Od kiedy geografowie zaczęli mieć watpliwości czy najwyższym szczytem Europy jest Mt. Blanc , czy Elbrus, ja postanowiłem nie mieć takich wątpliwości i zdobyć obydwa. Zawsze interesował mnie wschód, więc dobrze się złożyło, że Elbrus leży w paśmie Kaukazu, a podejście na niego w autonomicznej republice Kabardyno-Bałkarii( sam szczyt jest graniczny).
Kilka informacji praktycznych:
Droga dojazdowa: Samolotem Aerofłotu z Warszawy via Moskwa (Szeremietiewo 2->transfer->Szeremietiewo1) do Mineralnych Wód i z powrotem 1620 zł.
Wiza + voucher + ubezpieczenie +usługa agencji 349 zł.
1 $ = 23 ruble
1 zł około 10 rubli, przy czym nie można wymieniać zł.
Niezbyt bogata sieć bankomatów.
Bus z Mineralnych Wód do Polany Czeget 4000 rubli za busa
Pokój w hotelu Nakra na Polanie Czeget 700 rubli/ noc
Miejsce w baraku " Priut" 450 rubli/noc
Śniadanie 150 rubli
Obiad 300-400 rubli
Wódka 0,5; koniak 0,25 - 250 rubli
Piwo 50 rubli.
Kolejka do " Mira" 3500 m. npm 390 rubli , tyle samo powrót.
" na kawkazie ja rodiłsa
na kawkazie kozy pas
na kawkazie ja ucziłsa
ruskije diewcziata j....."
"Kak ty jediesz w jeuropu
słońce świeci priamo w żopu
Kak ty jediesz na kawkaz
słońce świeci priamo w głaz"
Takie wierszyki towarzyszą nam od poczatku podróży, gdy spotykamy się na lotnisku w Warszawie.
Skład ekipy gwarantuje dobrą zabawę
Maciej - kierownik, ratownik - ochotnik TOPR, przewodnik IVBV, sportsmien
Waldek - ratownik - ochotnik TOPR, duszpasterz wyprawy, sportsmien
Wojtek, Wojtek, Krzysiu, Sławek, Rysiu, Boguś , sportsmieny
Piotrek , trenier
Wyruszamy w środę 16 kwietnia o 11 z Warszawy. W Mineralnych Wodach jesteśmy o 20 czasu lokalnego ( Warszawa + 2 godziny). Już z daleka krzyczy do nas nasz szofer, szeroko się uśmiechając złotym uśmiechem. Do Polany Czeget jedziemy około 3 godzin pokonując 180 km. Droga prowadzi dolina Baksanu, jest bardzo malownicza i piekna. Poczatkowo rozlegla z polami uprawnymi i pastwiskami później zwężająca sie i stająca dęba.
Potwornie zmęczeni dojeżdzamy do naszego hotelu " Nakra" którego nazwa pochodzi od górującej nad nim góry o wysokości 4277 m. Hotel znajduje sie na Polanie Czeget od nazwy szczytu Czeget 3761 m. Na Czeget można wyjechać dwoma wyciągami krzesełkowymi i jest dużym ośrodkiem narciarskim.
Pierwszy dzień
Wstajemy rano około 8, robię zdjęcia z okna naszego hotelu. Nic mnie nie dziwi, juz tak długo jeżdże na wschod, że swoisty porządek jest ok. Wychodzimy na miejscowy plac, bedący jednocześnie rynkiem. Kupuję sobie śliczna czapeczkę
Udajemy się na wycieczke do Azau( ok. 8 km) do podnóży Elbrusa, traktujemy to jako rozgrzewkę. Po drodze mijamy strefe zmilitaryzowaną ( działa służą do wywoływania lawin) i taką ślicznotkę... że ech. Część ekipy wyjeżdża kolejką do stacji Mir na 3500 m. Ponieważ nie ma żadnej widoczności to czas mija przyjemnie przy barze i ogniu. Na pierwszym ujęciu Baksan.
Dzień drugi
Wstaje ładnym porankiem. Pakujemy sprzęt i wyjeżdżamy kolejką do Mira. Mamy w planach dotrzeć do Priuta 11 na około 4100m. Powyjściu z wagonika witaja nas fantastyczne widoki. Zakładamy narty i do góry. Przed nami oba wierzchołki Elbrusa, z boku piękna Uszba. Po drodze mijamy słynne "beczki". Osiągamy Priut, umawiamy z gospodarzem noclegi i heja w dół. Po zjeżdzie do baru u " 3 siestry", a nazajutrz pytanie " a narty my wzięli?"
Dzień trzeci
Prognoza pogoda mówi, że jako taka utrzyma sie do wtorku. Realizujemy nasz plan i udajemy się do Priuta 11 by tam spac. Na dzień następny mamy w planie podejście do Skał Pastuchowa i zjazd na dół na wypoczynek. Rzeczywiście po wyjechaniu do góry pogoda sie zdupczyła. Dochodzimy do Priuta 11 w zadymce i silnym wietrze. Zostaje kucharzem wyprawy. Mam świetny warsztat. I nawet tu nie brakuje... Noc mija dość koszmarnie.Ale ja to juz znam i nie jestem zdziwiony. Dodatkowo jeszcze strasznie wyje wiatr i co po chwila jak oszalały uderza w scianę baraku
Dzień czwarty
Choć wiatr nadal szaleje, pogoda sie poprawia. Widać Elbrus, wydaje sie tak bliski, a to prawie 1600 m w pionie. Niedzielę zaczynamy od mszy która odprawia ks. Waldemar. Na tej wysokości jest to przeżycie. szybkie śniadanie i narty trzeba zapinać. Zaczynamy podchodzić w kierunku Skał Pastuchowa. To "tylko 600" m w pionie, ale na tej wysokości i naszej nikłej aklimatyzacji niezły wysiłek.Wokół tak pięknie, pojawiaja się chmury które tylko dodają uroku. Dochodzimy do Skał i zjazd w dół. Sama przyjemność.
Dzień piąty
Po zjechaniu w dół odpoczywamy i szykujemy siły na atak szczytowy. Powinniśmy odpoczywać jeszcze jeden dzień, ale ze względu na prognozę pogody, która zapowiada załamanie, wyruszamy popoludniu do góry. Niepokoi zwłaszcza siła wiatru, która wysoko jest bardzo duża. Powoli dochodzimy do Priuta 11 na nocleg. Ja podejmuje swoje obowiązki kucharskie, gościmy sąsiadów którymi są trzej księża z Drochiczyna.
Noc jest straszna, wiatr szaleje, z dziką siłą uderzając w sciany baraku. Mam wątpliwości co do powodzenia w wyjściu na szczyt.
Dzień szósty ( atak szczytowy)
Poranek wita nas poprawą pogody, jest parę chmur , ale przebija się słońce. Wiatr trochę ucichł, ale i tak jest bardzo silny 50-60 km /h w porywach do 80. Przy mrozie okolo -20 stopni to daje temperaturę odczuwalna - 40 stopni. Jestem w dobrej formie , ale wiem co mnie czeka. Przyjmuję , że jestem zaaklimatyzowany na około 4200m. Czeka mnie "strzał" 1450m. To dużo. Jako, tako znoszę 1100-1200m. Jeszcze do tego ten wiatr. Będzie walka.
Ruszamy. Koło Skał Pastuchowa robi się jasno. Tu zostawiamy narty, nie ma sensu wynoszenie ich do góry. Mozolnie pniemy się do góry Najpierw dość stromo zakosami , a później dlugim trawersem aż do przełęczy. Jestem potwornie zmęczony i czuje , że moja odporność wysokościowa się kończy. Zaczyna się ostre podejście, lubię takie. Łyk herbaty, batonik i do góry. Idę szybko, wyruszyłem ostatni, ale szybko mijam kolejnych kolegów. Coś jest nie tak, tylko czy ze mna , czy z nimi. Słabne, robie się lekko ciastowaty, jeden z kolegów jest lejący, czyli wysokość robi swoje. Maciek pomaga lejącemu, ja wiem, że nie można się nad sobą rozczulać. Szybko szczyt i uciekać w dół. Jest Szczyt, pare fotek, uścisk dłoni i zaczyna się zejście. Dołącza się bół głowy. Cholerny wiatr grozi ciągle zwianiem z trawersu, a nogi trochę nie chcą sluchać. Nareszcie przełęcz. Herbata i uciekać dalej. Ratunek jest w szybkim zejściu, a człowiek taki zobojętniały i nic mu sie nie chce. I ten wiatr. Szybko przechodzę trawers, a tu już jest dobrze, coraz niżej.Postanawiamy zejść możliwie nisko. Zdążamy na kolejkę i zjeżdżamy na dół. A tu świetowanie
Dzień siódmy
Odpoczynek i odpoczynek, badanie rozkładu puchu w Maćka kurtce, odpoczynek...
Dzień ósmy
Wyjeżdżamy na wypoczynek do kurortu SPA. Po drodze zwiedzamy doline Baksanu. Gorące zródła są super, ale to otoczenie... A wieczorem odpoczynek
dzień dziewiąty
Mineralne Wody. Zwiedzamy i odpoczywamy przed odlotem. Miasto kontrastów
W dniu ostatnim odlot do kraju. Pobyt bardzo fajny , a towarzystwo wyborne.
Elbrus jest górą łatwą technicznie, potrzebne w zasadzie umiejętności poruszania sie po śniegu. Niemniej potrafi się bronić, wysokością, warunkami pogodowymi.
Kaukaz piękny, choc zaniedbany i stosunkowo drogi.
W każdym razie warto tam pojechac, zwłaszcza , że na Elbrusie będzie dużo się zmieniać, ze względu na olimpiadę w Soczi w 2014 roku. Mają tu powstać trasy zjazdowe i slalomowe.