Już kilka dni wcześniej obserwowałam prognozę pogody dla Małej Fatry na stronce HZS. To jednak Janek zapodając fotki dolał oliwy..I tym razem się udało,mam farta do warunków w tym rejonie Słowacji. Zajeżdżam do Stefanowej i zapodaję sobie takie oto kółeczko:
Stefanova- Horne Diery- Sedlo Medzirozsutce- Sedlo Medziholie- Stoh- Południowy Gruń- Chata na Gruni- Stefanova
W Hornych oglądam bacznie chyba wszystkie ledopady jakie się da po drodze,mając na uwadze przyszłoroczne plany, chwytam też na chwilę w łapy nowe dziabki znajomego, eh..wspaniała sprawa, tylko łapy słabe jakby:)
Zresztą dziś celem było górskie chodzenie,toteż porzucam dziabanie i jak najszybciej chcę się z tych „dziur” wydostać..Między Rozsutcami tak wieje,że już mam stres czy będzie powtórka z rozrywki po Tatrach nie tak dawno temu..
ale nie,nie ma porównania,uff,idziemy dalej.
W południowym słonku palącym mnie prosto w twarz włażę w świetnym tempie na Stoh,cóż za widok,lubię tę górę,ma taki charakterystyczny kształt i naprawdę widoki są przednie:) Tyle,że dziś na Stohu piekielnie wieje,więc należy szybko z niego zejść,tudzież na tyłku zjechać:) udaje się wyśmienicie!!
Walczę z wichurą:
Ze Stoha podążamy na niemniej widokowy Południwy Gruń:) przed nami cały czas grupka,na szczycie okazuje się,że to Słowacy,nie mogę odmówić łyczka przepalanki, za zdrowie górołazów:)do tego Jurko robi nam fotkę na tle jak to mówi „naszej Annapurny”,hehhee..(czytaj Rozsutca) Gadamy chwilę o przepalankach,pogodzie i życzymy sobie dobrego popołudnia;-)
Mam jeszcze dużo energii,pognałabym dalej granią Małej Fatry,ale towarzystwo marudzi,że to nie w planie było..nic,trza zasiadać na dupie i z Południowego zjechać:) a potem już chwilka do Stefanovej,wskok do sklepu po zapas kofoli i do domu..
p.s. dziś widzę jak słonko przygrzewało,piękną mam paszczę

jakbym już spod tych palm obiecanych wróciła
