SMS od Marcina – „jak reflektujesz w niedziele wspin w Tatrach to jedziemy”. Jasne, że reflektuję!
W niedzielny poranek ja, Marcin i Anita meldujemy się przy drodze do Kuźnic. Szybkie rozdzielenie szpeju i napieramy do Murowańca przez Jaworzynkę. Plan jest taki – ja z Marcinem idę „Setką” na Zadniego Kościelca a następnie granią na Kościelca, gdzie mamy spotkać się z Anitą, która będzie wchodzić szlakiem.
Po wpisaniu się do księgi wyjść idziemy więc całą trójka nad Czarny Staw Gąsienicowy gdzie się rozdzielamy. Anita zostaje nad Czarnym (jak się później okazało na dłuższą drzemkę) a my idziemy początkowo szlakiem tak jak na Zawrat by później odbić w prawo w ścieżkę prowadzącą do początku „Setki”. Po niezbyt długim, bardzo przyjemnym podejściu taternicką ścieżką meldujemy się pod ścianą. Szpeimy się i zaczynamy…
Droga jest dość dobra orientacyjnie i nieźle ubezbieczona – sporo stałych haków i spitów. Trzeba jednak momentami nieźle „drzeć ryja” bo pojawiają się trudności komunikacyjne. Pierwsze emocje zaczynają na 4 wyciągu przy trawersowaniu płyty – nie jest to odcinek jakoś specjalnie wymagający technicznie, ale droga w tym miejscu biegnie pionową płytą w dużej ekspozycji, co może działać na psyche. Według mnie najbardziej wymagającym momentem na „Setce” jest pokonanie przewieszki, która znajduje się na 6 wyciągu. Ogólnie cała droga nie jest zbyt trudna, ale daje dużą frajdę – po sportowych wspinaczkach na wyślizganych skałach Jury, wspin w granicie w pięknej górskiej scenerii to prawdziwa przyjemność (mnie najbardziej podobał się moment, gdy nagle odsłania się widok na Czarny Staw Gąsienicowy i południowo-wschodnią ścianę Kościelca).
Po pokonaniu ostatniego wyciągu zmieniamy baletki na treki i na asekuracji lotnej idziemy fragmentem grani praojców w stronę Kościelca, który z tej perspektywy robi na prawdę duże wrażenie. Drogę z Kościelcowej Przełęczy na wierzchołek Kościelca robimy na jeden wyciąg i tak w krótkim czasie znajdujemy się na szczycie, gdzie czeka już na nas Anita.
Po odpoczynku na szczycie, spakowaniu szpeju i wykonaniu kilku fotek przy zachodzącym słońcu schodzimy na przełęcz Karb skąd przez pojezierze kierujemy się do Muro. Ostatnie promienie słońca znikają za górami, więc tę część drogi pokonujemy już w świetle czołówek. Po odnotowaniu powrotu w księdze wyjść wracamy do Kuźnic – Marcin z Anitą przez Boczań a ja jako, że nie lubię tamtego szlaku wracam przez Dolinę Jaworzynki. Z Kuźnic jeszcze, krótki odcinek asfaltem do auta i wracamy do domu.
Kilka zdjęć oraz 3 panoramki:
Panoramki: