http://79.189.66.42/keg/index.php?optio ... &Itemid=45
Każdy ma swojego Szatana …
6 lipca – kilerus, golanmac padało cały dzień, siedzieliśmy w Terince pijąc piwo, w końcu rozgoryczeni weszliśmy na Baranią Przełęcz, dalej się nam nie chciało iść. Następnego dnia na pocieszenie zdobyliśmy Gerlach.
13 lipca - odpuściliśmy sobie całkiem, prognozy nie wróżyły dobrej pogody, a nam był potrzebny jeden w miarę pogodny dzień.
20 lipca – rohu, kilerus, golanmac mimo niestabilnej pogody, zdecydowaliśmy się na atak, doszliśmy do pierwszej klamry, tam dopadł nas deszcz a następnie grad, cóż było robić? Trzeba, wracać. Na pocieszenie weszliśmy na Baranie Rogi z zejściem do Doliny Kieżmarskiej.
28 lipca – !, kilerus, golanmac ruszamy o 3 rano, czy tym razem się uda?
Parkujemy auto w Smokowcu, jest 6 rano, dziś później niż zwykle, jest już kobieta z obsługi parkingu, płacimy 160 koron i po raz kolejny ruszamy w kierunku chaty Terego. O 8:30 rozkładamy się nieopodal schroniska, Paweł pstryka fotki, Łukasz poszedł coś zjeść, ja rozkładam się wygodnie na kamieniach, zasypiam. Budzę się, motyla noga jak mi zimno, zbliża się Łukasz, po chwili podchodzi Paweł, „co robimy”, pyta. Spoglądam na wolny od chmur szczyt Lodowego, „z lodowym kiepsko” odpowiadam, patrzę na Łomnicę, jest cała w chmurach, „Łomnica będzie ok”.
Jeszcze chwila odpoczynku i wyruszamy, gdy stajemy u podnóża żlebu, robimy krótka przerwę, wyciągamy szpej. Wchodzimy do żlebu, zrazu po niewygodnem piargu, wprost ku górze, przez płyty po dobrych stopniach, następnie wąską ścieżką, na eksponowaną półeczkę, do jej końca, i dalej przez żebro skalne na trawiaste zbocze, następnie prawie poziomo do płytowego żlebu, w górę, miejscami bez stopni, do trawiastej polanki nieopodal pierwszej klamry. Popas.
Przy pomocy klamry do góry, lekko eksponowany trawers, dalej płytami do miejsc gdzie zbocze przegrodzone jest niewielka skalną grzędą, stamtąd po lewej stronie, najpierw po trawkach, dalej płytami do miejsca, w którym wspomniana grzęda obniża się, przez nią i stamtąd na drugą stronę żlebu, dalej z początku piargiem, następnie prawą odnogą żlebu, po płytach i niewyraźnych stopniach na przełęcz. Popas (i nie tylko).
Z przełęczy w stronę Doliny Dzikiej, a następnie przy pomocy klamry i łańcuchów na niewielką przełączkę, dalej granią i przez prawie pionowe płyty, wprost do żlebu u stóp Małej Pośledniej Turniczki. Popas.
Dalsza droga wygląda dość niebezpiecznie, wiążemy się liną, Paweł będzie prowadził, Łukasz w środku, ja będę zbierał szpej. Ruszamy.
Obchodzimy turniczkę lewą stroną (obecny wariant drogi omija turniczkę z prawej strony (II, ring) i wyprowadza na ubezpieczone łańcuchami podejście, my robimy, praktycznie nie chodzony obecnie oryginalny wariant drogi), absolutna ekspozycja, są tu trzy klamry, niestety w dość niefortunnych miejscach, następnie trawers silnie eksponowaną półką, dalej po piargach, zrazu przez prawie gładką płytę (II) do skalnej rynny (II), przechodzącą w pionowy komin (III), mokro i ogromna kruszyna, ślady dawnych ubezpieczeń, dziś już nie istnieją. Asekurujemy się na lotnej. Popas.
Wychodzimy prawie wprost do komina, wcale nie jest z niego taka Franca jak mówią, po klamrach i łańcuchach w górę, z początku pionowo, nie więcej jak 5 metrów, następnie półkami w górę, w sumie 15 metrów (I), dalej do kolejnego 6-metrowego kominka (I), nad nim ring zjazdowy, stamtąd droga bez trudności.
Kilka kroków i jest, widać ją, barierka i wpatrzone w nas oczy gapiów … co za uczucie … tego nie da się opisać … to trzeba przeżyć.
Godzina na szczycie i zejście na Łomnickie Ramie, dalej do Skalnego Plesa, stamtąd magistralą i skrótami na Hrebeniok, do auta w Smokowcu, następnie do domu …
Czas akcji górskiej – 15h.
P.S.
6 sierpnia minie 108 lat, od czasu gdy węgierski matematyk, Karol Jordan, wspólnie z przewodnikiem Józefem Francem, wytyczyli szlak z Doliny Pięciu Stawów Spiskich na Łomnicę, zwany potocznie Jordanką …