witam:)
swego czasu, a było tego czasu trochę, bo na tę górkę zbierałam się bez mała trzy lata (tak jakoś wychodziło) przeczytałam bodaj wszystkie opisy tego szlaku jakie tylko znalazłam w necie. rok temu przeszłam bezproblemowo przez Szpiglas, to i rozochociłam się jeszcze bardziej na ten Kościelec, tyle że następnego dnia nogi odmówiły posłuszeństwa i ledwo się turlałam dolinką, a co dopiero mówić o szczytach, no a później się pogoda skiepściła, a jeszcze później trzeba było wracać do domu. Kościelec musiał jeszcze rok na mnie zaczekać
.
ten opis też czytałam. nie napiszę, że jest zły, ale wydaje mi się teraz z lekka przesadzony. czy góra strachu? to jest pojęcie mocno względne... są tacy (zapewne), co górą strachu jest dla nich Nosal, dla innych Giewont... mama mojego chłopaka poinformowana przez telefon, że właśnie weszliśmy na Kasprowy mówi na to zlęknionym głosem: "yyyychhhh! weszliście na Kasprowy?!", a szliśmy wtedy na Świnicę. różne jest ludzi o górach i ich niebezpieczeństwach wyobrażenie, różna jest ich odporność - wiadomo Kościelec nie dla każdego. ale żeby od razu góra strachu...
osobiście polecam. te osławione trudne miejsca są jak najbardziej do przebrnięcia, do góry właściwie nie ma żadnych problemów, wiadomo, miejscami trzeba się podciągnąć, ale jest się za co złapać i gdzie postawić nogę. z zejściem jest zdecydowanie gorzej, ale nawet jeśli się człowiek zsunie, to nie powinien się zbyt daleko poturlać, a te właśnie miejsca są w sporej odległości od przepaści (chociaż mimo to mnie się wyobraźnia ze dwa razy uruchomiła). oczywiście to wszystko przy ładnej pogodzie!!! przy deszczu sytuacja zapewne zmienia się diametralnie. ekspozycji trońkę jest i przy niefarcie - oczywiście polecieć można. tyle, że spaść można zewsząd, z Nosala czy z Sarniej Skały też, a nogę można skręcić i na równym chodniku. wiadomo, że góry zawsze z pewnym ryzykiem się wiążą.
dwóch napotkanych pod szczytem chłopaków i mijanych potem w drodze w dół mówiło o grupie dziewczyn, które zawróciły spod szczytu, bo im ktoś naopowiadał, że tak strasznie, że trzeba się tak wspinać, że zejść tak okropnie trudno... trochę szkoda, bo pewnie by dały spokojnie radę. chociaż większość schodzących dziewczyn miny miało takie niebardzo. w każdym wypadku - nic na siłę, ale nie ma też co przesadnie ludzi straszyć.
dla mnie to najfajniejszy szlak, jakim szłam
dla mnie Kościelec przez ponad trzy lata był górą marzeń i mnie nie zawiódł. mam nadzieję, że gdy tam kiedyś wrócę nie wydarzy się nic, co popsuje te wrażenia.
heh, tak przy okazji czytałam też niegdyś przeróżne wypowiedzi dotyczące porównywania Kościelca ze Świnicą, co poniektórzy pisali tam, że szlaki te są porównywalne trudnościowo, a chyba dla niektórych nawet Kościelec był trudniejszy. wobec tego poszlimy i na Świnicę, a co się będziemy...
ale to już wrażenia do opisania w innym wątku
pozdrawiam!