Od pewnego czasu myślałem o tym tajemniczym zakątku. Byłem tam dawno temu, zapadł w pamięć i serce. Przy okazji
wycieczki, udało mi się tam wrócić.
Veliko Špičje, Centralna smer,
czyli droga nr 6.
Ani droga, ani nawet ściana do znanych i popularnych nie należą. Również sam szczyt, który ku północy opada ponad 500-metrową zerwą w Polsce nie jest specjalnie znany, a na miejscu, w Słowenii, często odwiedzany. Nawet jedna z nazw - Piękny Szczyt - nie przyciąga: przyciąga pobliski Triglav, którego magnetycznej sławie większość ulega.
Lepo Spicje to więc szczyt raczej bezludny, trochę niedoceniany. A szkoda! widoki z niego są rzeczywiście piękne - na Triglav, na płaskowyż Komna, na dolinę 7 Triglavskich Stawów. Są tacy, którzy uważają je za jedne z najpiękniejszych w tych stronach, w mojej ocenie - niebezpodstawnie. Od drugiej strony masyw wygląda łagodnie i przepięknie (zdjęcie z summitposta)
Choć na sam szczyt prowadzi znakowany szlak, pod jego ścianę trudno się dostać, więc choć jest znana z pięknych dróg, ruchu na niej żadnego. Nie sądzę by wcześniej wspinał się tam jakiś Polak...
Jest jeszcze noc, 3:50 - czas jednak wstawać, czeka długie podejście. Prowadzi ono kompletnie dziką doliną, przez las, ledwo widoczną ścieżynką na halę
Ravni dol. Dochodzi 7, mamy już około 700 m w nogach, jesteśmy na miejscu, szpeimy się i hajda! na drogę!
Ta z początku jest raczej niewdzięczna. Jest, owszem, dość łatwo, ale i całkiem - jak to w górach tego typu - krucho. Trzeba się jednak dość szybko ruszać, nie ma czasu ani potrzeby na sztywną asekurację, wiec jest trochę strachu. W końcu jednak filar się wyostrza, powoli staje dęba, skała hardzieje. Zaczyna się więc normalne wspinanie. Teraz to już "tylko" kilkanaście wyciągów pięknego wspinania w coraz to lepszym wapieniu.
Przebieg drogi jest dość ewidentny.
Prowadzi ona ostrzem filara, szerokim może na 3 metry
Jedynie w jednym miejscu, określanym na topo jako upierdliwe trzeba bardziej pomyśleć: drogę przegradza przewieszka, którą wydaje się zapraszać w prawo, lecz pokonać ją można łatwiej napierając po śliskich i nieprzyjemnych oblakach na lewo.
Dopisuje pogoda, dopisują widoki
Później - po uciążliwej przewieszce - droga to już tylko seria wyciągów w coraz bardziej litej skale, coraz bliższejpionowi
Droga zaskakuje i oczarowuje lufą
a także dwoma trawersami pod skałą - raz wygodnym przejściem z jednej strony filara na drugi
a raz filar przetrawersowuje się na czworaka, po wąskiej półce: przechodzę zwinnie jak kot. Miau!
Zanim się w końcu wyjdzie z chłodnego cienia północnej ściany i stanie się w końcu na szczycie, jeszcze dwa wyciągi przepięknego wspinania w mocnej, świetnie urzeźbionej i pionowej skale.
To ostatnie zacięcie jest chyba najpiękniejszym miejscem tej drogi - mamy tam solidną ekspozycję ale i oparcie w pewnej skale: pięknie się tam wiosłuje po klamach
Na szczycie jesteśmy trochę przed południem. Szybki przepak i sąsiednią drogą (Tumova smer, I-II, droga nr 1 na pierwszym zdjęciu) w dół. Nie jest trudna i o dziwo nie jest specjalnie krucha, więc obywa się bez zjazdów. Zejście na piarg pod ścianą zajmuje około 1 h. Naszemu zejściu przyglądają się tubylcy:
Został jeszcze bieg po dość płytkim niestety piargu, dalej znaną z poranka ścieżką i chwilę po 15 można zacząć rozglądać się za jakimś piwem
Schemat drogi wejściowej