Dzień IV - plan:
przez Dolinę Tomanową na Ciemniak i dalej na Krzesanicę, Małołączniak i Kopę Kondracką na Giewont (owszem ) i do Schroniska na Hali Kondratowej
To był piękny poranek... Kawa, konserwa rybna i to niebo...
Zapowiadał się pogodny dzień, przynajmniej do 14.00.
Połowa ekipy postanowiła napawać się pogodą i widokami z dna doliny - zostają w Ornaku.
Spakowani wychodzimy z żoną przed schronisko. Nad polaną wisi jeszcze delikatna mgiełka. Powyżej Bystra, ta sama, która wczoraj mnie odrzuciła
Ruszamy jednym z najbardziej malowniczych szlaków tatrzańskich.
Na Tomanowych Polanach widoki są tak cudowne, że chciałoby się zrzucić plecaki, położyć i patrzeć na Starorobociański, Ornak i Kominiarski
A do tego jeszcze te maliny...
Same wskakują do ust, bo przecież zrywać ich nie wolno.
Idziemy powoli, bo dziś nigdzie się nam nie śpieszy.
Na zboczach Ciemniaka urządzamy kolejne przerwy, odpoczynki i popasy, chociaż wcale nie jesteśmy zmęczeni ani głodni.
Dziś nawet pozowane zdjęcia wychodzą nieźle
Dziś nawet kwiatki można sfotografować
...i górne partie Wąwozu Kraków, i Kominiarski raz jeszcze, i zbliżenie na dojście do Jaskini Raptawickiej
Ma umiłowana, zawsze piękna, dziś nawet jeszcze piękniejsza - mimo tego wyrazu twarzy ukazującego dezaprobatę do zawartości zakupionego kilka lat wcześniej mini przewodnika
I wiadomości tego dnia jakieś lepsze. Ot, ni stąd, ni zowąd na Chudej Przełączce łapię zasięg i dowiaduję się o finałowym zwycięstwie siatkarzy i o tym, że pod moją nieobecność w firmie wszystko dobrze (aż mnie to trochę przeraża)
Strzelam w stronę Tatr Zachodnich. Tam, na pierwszym planie, po prawej, na zielonym grzbiecie przed siwym grzebieniem będzie kiedyś stał nasz dom
No dobra, dość tej sielanki, bo zaczynają zbierać się chmury, a plan jest plan. Ta nad Giewontem, to nie jest wytwór fotoszopa. A wygląda jak tunel do teleportacji w sfery niebieskie. Zresztą pewnie nie tylko ja myślałem, że zaraz coś uderzy w okolice krzyża
A tu urwane zbocze Krzesanicy czekające na śmiałków. Nawet jacyś się kręcili 150m od podnóża ściany
I jedno przerobione na czarno-białe (normalnie było niebieskie przez tą zawiesinę) - od lewej Świnica, Walentkowy, najwyższy od prawej to Wysoka, nieco na lewo ciemna sylwetka Mięgusza i Rysy (dla tych co by nie wiedzieli
)
Jeszcze rzut oka na Kasprowy, Świnicę, Granaty i Żółtą Turnię
A te piękne zakosy na Przełęcz Pod Kopą Kondracką czekają na nas dnia jutrzejszego
Po 7 przerwach, 11 odpoczynkach i 6 popasach docieramy leniwie na Kondracką Przełęcz. Małżonkę zostawiam w towarzystwie oddychających dymem papierosowym - a niech se też pooooddycha, skoro darmo dają?!
Zrzucam plecak i dla podbudowania ego i dla lansu wchodzę na czas na Giewont. Po minucie odpoczynku na szczycie schodzę na przełęcz. Ignoruję pogardliwy wzrok tubylców, którzy przychodzą w to święte miejsce z innych niż ja pobudek i robię ostatnie zdjęcie
Wspaniałe schronisko! Babeczka prowadząca wyczynia cuda, żeby wszystkich położyć wewnątrz budynku, nam nawet załatwia łóżka, nie tracąc przy tym tego rodzaju poczucia humoru, które lubię. Dla pierwszych kilku osób po 19.00 jest nawet ciepła woda pod klimatycznym prysznicem. Pod sufitem jadalni gniazdka do podładowania telefonów i baterii aparatu. Sympatyczna kameralna atmosfera. Wrócę tu nawet jeśli nie będzie mi po drodze