Takie miałem tego lata parszywe szczęście, że zawsze w górach trafiałem na złą pogodę. Jakieś fatum pieprzone. W końcu na zeszły weekend prognozy były niezłe. A na piątek nawet bardzo dobre. No więc nie wahałem się. Zapowiedziałem w robocie, że w piątek mnie nie ma, spakowałem zapasowe gatki, śpiworek i kilka innych drobiazgów. W piątek rano siedziałem już w PKSie do Zakopanego. Błękit, błękit na niebie! Nie wierzę... nie leje, nie ma mgły, chmur, super widoczność...
Cel był dość ambitny ale zaczęło się od asfaltu do MOKa. W MOKu skusiłem się na jajecznicę. Nie polecam - tanie, ale paskudne i małe. A liczyłem na coś podobnego do murowańcowej...

No nic, ruszyłem w stronę Czarnego stawu. W sumie to leciałem jak pojebany i trochę opadłem z sił, więc szlakiem zielonym na MPpC lazłem już powoli. Jeszcze odcisk się na stopie odezwał - masakra, taka pierdółka potrafi zabić całą radość z wycieczki. Ale jakoś się wtoczyłem, zaznajamiając się po drodze z sympatyczną grupką. Przy klamrach wyszło na jaw, że jeden z tych osobników prowadzi nas na obiad dla zaznajomionej niedźwiedzicy, ktoś bierze mnie za mieszkającego na Przełęczy pustelnika, ogólnie jest śmiesznie
Szlak bardzo fajny i w sumie nietrudny. Z drugiej strony - byłem tu ze dwa tygodnie temu w deszczu i zrobiłem wycof, bo nie czułem się pewnie - wszystko jest względne. Z Kazalnicy doskonale widać żleb który stanowi pewien wariant i nawet przez chwilę się nad tym zastanawiałem, ale w końcu doszedłem do wniosku, że nie ma co kombinować. Na Wielkim Mięguszu jacyś ludzie. Następni już skręcali z przełęczy w stronę DPG - ruch jak na autostradzie normalnie
Rozwalam się na przełęczy. Jest ładnie. Trochę wieje. Po chwili przychodzą zaznajomieni na szlaku jegomoście... jakoś się wykręcili niedźwiedzicy

Gawędzimy sobie, rozmowa schodzi na temat schodzenia ze szlaku, jegomoście dochodzą do wniosku, że jak ktoś schodzi ze szlaku, to w razie wypadku powinien sam pokrywać koszty akccji, bo sam sobie winien... taaak... biorę to za dobry omen

Zamiarami się nie chwalę, bo i po co, odpuszczam.
Po chwili zostaję na przełęczy (prawie) sam. No i ruszam. Przekraczam "kilka skalnych żeber" i szukam "głębokiej piarżystej rynny". Super, ale takich tu jest od groma... W pewnym momencie dostrzegam kopczyk. Oho! Super! Dalej trasa jest nieźle wykopczykowana, rynna w sumie też dość charakterystyczna. Idę za kopczykami, trochę po skałach, trochę niewyraźną percią. Na koniec włażę w rynnę. Jakiś palant zostawił tam butelkę plastikową, 0,5 l

Mam zamiar ją podnieść w drodze powrotnej, ale zapomnę o tym, idąc trochę innym wariantem, bardziej z prawej strony, po skałach.
W końcu jestem na grani. Ekstra! Żwawo ruszam w stronę wierzchołka, idzie się świetnie, trochę trzeba sobie pomóc kończynami górnymi. W końcu docieram na szczyt.. tak mi się przynajmniej wydaje. Potwierdzałby to duuuży kopiec kamieni leżący w pobliżu. Kawałek dalej jest jakby ciut wyższe spiętrzenie grani, może to jest wierzchołek? Może, ale przejście tam jakby trudniejsze, decyduję, że zostanę tu gdzie jestem. W końcu Droga się liczy, tak?

A ta była cudna! Widoki piękne - Mięgusz z całkiem innej perspektywy, Rysy, Wysoka - po prostu bajka. Focę, odpoczywam. Ogromną radość i satysfakcję dało mi to wejście.
No ale w końcu trzeba złazić... idę granią, bez trudu odnajduję zejście, z góry wyraźnie widać, że lepiej nie iść stricte rynną, tylko bokiem, po skałach. Trochę się stresuję ale dość szybko złażę na wysokość MPpC. Kopczyki bardzo wyraźne. Okazuje się, że praktycznie od samej przełęczy jest dość wyraźna, oznaczona kopczykami ścieżka, po prostu szedłem ciut za nisko... Na przełęczy spotykam pana, który głupi nie jest i od razu pyta "jak tam wygląda"

Gawędzimy chwilę, w końcu ruszam na dół, przede m,ną jeszcze droga przez Świstówkę. Wymiękam na niej, w ale w końcu schron, piwko, jedzonko ciepłe... i gleba

Snuję plany na dzień kolejny...
PS
Zdjęcia będą. Dzień następny też
