Z racji nie wyrównanych rachunków sprzed roku, postanowiliśmy jeszcze raz odwiedzić Kuttę na Batyżowieckim. Droga miała być łatwa, szybka i generalnie tak po Rohowemu - lajtowa
Pogoda zamówiona i stuprocentowa, więc w okolicach 9:30 weszliśmy w ścianę.
Początek nie był najlepszy. Okazuje się, że nie potrzebuję mgły żeby być błądzącym .... Trudności też nie wyglądają na takie za III
. Z dołu słyszę kolejną komendę - 10 metrów liny, a stanowiska jak nie było tak nie ma. W końcu natrafiam na większe skupisko haków, tzn 2 na przestrzeni 2 metrów i z wyższego + swoja dokładka ściągam moją dwójkę
pierwszy wyciąg - trochę ponad godzinę. Rokuje dobrze przed 5 kolejnymi, szczególnie, że miałem nadzieje dojść do grani w okolicach 3 godzin.
Dalsza droga zaczyna przypominać tą z topo, tyle że w połowie wyciągu słyszę głos z dołu, który po słowacku krzyczy, że Kutta to bardziej na prawo. Łapię zawias, ale po małym rekonesansie okazuje się, że faktycznie, lekki trawers kilka metrów na prawo i znajduje bohraki drugiego stanowiska, tzn wszedłem wreszcie w drogę
Dalej już w miarę zgodnie z planem (choć mało zgodnie z topo) - trawers małym zacięciem w prawo, prawie do samego pasma przewieszek szczerzącego zęby po prawej stronie, stan z repów i haków. Kolejny wyciąg to osławiona płyta z podkutą miską, trawers po płycie i wszystko byłoby ok, gdybym nie usłyszał nagle z dołu:
- dobrze stoisz?
- średnio
- to stań dobrze, bo lina się splątała tak, że masz jeszcze zasięg 2 metrów
No to stałem jak ta ci@a na jednej nodze przez 10 minut
Jak uwolniło się dalsze 10 metrów to poszedłem na kolejne 15 minut do miejsca gdzie można było w miarę komfortowo posadzić 4 litery i uwolnić nogi z butów. Dalej płytkim kominkiem do góry, najpierw las haków (w momencie, w którym kończyła by się lina 50m) a wyżej 8 metrów bohraki. 45 metrów prawie w pionie i ostatnie stanowisko. Teraz decyzja, że idziemy do grani w lewo, a nie przez przewieszki (podobnoż zgodnie z oryginalnym wariantem Kutty). Dojście do taśmy + haka zakończyło drogę
widok z ostatniego stanowiska na Dolinę Batyżowiecką
Zamierzaliśmy kontynuować przygodę granią na szczyt i do Zachodniej Przełęczy Batyżowieckiej, ale przeraźliwy wiatr, kruszyzna i wolne tempo pomogło podjąć decyzję, że jednak zjeżdżamy. Przygoda na grani kosztowała 2 godziny cennego czasu, w którym urobiliśmy może 80-90 metrów terenu II-III w 2 strony. Przy pętli zjazdowej spotykamy Słowaków, którzy okazują się po pierwsze dobrym głosem który mnie nakierował na drogę na drugim wyciągu, a po drugie autorem strony tatry.nfo.sk
z partnerką.
zjazd z ostatniego wyciągu idącego w lewo do grani
Też chcieli wracać przez grań, ale po wysłuchaniu naszej relacji i po naszej oczywistej zgodzie na użyczenie naszej 60tki do zjazdu postanowili z nami zjeżdżać. Zjazdy nie są komfortowe, przynajmniej 2 mocno diagonalne, ale jak na 5 osób poszło nam w miarę sprawnie i po 18 wylądowaliśmy u podstawy ściany.
mrok już zapadał, ale jeszcze wymienialiśmy uwagi o przebiegu drogi
W skrócie o drodze. Nie można jej odmówić urody, świetne ciągi ładnych przechwytów, cały czas jest bardzo powietrznie, płyta na 4 wyciągu ma swój urok. Teraz wady - czwórkowa trudność może trochę zamydlić obraz - to jest najtrudniejsza droga nawigacyjnie jaką do tej pory robiłem, miałem napewno kilka momentów więcej niż IVkowych i to w miejscach zupełnie innych niż te zaznaczone na (foto)topo. Stanowiska z bohraków wklejone są niezbyt szczęśliwie, tak, że nawet idąc dobrze, ciężko na nie trafić (np te na 2 stanowisku).
Fototopo niby zostało dzisiaj poprawione na tatry.nfo.sk, ale moim zdaniem, pierwsze 2 wyciągi ciężko jest odczytać z takiej wersji topo. Może w przyszłości pomoże fakt, że Słowak idący za nami malował sprejem kropki przy stanowiskach i przy wejściu w drogę - co o ile w zwykłych okolicznościach jest karygodne, to w tym przypadku jednak bardzo pomocne.
Tu malunek przy wejściu w drogę:
Trochę więcej szczegółów można przeczytać tu ->
Droga Kutty na Batyżowieckim Szczycie
P.S. Z tego miejsca chciałbym podziękować
Rafałowi (Rumpel), którego cenne uwagi i bardzo dobrze skorygowane fototopo przesłane mi na priv w tygodniu spowodowały, że nie błądzimy gdzieś tam po tych płytach do tej pory
P.S2. Z rana nawiązałem więź telefoniczną z zespołem Pomroczny, Żywiecki Kondor & Co trzepoczących na wietrze na Kończystej oraz smsowy kontakt z zespołem sponsorowanym przez Zakłady Mięsne Kiełbasa Raz!, okupujący, a jakże, Wołowy Grzbiet. Oba zespoły oczywiście gorąco pozdrawiam