Na drugi dzien w planie Szatan Szatanim Zlebem. Wczoraj podziwialem ow wielki stozek u wylotu zlebu i wydawal mi sie zaje...i taki rzeczywiscie byl. Dymac do gory w jeszcze wiekszym skwarze, zero wiatru, katorga. Co nas tam wlasciwie ciagnie do gory ??? W samym zlebie snieg nieciekawy, ale juz nie taka breja jak pod Rysami. Najpierw kijki potem prawa, lewa. Czasem wbijam noge po dwa razy czasem po raz. Idziemy mniej wiecej centralnie, po bokach miejscami spore szczeliny przy scianie. To, ze najlepiej tu wchodzic wczesnym latem wg Cywy, to nie wiem co o tym myslec. Na mysli mial pewnie kruszyzne, ktora i tak dala sie we znaki. W tym maraźmie nagle slysze: Kamień! Wyrwany jakby z letargu sie odwracam w dol i dziwnie patrze jakbym nie wiedzial o co chodzi i widze jak Zbyszek z dolu pokazuje palcem do góry. Szybki odwrot i o kurna, toczy sie prosto na mnie podskakujac, moze i kamien ale przynajmniej wielkosci wiadra. Snieg sie pieknie rozbryzguje, ale po cichu. Mowie wam, w ogole go nie bylo slychac. Cicha smierc. Pewnie zly go stracil z lewej sciany. Szesciem wpadl w rynne na srodku zlebu zrobiona chyba przez inne obrywy i stoczyl sie na stozek robiac niezlego rumoru. Od tej pory juz nie bede sie gapil w "podloge" i przyspieszam aby znalezc sie jak najszybciej na przeleczy. Okienko na tyle widoczne ze da sie po sniegu przepelznac razem z plecakiem pod glazem. Opis drogi wyjsciowej i topo mam w glowie ale pewne bylo raczej, ze i tak pojdziemy poprostu tam gdzie sie da na szczyt. I rzeczywiscie odbijamy w lewo lekko trawersujac, potem lekko do góry, a potem to juz centralnie prosto wzwyz wychodzac prosto na wierzcholek. Taka fajna lekka wspinaczka. Raz tylko bylem zmuszony obejsc jakis fragment. U gory pogoda git i o to chodzilo! Dla mnie super, chyba paradoksalnie, wygladalo Szczyrbskie Pleso, Tatry Zachodnie i monumentalny Krywan, w odroznieniu od widoku na wschod.
W podswiadomosci mam jednak mysl, ze jakos bedzie trzeba sie stoczyc tym zlebem. Ewentualny upadek najprawdopodobniej skonczy sie na samym dole, albo w szczelinie, a po drodze pewnie zbiore jescze pare kamieni, ktore leza na sniegu w zlebie. Od przeleczy robimy chyba z 10 zjazdow, wykorzystujac najpierw hak ze stara tasma przy przeleczy, jakies skalki, kamloty, czasem to tak na slowo honoru, tudziez pocielo sie tasme bo nie bylo zadnych ciekawszych punktow. Dalej Zbyszek schodzi juz normalnie ja jeszcze wole wycofywac sie tylem, moze gdyby nie wor z ta nasiaknieta lina czulbym sie pewniej. No i zapomnialbym, na koniec jeszcze ten cholerny stozek. Udaje sie centralnie prosto w dol na rumowisko i ide po kamieniach. Mam dosyc trawek i kamyczkow.
Wycieczka na plus. Chetnie zawitam tam jeszcze raz. Ale tym razem juz z Młynickiej...
