max napisał(a):
Ale czy nie prościej, taniej (po uwzględnieniu kosztów codziennego dojazdu) i wygodniej (można by było dłużej pospać) byłoby wynająć kwaterę na Słowacji ?
Na pewno prościej, ale nie chciało mi się szukać
Poza tym nie bardzo wiedziałam gdzie. Teraz dokładnie przestudiowałam mapę i wiem już jakie miejscowości są na trasie tej kolejki, więc za rok na pewno będę próbowała choć na kilka dni na Słowacji.
Cytuj:
Czy szlak na podejściu z Terinki na Lodową Przełęcz dalej się tak sypie, czy już go wyremontowali ?
Na pewnym odcinku jest nawet ok, bo są takie jakby belki z drewna ułożone i się idzie całkiem wygodnie. Bliżej przełęczy już gorzej, sypie się. Ale jakoś wlazłam
W sobotę i niedzielę przerwa, bo pojechałam na koncert mojego ulubionego zespołu
W niedzielę wróciłam troszkę zmęczona więc nie włóczyłam się nigdzie, tylko po południu krótki spacer na Nosal, ale nie mam zdjęć z tego dnia, bo poszłam bez aparatu.
I dalej - poniedziałek, czyli 3 sierpnia. Znów pobudka skoro świt i na Słowację. Tym razem za cel obrałam Rohatkę, może troszkę mało rozważnie, bo trzeba było chyba iść tym szlakiem od Domu Śląskiego na Polski Grzebień. No ale poszłam inaczej i też było fajnie
Do schroniska Zbójnickiego idzie się przyjemnie, piękne widoki. W schronisku przed południem pustki, na Rohatkę ruszam sama, po drodze spotykam świstaka, ale zanim wyjęłam aparat, zwierzak zwiał
Podchodząc na Rohatkę znów nie zauważyłam znaków, ale się skapowałam więc w tył zwrot i na szlak. Doszły do mnie jeszcze trzy osoby - Słowacy, więc się gramolimy razem. Trzeba sobie czasami pomóc rączkami
Na przełęczy za długo nie siedzę, bo słyszę grzmoty... . Więc w dół po łańcuchu, troszkę spanikowałam, ale jakoś zlazłam. Bynajmniej nie chcę tego zejścia powtarzać. Jakoś nie szło mi zbyt sprawnie. Będąc już niżej, idę spokojnie. No, ale nie podarowałam i wlazłam na Polski Grzebień jeszcze. Mała Wysoka musi poczekać. Troszkę mnie te grzmoty przestraszyły, ale zagrzmiało tylko dwa razy, a potem już nic się nie działo. Na Polskim Grzebieniu spotykam dwóch polskich turystów, oni także idą w dół w stronę Łysej Polany, ale idą znacznie szybciej ode mnie. A ja postanowiłam swoim tempem spokojnie wędrować. Idę powoli, przy Litworowym Stawie odpoczywam dłużej. Oj długa ta trasa, daje w kość, ale widoki przecudne. No i praktycznie nie ma tam ludzi. Przy Stawie było parę osób, a tak idę sama. Ale i tak powtórzę tę trasę, tyle, że nie przez Rohatkę, ale od Domu Śląskiego na Polski Grzebień i na Małą Wysoką. Ale to za rok.
Fotek nie zrobiłam tyle co chciałam, bo aparat co chwilę odmawiał współpracy. Tradycyjnie, nie naładowałam baterii
Potem przez trzy dni pogoda się popsuła, mimo to łaziłam. Cdn... .