chociaż też zaczynał się już przewracać po drodze.
24.00-idziemy spać….
Dzień 3-zakwasy
Spaliśmy w piwniczce na piętrowych łóżkach za 10 euro(AV).Schodzimy w dół do Hammersbach drugim szlakiem prowadzącym nad wąwozem.Pociągiem na parking pod Eibsee .Dzisiaj leżenie bykiem.Jedziemy nad urocze jeziorko Badersee, rozkładamy biwak.Podejmujemy decyzję że jutro skończymy tą grań.Wejdziemy Alpspitz ferratą, zejdziemy do przełączki i spowrotem.Wracamy na Camping.Zaczyna grzmieć.Dobrze że dopiero dzisiaj.Dobrze że wczoraj pogoda nam dopisała.
Dzień 4-leje
No więc nici z planów.Pakujemy samochód i …..wracamy do kraju.Przynajmniej jutro jak ludzie pójdziemy do roboty a nie jak zwykle ..prosto z marszu