Sobota, godzina 1:40, pobudka. Normalni ludzie to chodzą spać o tej porze... no nic, wstałem, spakowałem się, taxi do centrum i o 2:40 wsiadam w PKS Puławy-Zakopane. O 7 rano wysiadam i pakuję się do busa do Kuźnic. Jem szybkie śniadanie z widokiem na kolejkę do kolejki, a potem odpalam wroty na niebieski na Kondratową.
Lecę sobie myk myk, Kalatówki, Kondratowa, herbata z cytryną i rozglądam się jak sytuacja wygląda dookoła. Kurs na Przełęcz pod Kopą Kondracką, na początku serpentyn mam lekki kryzys, nie chce mi się iść dalej, ale w tym miejscu to u mnie normalne
Zaczyna wiać, póki co jest to wiatr męski, ale im wyżej, tym bardziej przechodzi w wiatr typu żeńskiego. W końcu jakoś po jebilionie zakosów wychodzę na przełęcz, a tam już wypizdów na całego...
Skręcam w lewo, trawersuję Suchy Kondracki od zawietrznej, ale po zejściu na Suche Czuby znów wyłażę na wiatr. Momentami potrafiło mnie, nielekkiego typa, przesunąć o krok-dwa. Ludzie idący od Kasprowego pytają czy dalej też tak wieje (nie kurna, wcale!)... Potem obchodzę Goryczkową Czubę, Pośredni Goryczkowy i w końcu podchodzę na Kasprowy. Jeszcze nie ma 12, myślę sobie, przydałoby się jakiś szczytny cel zdobyć... Pada na...
...BESKID! Patrzę w Jego stronę i dławi mnie strach... Na północnej ścianie widzę maleńką figurkę człowieka, który ciężko walcząc ze skałą posuwa się systematycznie w górę. W końcu osiąga szczyt i pada z wycieńczenia. Hmm, skoro jemu się udało, to ja też spróbuję... Szukam chwytów, kamienie usypują się spod butów, jest coraz goręcej... Zdobywam ostatnie wyniesienie w grani przed szczytem Bestii, odpoczywam. Pora na atak szczytowy, nie wiem jak tego dokonałem, ale w końcu po nadludzkim wysiłku osiągam szczyt. Z należytym szacunkiem padam na kolana i oddaję pokłon Bestii, prosząc by pozwoliła mi zejść na dół bez przygód.
Tym razem prośby moje zostały wysłuchane i bez większych dramatów zjeżdżam z wierzchołka na Suchą Przełęcz, omijam Kasprowy i schodzę zielonym do Kuźnic. O dziwo, na tym szlaku tłum ludzi (pewnie ci co zrezygnowali ze stania w kolejce do kolejki). Szybkim tempem, w półtorej godziny docieram do Kuźnic, wsiadam w busa, a następnie aby dopełnić tatrzańskiego etosu, przechodzę 2/3 Wielkiej Grani Krupówek. Ufff, po tym wysiłku mogę zasłużenie odpocząć w ekspresie do Krakowa... w Płaszowie przesiadka i o 20 jestem w końcu w domu
Na Kondratowej.
Pod przełęczą.
Na przełęczy - szkoda że na zdjęciu nie widać jak wiało
Na przełęczy.
W dole Dolina Cicha.
Suche Czuby.
Soczewki nad Czerwonymi Wierchami.
Trawers Czuby Goryczkowej.
Po zdobyciu Bestii...
Zacny widok z Beskidu na Wysokie.
I z Suchej Przełęczy na Zachodnie.
I jeszcze jeden.
Schodząc do Kuźnic...
Bo ten grzbiet to fajny jest
Na Równi Krupowej.