Saxifraga pewnie by coś fachowego napisała, ale gdy się biega po 400 k miesięcznie, mało ma się czasu na fachowe porady dla nas, miłych i dociekliwych forumowiczów
Nie to co ja - dziś miałem biegać, ale pobiegam jutro
Nie będzie to więc rada, tym bardziej fachowa, ale skoro już dziś nie biegam, coś robić muszę
To napiszę
Tak wiec oto niefachowy głos - bieg na dychę przed półmaratonem o tyle może być pomocny, że pozwala stopniowo przełamać barierę psychiczną: bo zrazu trudno jest uwierzyć, że można przebiec te 21 k, nie za bardzo się wie, jakie to może być zmęczenie, jaki czas i w ogóle, jak do sprawy podejść. Gdy w przeddzień pierwszego półmaratonu przejechałem jego trasę samochodem, coś słabo widziałem swój start....
Gdy zaczynałem biegać, biegałem nie zdając sobie sprawy, ile właściwie kilometrów wykręcam, w jakim tempie itd. Biegałem po prostu - 30 minut albo 35, starając się biec raczej żwawo i wbiegać po drodze pod górki. Po dwóch może miesiącach takiego regularnego biegania zapisałem się na bieg dziesięciokilometrowy, który pobiegłem w 44m27sek, na mecie czując zapas mocy. Wtedy wydawało mi się, że pobiec np. 3 minuty szybciej to pestka... Póki co udało mi się przebiec ten dystans 4 i pół minuty szybciej a dalsze poprawianie wyniku chyba zbyt wiele czasu i determinacji by oznaczało... A biegam po to głównie, by w górach mieć zapas mocy
A by go mieć, nie muszę aż tylu kilometrów wykręcać, wystarczy, ze biegam tak jak dotychczas, czyli głównie rekreacyjnie.
Pierwszy półmaraton trochę mnie stresował - dopiero na trzy tygodnie przed nim przebiegłem w jednym treningu więcej niż 14 k... Łącznie za całe przygotowanie starczyło mi przebiec dwa razy po 16 k. Ten pierwszy półmaraton strasznie mnie zmęczył (tyle w tym "zasługi" upału, co braku odpowiedniej bazy wytrzymałościowej), niemniej byłem zadowolony z wyniku, bo choć teren był dość pagórkowaty (bieg odbył sie w podkrakowskiej Rudawie) debiutowałem z czasem 1h47m47s. W tym roku udało mi się przebiec w 1h34m06s i czuję, że tu mam jeszcze pewien zapas mocy - te 4 minuty jakoś urwać muszę. W maratonie nie mam najmniejszych szans zbliżyć się do Saxifragi, która z czasem 2h48min - miażdży, ale przebiec tak w 3h28min byłoby fajnie. Spróbuję niedługo wziąć się do roboty, tak by w marcu taki czas w jakimś maratonie osiągnąć.