dzień pierwszy
Siwa Polana-Dol. Jarząbcza-Kończysty-Starorobociański-Bystra-Ornak-Dol. Kościeliska
po całonocnej podróży pks-em z lublina wysypuję się na dworcu w Zakopcu po 7:00 i pedzę zostawić graty na kwatere, przepakowanie i spowrotem na dworzec, o 9:00 płacę za rower na Siwej polanie i jazda, ludzi brak, szybko dojeżdżam na miejsce, troche sie obawiałem tego dnia czy dam rade, w końcu spałem może ze 3 godziny, na dole pogoda ładna, na Kończystym mała mżaweczka, ale chmury dosyć wysoko, widać wszystkie szczyty wokół, mozolnie wdrapuje się na Robota, nie lubię tych "szutrowych" szlaków, cały czas cos sie usypuje spod butów, na szczycie wreszcie popas i dla zachowania mistycyzmu puszka Żubra, za chwilę wtacza się grupka nastolatków i gdy już mają zabrać sie za jedzenie, jakiś jegomość na końcu stawki wrzeszczy na nich że najpierw msza
, faktycznie to facet w czerni, nieco dalej obok siedzi dwóch kolesi, ochoczo spoglądaja na Bystrą, zaczyna mocno wiać i znów padać, staczam się na dół i widzę że dwóch o których wspomniałem zasuwa dołem w stronę Bystrej, doganiam ich i już we trójkę lądujemy na najwyższej górze zachodnich, wieje dosyć mocno, pół godzinki i złazimy przez Błyszcza na dół, potem już szybko Ornak i z jezorem na brodzie wpadam do Schronu na dwie piany, odpoczynek dla kolan i lajtowy spacer do busa
ogólnie na szlakach tego dnia bardzo mało ludzi, czas: 11 godz.
dzień drugi
Kuźnice-Murowaniec-Czarny Staw-Kościelec-Murowaniec-Kasprowy
miało być klasycznie ale i ambitnie pod względem kondycyjnym, Kościelec i Czerwone, niestety przez kontuzję nie do końca zrealizowany, budzenie nastawiłem na 4:50, pospałem do 6:30
pół godzinki i idę, Kuźnice, Boczań i wtaczam sie do Murowańca, po drodze ledwie parę osób - co się dzieje? zasiadam przed schronem w pięknym słońcu, jestem kurevsko głodny, ale i pojawia się problem z nogą, napieprza mnie ścięgno powyżej kostki, coś tam smaruję/znieczulam, konserwa, browar, rzut oka na mój główny cel - Q i poszli, nad Czarnym Stawem pogoda jeszcze piekna, ale na Karbie jak to często gęsto na niebie zaczyna sie robic nie ciekawie, chwila oceny sytuacji, decyzja jasna, niebo już nie, na szczycie nic nie widać, nawet aparatu nie wyciągałem, mleko, ciemne mleko, a znad zachodnich słychac już wyraźne pomruki nadchodzącej burzy, szybki odwrót, tym razem niebieskim, gdy docieram do Długiego Stawu zaczyna padać, grzmi mocno, jakies pioruny się pokazują, prawie biegnę, leje, w Murowańcu jak w saunie, klapkowiczów i wycieczek moc, noga boli mnie już jak cholera, po chwili znów błekit i lampa, myślę co robić i postanawiam że jednak wdrapie sie na Kasprowy, a tam sie zobaczy... i sie zobaczyło... wagonik i na dół, może dłuższy odpoczynek na dole w pozycji poziomej z zimnym okładem pomoże
czas: 8 godz.
dzień trzeci
Kuźnice-Giewont-Dol. Strążyska
zastanawiałem się co można zrobic do 12:00, żeby spokojnie zdążyc na busa do domu, padło na rycerza, budzenie na 4:45, tym razem wstaję, o 5:15 już człapię do Kuźnic, z nogą nieźle, w razie czego w plecaku targam sportowe ciżemki do kostek, znowu zapowiada się ukrop, przed 7:00 siedzę przed schronem na Kodratowej, przede mną pięc osób, podejście na Przełęcz Kondracką idzie mi mozolnie (wyłazi zmęczenie zwłaszcza pierwszy dzień), po godzince siedze juz pod krzyżem i patrzę na Zakopane, na szczycie kilka osób, cos jem, piję, fotki i na dół, zejście do Strążyskiej bez historii, noga i ja przyzwyczailismy się do bólu, w spokojnym tempie dotarłem do miasta, walnąłem 2 browary, prysznic i papa... do wrzesnia
czas: 5,5 godz.